Pracownicy chcą uratować szpital
Treść
Wojewódzki Szpital Opieki Długoterminowej i Paliatywnej w Sieradzu, tzw. stary szpital, został przez zarząd województwa łódzkiego przeznaczony do likwidacji - tak twierdzą jego pracownicy. Oficjalnie nazywa się to restrukturyzacją placówki. Urzędnicy zamierzają podjąć uchwałę w sprawie połączenia tego szpitala z drugim działającym w Sieradzu. W rezultacie pracę może stracić prawie 200 osób, a ze 186 łóżek dla chorych pozostanie jedynie 30.
- Jaka restrukturyzacja? - pytają pracownicy. - Mamy na piśmie, że szpital, z którym mają nas połączyć, przyjmie jedynie jeden oddział - 30 łóżek - tłumaczy Marek Kokociński, szef związku zawodowego inżynierów działających w szpitalu. - To oznacza likwidację i utratę pracy przez blisko 200 osób - dodaje. Podobnego zdania jest przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek i położnych Małgorzata Balcerzak. - Zza biurka zapadają decyzje o naszym "być czy "nie być - komentuje zamiary zarządu województwa łódzkiego. - To niehumanitarne, niemoralne - mówi.
Na początku tego roku zaczęli otrzymywać sygnały z urzędu marszałkowskiego w Łodzi o planach restrukturyzacji ich placówki. Kilka miesięcy temu dowiedzieli się, że szpital, w którym pracują, ma zostać połączony z drugą działającą w Sieradzu placówką - Szpitalem Wojewódzkim im. Prymasa Tysiąclecia. Dla "starego szpitala oznacza to likwidację. - Nie jesteśmy w stanie utrzymać tego szpitala - mówi Waldemar Podhalicz, dyrektor departamentu polityki zdrowotnej urzędu marszałkowskiego. - Wkrótce zostanie najprawdopodobniej podjęta przez zarząd uchwała o połączeniu - dodaje. W planach jest przeniesienie jednego z oddziałów, liczącego 30 łóżek, do drugiej placówki.
- Co z pozostałymi? - pytają pracownicy. W szpitalu jest zatrudnionych 226 osób, prawie 200 może stracić pracę. W miniony poniedziałek w placówce przeznaczonej do restrukturyzacji spotkała się rada społeczna - jej członkowie nie głosowali nad uchwałą o połączeniu, wręcz przeciwnie
- jednomyślnie podjęli uchwałę dotyczącą samodzielnej restrukturyzacji placówki. Tym samym uchwała o połączeniu szpitali otrzymała negatywną opinię. - Przez 16 lat ekonomia była na pierwszym miejscu - tłumaczy członek rady społecznej "starego szpitala Stanisław Pietraszko. - Pora odwrócić tę sytuację i zacząć naprawę państwa nie od dołu, od niszczenia i powiększania bezrobocia, ale od góry - dodaje. Rada nie zgadza się na połączenie równoznaczne z likwidacją. Mogłoby to oznaczać koniec kłopotów i spokojny sen dla pracowników, bo przecież urząd musi respektować głos rady społecznej. - To jedynie pomocnicza opinia - mówi Waldemar Podhalicz. Według niego, nie ma obowiązku brania jej pod uwagę. - Mamy pozytywną opinię wojewody łódzkiego w tej sprawie - dodaje. Jeśli zarząd podejmie uchwałę, trafi ona na posiedzenie komisji zdrowia. Radni pracujący w niej uspokajają, że nie pozwolą, by projekt przeszedł pod głosowanie.
Tymczasem pracownicy liczącego 186 łóżek szpitala nie zamierzają się poddawać i dalej walczą z bezdusznością urzędników o swoje miejsca pracy, o szpital dla mieszkańców Sieradza. - Chcemy, by dano nam szansę na samodzielną restrukturyzację i istnienie - mówi Marek Kokociński. Pracownicy złożyli u dyrekcji placówki prośbę o przygotowanie własnego projektu restrukturyzacji. - Chcemy, by dyrektor wziął pod uwagę nasze propozycje i by pozwolił nam współuczestniczyć w tworzeniu tego planu - mówią. A Małgorzata Balcerzak dodaje: - Będziemy nadal prosić, kogo się da, o ratunek i poparcie naszych starań o utrzymanie tego szpitala.
Anna Skopinska
"Nasz Dziennik" 2005-07-18
Autor: ab