Pozostali w Sejmie
Treść
Liderzy Samoobrony są zadowoleni z osiągniętych wczoraj wyników. Zwracają uwagę, że to niska frekwencja spowodowała, iż Samoobrona uzyskała taki rezultat. Według wstępnych sondaży, partia ta uzyskała około 10 proc. głosów i zajęła czwarte miejsce.
Przed ogłoszeniem wstępnych sondaży liderzy Samoobrony zapowiadali, że będą cieszyć się niezależnie od tego, jaki będzie wynik. Przeczuwając jednak słaby rezultat, mówili, że "wybory w Polsce wygrały środki masowego przekazu, a nie programy wyborcze". Zapowiedzieli, że od swojego programu nie odejdą, będą z konsekwencją i uporem przedstawiać go społeczeństwu. - Mamy nadzieję, że mądre i inteligentne społeczeństwo dokona prawidłowego wyboru. Jeżeli nie dzisiaj, to na pewno w przyszłości. My na pewno się nie załamiemy i z Polski nie wyjedziemy - mówił Andrzej Lepper, przewodniczący Samoobrony.
Jednak po ogłoszeniu sondaży dających Samoobronie nikłe poparcie nie było zapowiadanej radości. Kierownictwo partii odpowiedzialnością za kiepski wynik obarczyło wyborców. - Trudno się cieszyć, jeśli wynik jest taki jak cztery lata temu, chcieliśmy mieć lepszy - stwierdził Andrzej Lepper. Dodał, że sukcesem Samoobrony jest samo pozostanie na scenie politycznej. - Nie można mówić o porażce. Spodziewaliśmy się, że będzie niska frekwencja, i dlatego wynik jest taki, a nie inny. Jestem przerażony, że około 60 proc. naszego społeczeństwa mówi "nie" wyborom, to jest dramat - stwierdził Lepper. Zapowiedział, że jego partia będzie się starała robić wszystko, aby społeczeństwo zrozumiało, że wybory są obowiązkowe i świadomie głosowało. Według niego, ludzie zapominają, że ten jeden dzień daje im szansę zdecydowania o przyszłości Polski. - Niestety nie udało się przekonać ludzi i to jest porażką, a nie wynik. Będziemy patrzeć PO i PiS na ręce, będziemy ich rozliczać z tego, co obiecywali w kampaniach - podkreślił Lepper. Według niego, dużym sukcesem jest samo utrzymanie się na scenie politycznej.
Robert Popielewicz
"Nasz Dziennik" 2005-09-26
Autor: ab