Pozorowana debata o strefie euro
Treść
Z Januszem Szewczakiem, głównym ekonomistą Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych, rozmawia Marta Milczarska
Podczas jutrzejszej debaty sejmowej parlamentarzyści zajmą się paktem fiskalnym Unii Europejskiej, który ma przyjąć Polska…
– To niesłychanie ważna debata, bo dotyczy niebezpiecznego dla Polski paktu fiskalnego. To tak naprawdę wyrzeczenie się suwerenności ekonomicznej, oddanie ostatnich atrybutów władzy nad budżetem krajowym w ręce zagranicznych decydentów z Unii Europejskiej. Polityka fiskalna to atrybut wolności narodu i wpływu przedstawicieli naszego kraju na kształt budżetu, jest ona podstawą demokracji na świecie. Takie „przepychanie kolanem” tego paktu, które obecnie obserwujemy w działaniach rządu Donalda Tuska, naruszają Konstytucję RP, gdyż tylko w trybie art. 90 Konstytucji można by tego typu aktu zrzeczenia się znaczącej części suwerenności dokonać. Wydaje się, że przedstawiciele części tej patriotycznej sceny politycznej nie powinni brać udziału w czymś takim jak pakt fiskalny, niesłychanie niebezpieczny dla suwerenności i bardzo kosztowny dla Polski. W konsekwencji może się okazać, że trzeba będzie znaleźć ponad 20 miliardów euro środków na pomoc ewentualnym bankrutom w UE, jeżeli byśmy wzięli na siebie dobrowolnie funkcjonowanie tego paktu.
Coraz więcej mówi się o rozpoczęciu dyskusji na temat wprowadzenia Polski do eurostrefy, na 26 lutego prezydent zwołał Radę Gabinetową w tej sprawie…
– Niestety ta dyskusja o wejściu Polski do strefy euro jest pozorowana, bo trudno uznać za publiczną debatę rozmów Marka Belki, prezesa NBP, z Jackiem Rostowskim, premierem Tuskiem i wicepremierem Piechocińskim. Z reguły u nas debata na temat euro odbywa się bez przeciwników szybkiego wchodzenia do euro. To jest charakterystyczne dla takich debat. Trzeba jednocześnie zaznaczyć, że euro nam się kompletnie nie opłaca, a skoro tak jest, to powinniśmy wejść do niej jak najpóźniej.
A co najważniejsze nie jest prawdą, ja bym powiedział jeszcze mocniej, jest bzdurą to, co mówi minister Rostowski, że kryzys w strefie euro już się zakończył. Widać, co dzieje się nadal w Grecji, Portugalii, Hiszpanii, a to dopiero początek kłopotów strefy euro.
Jakie wymagania Polska musi spełniać, by wprowadzić walutę euro?
– Obecnie nie spełniamy żadnych standardów, jesteśmy również objęci procedurą nadmiernego deficytu i sytuacja gospodarcza dramatycznie się w Polsce pogarsza, rośnie zadłużenie. Mam niestety wrażenie, że minister Rostowski po prostu ukrywa olbrzymią część tego długu przed statystykami, Unią Europejską i społeczeństwem polskim. Finanse publiczne, a zwłaszcza dochody budżetowe, są w katastrofalnej sytuacji – to pokazał już budżet zeszłoroczny, w którym zabrakło blisko 20 miliardów złotych z podatku VAT. A sytuacja w tym roku będzie jeszcze gorsza, ponieważ wchodzimy w recesję.
Jeśli chodzi o samo euro, to przecież ono jest jednym z głównych powodów dzisiejszych kryzysów i bankructw krajów południa Europy. To jest pieniądz dla bogatych, dobrze zorganizowanych państw takich jak Niemcy. Kolejnymi powodami, dla których nie powinniśmy przyjąć tej waluty, są słabnący eksport Polski oraz załamanie konsumpcji, produkcji i inwestycji. Trudno chyba będzie zrozumieć Polakom, jak mają wyżyć za 200 euro, skoro koszty utrzymania i ceny mamy już prawie jak w Niemczech. Teraz priorytetem rządu powinno być harmonizacja płac, stworzyć nowe miejsca pracy dla Polaków oraz wspierać politykę prorodzinną. Miejmy też nadzieję, że do czasu, kiedy będziemy spełniali warunki wejścia do strefy euro, euro już nie będzie.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik Poniedziałek, 18 lutego 2013Autor: jc