Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pozwólmy trzeźwości powrócić do naszej kultury

Treść

Z radością powracamy do dziecięcych lat. Marzy się nam rodzinny dom. Rodzice w domu podejmują różne tematy, bo jest sąsiad, ogrodnik, kolega elektryk i nauczyciel ze szkoły podstawowej. Głosy rozmawiających raz są ciche, kiedy indziej głośniejsze, albo stanowcze i zdecydowane.

A my zachowujemy się dyskretnie, jak na dzieci przystało. Niby mamy swój świat. Ale skądże! Czy można nie wsłuchiwać się w to, co mówią ludzie poważni? W żaden sposób. Coś do siebie mówimy, ale na głosie się kończy. Ciekawość nami rządzi. I dziecięca niecierpliwość, aby równać się z dorosłymi, zwłaszcza w ich mowie. W ich problemach, radościach i kłopotach.

Do stołu podają herbatę. Są domowe ciasteczka. Ktoś prosi o kawę, inny wybiera wodę. Daje o sobie znać zapotrzebowanie na sok. Wspaniała atmosfera. Pogodna i wychowawczo świetna. Na dwór nie chce się iść. Nawet telewizor nie pociąga. Bo oto mamy fragment życia. Gdzieś wymarzonego. Kiedyś wyssanego. Życia pełnego kultury, kultury bycia, kultury rozmowy, kultury wzajemnego uzupełniania się.

To pierwsza scena. Niestety, dość rzadka. Są też i inne. Hałaśliwe, awanturnicze. A dają one o sobie znać wszędzie tam, gdzie trzeźwość została skazana na wygnanie. Z relacji międzyludzkich musiała zniknąć kultura bycia. Przenieśmy się na chwilę do wieku XIX. Oto autentyczny przykład obecności kultury chrześcijańskiej w zwyczajach konkretnej rodziny. Stosunkowo zamożnej. Inteligentnej i głęboko patriotycznej. Żyjącej wedle zasad wiary katolickiej. To fragment „Pamiętnika”. Wspomina Henryk hrabia Ciecierski:

„Ponieważ ojciec piwa, wódki, wina i likierów nie pijał i nam pić nie pozwalał, to – o ile nie było gości – trunków wcale u nas nie podawano. Nawiasem mówiąc, ojciec również nie palił i w karty nie grywał, i nam takich trutek fizycznych i moralnych zakazywał, więc drób lub inne mięso, a w post – makaron lub inna mączna potrawa albo też jakaś kasza. Po czym piliśmy herbatę z sucharkami lub bułeczkami z masłem. Po kolacji odbywało się zwykle głośne czytanie gazet lub jakichś poważnych książek wyświetlających przyczyny upadku Ojczyzny, czy poruszających zawsze wówczas aktualne w Polsce sprawy prześladowań religijno-narodowych” (z „Pamiętnika” Henryka hrabiego Ciecierskiego).

Czytając ten „Pamiętnik”, można jedynie pogratulować tego rodzaju rodzinom, a zwłaszcza dzieciom. Tym bardziej że nasza epoka jest daleka od troski o zdrowie moralne każdego pokolenia. To nie tylko daje o sobie znać sprawa alkoholizmu czy gier hazardowych w tradycyjnym wydaniu. Środków odurzających przybyło, i to w sposób zastraszający. Atakują one organizm od strony fizycznej i od strony duchowej. A wszystko to kończy się dramatem moralnym. Pół wieku temu nikt nie uwierzyłby, że telewizor może być poważnym zagrożeniem, źródłem powstania nałogu, i to wyjątkowo niebezpiecznego. A co powiedzieć o uzależnianiu się od internetu oraz innych technicznych środków przekazu, zniewalających wolę? Sytuacja jest groźna. Wola człowieka staje się coraz to słabsza, a dar wolności niesłychanie poważnie zagrożony. Kultura naszych czasów przestaje bowiem być kulturą, a staje się nawykiem wskutek rezygnacji człowieka z wolności.

Potrzebna jest pomoc duchowa. Czas najwyższy zatroszczyć się o religijną odnowę, gdyż tylko współpraca człowieka z Panem Bogiem będzie w stanie dokonać odnowy ludzkiej woli. Pisze o tym Tomasz á Kempis w „Naśladowaniu Chrystusa” (Księga 3, 3). Przytacza słowa Pana Jezusa, jakby dające o sobie znać w jego duszy. „To, czego nie rozumiesz czytając, zrozumiesz w dniu nawiedzenia. W dwojaki sposób mam zwyczaj nawiedzać moich wybranych: pokusą i pociechą. Każdego dnia podaję im dwie nauki: jedną, gdy karzę ich wady; drugą, gdy zachęcam do wzrastania w cnocie [...]. Kto moje słowa słyszy i lekceważy je, ten ma swego sędziego w dniu ostatecznym”.

Mając więc na uwadze wychowanie człowieka do trzeźwości, czyli poprawniej mówiąc – do wolności, wypada patrzeć na osobę ludzką w sposób integralny. O tym często mówił Papież Benedykt XVI. Integralne spojrzenie na osobę ludzką dopomaga każdej i każdemu z nas w spokojnym likwidowaniu każdej szczeliny, poprzez którą do naszej woli wdzierać się może zło. A te szczeliny to nieumiejętność właściwego korzystania z czasu, to łatwe poddawanie się lenistwu, to zbyt szybkie uzależnianie się od współczesnych środków komunikacji społecznej.

Integralne wychowanie zakłada zdrowe i odpowiedzialne korzystanie ze środków religijnych, z sakramentów świętych, a zwłaszcza z sakramentu pokuty i Eucharystii. Ważna jest również modlitwa, także o indywidualnym charakterze.

Nie można dopuszczać do pustki w duszy ludzkiej. Nie można się godzić na pozorne wykorzystywanie czasu. Ale należy przypominać sobie o życiu ziemskim i życiu wiecznym. O tej perspektywie, którą zawdzięczamy Zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. Wtedy bowiem i tylko wtedy człowiek jest w stanie dobrze odczytać sens pobytu na ziemi. A to ukaże mu także krótkość tego pobytu, a z kolei dzięki temu łatwiej będzie można odnaleźć motywację do właściwego i pełnego wykorzystania czasu ziemskiego z myślą o życiu wiecznym. O tej rzeczywistości, w której „mieszkań jest wiele”.

Przy takim spojrzeniu na życie troska o trzeźwość, o wolności sumienia, wszelkie wysiłki zmierzające do uwalniania człowieka od nałogów, czyli od straszliwej niewoli, znajdują wyjątkowo solidne uzasadnienie, nabierają też jaśniejszych rumieńców. I tego życzę wszystkim Czytelnikom: trzeźwymi bądźcie.

Ks. bp Antoni P. Dydycz OFMCap biskup drohiczyński senior
Nasz Dziennik, 21 czerwca 2014

Autor: mj