Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pracownicy sanatorium nie ustają w protestach

Treść

W trzech miejscach: w Krakowie przed Urzędem Marszałkowskim, w Warszawie przed Ministerstwem Zdrowia oraz w Rabce trwał wczoraj protest przeciwko likwidacji Dziecięcego Szpitala Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjnego w Rabce, placówki założonej przed laty przez żonę marszałka Józefa Piłsudskiego. Decyzja o likwidacji zapadła 24 października 2005 r. i w szybkim tempie jest realizowana. Cała procedura ma zakończyć się do końca tego miesiąca.

- Jesteśmy wszyscy zbulwersowani. Prawie stu pracowników zostało wyrzuconych na bruk, a dzieci, których coraz więcej choruje na astmę czy alergię, pozbawiono miejsca, gdzie mogłyby być leczone - powiedziała nam protestująca w Krakowie Elżbieta Staszyńska, pielęgniarka pracująca w placówce od 26 lat, matka czworga dzieci. Dodała, że znalezienie pracy w Rabce graniczy z cudem. - Zwracamy się z prośbą do sejmiku małopolskiego, aby zwołał radę sejmiku i próbował odwołać tę decyzję o likwidacji, przywrócić pracowników do pracy, bo to są ostatnie dni szansy. Jeśli do końca miesiąca nie zostanie to załatwione, będziemy pogrzebani - podkreślali protestujący pracownicy szpitala w Rabce.
Placówka miała podpisany kontrakt na 160 dzieci. - W okresach wakacyjnych przyjmowaliśmy nawet ponad 200 osób. Wykonywaliśmy kontrakt w stu procentach, a mówiło się, że były pustostany. Czasem były pustostany, ale wiązało się to z tym, że lekarze nie dawali skierowań do nas. Często przyjeżdżali do nas ludzie i mówili, że czekali dwa lata, żeby się do nas dostać - mówią rozgoryczeni pracownicy szpitala. Chcą rozmawiać z Federacją Związków Zawodowych Kolei - właścicielem budynku, w którym mieści się placówka. - Gdyby budynek został przekazany za symboliczną złotówkę samorządowi rabczańskiemu, to on byłby w stanie dofinansować placówkę, dofinansować remonty - podkreślają protestujący.
Właścicielem Dziecięcego Szpitala Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjnego w Rabce jest marszałek województwa małopolskiego. Tłumacząc decyzję o likwidacji, rzecznik prasowy marszałka Zdobysław Milewski mówił, że szpital przynosił ogromne straty i z powodów prawnych nie można było inwestować w jego modernizację. Od tej decyzji nie odżegnuje się Ministerstwo Zdrowia. Paweł Trzciński, rzecznik prasowy resortu, powiedział nam, że marszałek województwa, właściciel placówki, jest suwerenny w swoich decyzjach. Należy zrozumieć tę decyzję. Została ona podjęta ze względu na przestarzały sprzęt, zły stan techniczny budynku oraz duże zadłużenie.
Tymczasem od wczoraj - na prośbę związków zawodowych - rozpoczęła się w szpitalu kontrola okręgowej inspekcji pracy, która ma sprawdzić Zakładowy Fundusz Świadczeń Socjalnych.
Mieczysław Pabis, Kraków

"Nasz Dziennik" 2005-01-12

Autor: ab