Pozew za pozew
Treść
Poseł Platformy Obywatelskiej Konstanty Miodowicz złożył w warszawskiej prokuraturze doniesienie o przestępstwie, jakie jego zdaniem miał popełnić minister koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann, twierdząc niedawno, że Miodowicz miał udział w inwigilacji partii politycznych przez kontrwywiad UOP, którym kierował w latach 90. Były szef kontrwywiadu twierdzi, że słowa ministra Wassermanna powodują utratę zaufania potrzebnego do pełnionego przez niego stanowiska. Kilka tygodni wcześniej minister Wassermann złożył w prokuraturze zawiadomienie, w którym wskazywał, że szefując kontrwywiadowi UOP, Miodowicz nadużył swoich uprawnień.
- Złożyłem zawiadomienie w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie tydzień temu i czekam na wszczęcie postępowania - powiedział "Naszemu Dziennikowi" poseł Konstanty Miodowicz, były szef kontrwywiadu UOP. O całej sprawie dopiero wczoraj poinformowała Polska Agencja Prasowa. Pytany o prawdziwą datę złożenia w prokuraturze doniesienia, Miodowicz reaguje agresją. - Ja chyba wiem lepiej! - krzyczy w rozmowie z nami.
Złożenie pozwu przeciwko Zbigniewowi Wassermannowi poseł Miodowicz zapowiedział wtedy, gdy poczuł się urażony wypowiedzią ministra koordynatora służb specjalnych, który sugerował, że w czasach, gdy Miodowicz kierował kontrwywiadem UOP, służba ta inwigilowała prawicę.
W swoim piśmie poseł powołuje się na art. 212 kodeksu karnego, który przewiduje do dwóch lat pozbawienia wolności dla tego, kto w mediach pomawia inną osobę o takie postępowanie, które może narazić ją na utratę zaufania potrzebnego dla piastowania danego stanowiska. Odwołanie się do tego artykułu wskazuje na klasyczny "pozew o zniesławienie" rozpatrywany przez sąd najczęściej na drodze postępowania cywilnego lub też sprawy karnej z powództwa cywilnego. Chcieliśmy wyjaśnić, dlaczego Miodowicz wybrał drogę postępowania prokuratorskiego, nie zaś sądowego. Pytany o to parlamentarzysta po raz kolejny zareagował bardzo emocjonalnie: - Jest pan ofiarą manipulacji medialnych!
Dopiero po chwili, już spokojniej, tłumaczył, że nie chodzi mu o zniesławienie, ale o ograniczenie w możliwości wykonywania obowiązków związanych z jego stanowiskiem, poprzez pomówienie skutkujące ewentualną utratą zaufania publicznego - a to jego zdaniem powinno stać się przedmiotem prokuratorskiego dochodzenia. Sęk w tym, że za tą formułką mimo zapewnień Miodowicza kryje się jednak, na co wskazuje paragraf 212 kk, pospolite "zniesławienie" rozstrzygane zazwyczaj na drodze cywilno-prawnej. Poseł nie jest bowiem urzędnikiem państwowym, którego znieważenie podlegałoby tzw. ściganiu z urzędu. Czy Miodowicz o tym nie wie, czy też celowo wybrał drogę prokuratorską, by w przypadku odmowy wszczęcia postępowania oskarżyć prokuraturę o "upolitycznienie" - czas pokaże.
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2006-11-04
Autor: wa