Pracodawcy grożą ucieczką
Treść
Już czwarty tydzień strajkują we wschodnich landach Niemiec (dawna NRD) pracownicy przemysłu metalowego i elektrotechnicznego. Z powodu braku produkowanych na wschodzie części do montażu pojazdów wczoraj wstrzymano produkcję w zakładach BMW w Monachium i Ratyzbonie.
Związek zawodowy IG Metall rozpoczął na początku czerwca strajk w celu zmuszenia pracodawców do przyjęcia związkowych postulatów. Wczoraj protest objął kilkanaście zakładów w Berlinie, Brandenburgii i Saksonii. Strajkujący żądają skrócenia czasu pracy do 35 godzin tygodniowo. Obecnie pracują 38 godzin tygodniowo za takie same stawki, jak pracujący 35 godzin ich koledzy z zachodnich landów.
Związek IG Metall postawił przedstawicielom niemieckiego przemysłu swoiste ultimatum, aby najpóźniej do jutra pracodawcy rozpoczęli konkretne rozmowy ze strajkującymi związkowcami.
Przedłużający się strajk powoduje straty w niemieckim przemyśle samochodowym. W wyniku protestu najbardziej ucierpiały koncerny: BMW, Volkswagen i Mercedes (Daimler Chrysler). Z powodu braku produkowanych na wschodzie części do montażu pojazdów wczoraj wstrzymano produkcję w zakładach BMW w Monachium i Ratyzbonie. Decyzja o wstrzymaniu produkcji dotknęła 10 tys. pracowników, których wysłano na przymusowy urlop. W wyniku przerwania produkcji samochodów koncern BMW traci dziennie ok. 38 mln euro.
Główny organizator strajku, związek zawodowy IG Metall, winą za paraliż produkcyjny obarcza poszczególne koncerny i zakłady produkcyjne, które - jak stwierdziła rzecznik związku Marlis Dahne - "doskonale wiedziały o planowanym strajku i mogły się wcześniej do niego przygotować, chociażby zamawiając więcej podzespołów". Dahne powiedziała również, że związkowcy gotowi są do negocjacji, ale jak do tej pory takiej woli nie wykazali przedstawiciele przemysłu.
Związek postawił przedstawicielom niemieckiego przemysłu swoiste ultimatum, aby najpóźniej do jutra pracodawcy rozpoczęli konkretne rozmowy ze strajkującymi związkowcami. - W przeciwnym wypadku strajk we wschodnich landach rozszerzy się na wszystkie zakłady produkcyjne i cały przemysł we wschodnich landach, co będą musiały szybko odczuć całe Niemcy - zagroziła Marlis Dahne. Rzecznik IG Metall dodała, że obecny strajk tylko dzięki dobrej woli związkowców ogranicza się do branży samochodowej, ale już niedługo może objąć cały wschodnioniemiecki przemysł.
Prezydium związku IG Metall twierdzi, że strajkujących związkowców popierają wszystkie zachodnie centrale związkowe.
Krytycznie do żądań IG Metall odnoszą się pracodawcy. Przewodniczący Związku Pracodawców branży metalowej Hans Werner Busch ostrzegł wszystkich związkowców ze wschodnich landów, iż w przypadku ciągłych strajków liczne tutejsze inwestycje zostaną wstrzymane lub przeniesione na inne tereny Niemiec, a nawet do innych państw. Jak podała agencja DPA, coraz więcej inwestorów zaczyna poważnie zastanawiać się nad celowością dalszego inwestowania we wschodnich landach niemieckich. Nad wstrzymaniem inwestycji w byłej NRD zastanawiają się m.in. Siemens i BMW. Zdaniem przewodniczącego Związku Pracodawców Dietera Hundta, Niemcy pracują zdecydowanie za mało (o 20 proc. mniej niż np. Amerykanie). Z tego powodu żądania związkowców z IG Metall uznał on za niedorzeczne.
Do konfliktu pomiędzy pracodawcami a pracownikami ze wschodu włączył się osobiście kanclerz Gerhard Schroeder, który zaapelował do związkowców i pracodawców o rozwagę i zakończenie konfliktu. Apel kanclerza pozostał jak na razie bez echa.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 24-06-2003
Autor: DW