Poza kontrolą opozycji
Treść
W ciągu kilku najbliższych tygodni Platforma Obywatelska poprzez zmiany personalne obsadzi kierownicze stanowiska w ABW, Agencji Wywiadu, Służbie Kontrwywiadu Wojskowego ludźmi powiązanymi z ugrupowaniem Donalda Tuska. Jednocześnie wczoraj koalicja "liberalno-ludowa", dzięki wsparciu postkomunistów z LiD, poprzez zmniejszenie liczby członków sejmowej speckomisji odebrała opozycji możliwość skutecznej kontroli nad działaniami służb specjalnych. Taka sytuacja ma miejsce po raz pierwszy od kilkunastu lat i może grozić niekontrolowanym i bezkarnym wykorzystywaniem służb do celów politycznych. W proteście wobec takich działań PiS wycofało swoich kandydatów ze składu komisji.
- Przygotujemy audyt dotyczący sytuacji tak w ABW, jak i w CBA i wszystkich pozostałych służbach specjalnych. W zależności od wyników tego audytu dokonywać będziemy ewentualnych zmian kadrowych i strukturalnych - powiedział "Naszemu Dziennikowi" Paweł Graś (PO), były przewodniczący sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych.
Taka deklaracja polityka Platformy Obywatelskiej to nic innego jak zapowiedź "czyszczenia" służb specjalnych i obsadzania ich swoimi ludźmi. Takich zamiarów nie ukrywają przedstawiciele nowej koalicji rządowej w stosunku choćby do CBA. W kuluarach mówi się o zmianie ustawy o CBA tak, by można było odwołać obecnego jej szefa Mariusza Kamińskiego. Na jego miejsce PO ma już swoich kandydatów- nieoficjalnie wymienia się Julię Piterę lub Marka Biernackiego.
Trwa cichy "wewnątrzśrodowiskowy" konkurs na szefów Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Agencji Wywiadu. Sytuacja, w której partie rządzące obsadzają służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo państwa swoimi ludźmi, to norma i nie ma w tym nic niezwykłego, tym bardziej że do tej pory swoistym wentylem bezpieczeństwa było pozostawienie kontroli nad tymi formacjami sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych, w której przewodnictwo przypadało tradycyjnie - opozycji. Od wczoraj jednak koalicja PO - PSL wsparta głosami polityków LiD pozbawiła prawicową opozycję praktycznie kontroli nad służbami specjalnymi. Platformie udało się wyeliminować PiS z rzeczywistej możliwości kontroli przez zmniejszenie składu komisji z 7 do 5 osób. - To "granie" bezpieczeństwem, w sytuacji gdy mamy pięć rodzajów służb, gdy mamy do czynienia z bardzo poważnymi zagrożeniami związanymi z terroryzmem, zagrożeniami bezpieczeństwa energetycznego - mówił dziennikarzom Zbigniew Wassermann (PiS).
PiS, które do speckomisji zgłosiło kandydatury Antoniego Macierewicza i Zbigniewa Wassermanna, domagało się, by w speckomisji zasiadało siedmiu posłów: trzech z PO, dwóch z PiS i po jednym z PSL i LiD. Posłowie zdecydowali jednak w głosowaniu, że komisja będzie liczyła 5 członków: dwóch z PO, po jednym z PiS, PSL i LiD. Biorąc pod uwagę zaskakującą dyspozycyjność LiD wobec PO, oznacza to, że opozycja dysponuje zaledwie jednym głosem (nie licząc LiD) na pięć. To uniemożliwiłoby praktycznie przegłosowanie jakiegokolwiek wniosku kontrolnego.
- To jest oczywiste nadużycie, złamanie standardów, praktyki także uprzedniej kadencji, to posunięcie wskazujące, że w komisji mają się dziać rzeczy niedobre, że komisja zamiast kontrolować służby, teraz w trakcie prac tego rządu będzie zajmowała się rzekomymi nadużyciami z poprzedniego okresu. Będzie po prostu wykorzystywana politycznie - uważa premier Jarosław Kaczyński.
Mimo wielu wniosków, by nie wykorzystywać tak ważnej komisji do politycznych rozgrywek, koalicja pozostała nieugięta. W trakcie ostrej dyskusji nie brakło momentów zakrawających na śmieszność - jak wtedy, gdy przedstawiciele postkomunistów z SLD: Wojciech Olejniczak i Tadeusz Iwiński występowali w roli "obrońców demokracji", wypominając PiS "niedemokratyczne działania" w minionej kadencji. - W tym Sejmie są dwa rodzaje opozycji: PiS jest opozycją wobec rządu, a SLD - wobec PiS - ironizował premier Jarosław Kaczyński.
Z kolei posłowie PiS na wczorajszej konferencji prasowej w Sejmie mówili, że zostały złamane "podstawowe zasady demokracji", a ograniczenie składu komisji określili jako "igranie z bezpieczeństwem". Zdaniem ministra Zbigniewa Wassermanna (PiS), to właśnie sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych jest jedynym "zewnętrznym organem" kontroli nad służbami, gdyż właśnie to ciało zajmuje się opiniowaniem aktów prawnych i rozporządzeń, kandydatów na stanowiska szefów, kierunków działań służb, opiniowaniem międzynarodowej współpracy. Według Wassermanna, pięcioosobowa komisja "to może być wygodna sytuacja dla rządzących, bo komisja nie będzie mogła dostatecznie głęboko, dostatecznie rzetelnie sprawować swojej podstawowej funkcji kontrolnej".
Ostatecznie w proteście przeciwko zmniejszeniu liczby członków komisji do pięciu PiS wycofało swoich kandydatów zgłoszonych do jej składu. - PiS wycofuje swoich posłów, bo nie może się zgodzić, by manipulowano Komisją ds. Służb Specjalnych, by ją upolityczniano - mówiła poseł Małgorzata Sadurska (PiS).
Wojciech Wybranowski
"Nasz Dziennik" 2007-11-15
Autor: wa