Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Powrót legendy

Treść

Polacy we Lwowie reaktywowali po 70 latach jeden z najstarszych i najbardziej zasłużonych dla polskiej piłki klub - Pogoń. Klub ten w okresie międzywojennym czterokrotnie sięgał po mistrzostwo kraju, co czyniło go wówczas najlepszą i najbardziej utytułowaną ekipą w Polsce. Choć teraz o podobnych sukcesach póki co z braku pieniędzy nie ma mowy, to włodarze klubu zapewniają, że chcą nawiązać do chlubnych tradycji zespołu z Wacławem Kucharem i Michałem Matyasem w składzie, a poprzez sport propagować polskość i patriotyzm.

Drużyna Pogoni Lwów zagrała w minioną sobotę w halowym turnieju piłki nożnej w Suwałkach. Był to pierwszy po II wojnie światowej występ tego legendarnego zespołu w naszym kraju, który przypomniał lub uświadomił, że po 70 latach przerwy on znów istnieje.
- Pogoń Lwów została założona w zaborze austriackim, kiedy nie było Polski na mapie Europy. Tworzyli ją ludzie wyznający patriotyczne wartości, jak np. rodzina Kucharów. Dziś, w czasach łatwego przyznawania obywatelstwa wyróżniającym się sportowcom, trudno to sobie wyobrazić, ale np. Tadeusz Kuchar zrezygnował z przygotowań olimpijskich, aby nie wystąpić w 1912 r. w Sztokholmie w reprezentacji Austro-Węgier - wspomina Andrzej Zator, członek Stowarzyszenia Sympatyków Pogoni Lwów. Jego przedstawiciele o reaktywacji klubu myśleli i marzyli od lat, długo wydawało się to jednak niemożliwe i nierealne. Wreszcie sprawę wzięła w swoje ręce lwowska młodzież. W 2007 roku pojawił się pomysł skupienia młodych Polaków - mieszkających, pracujących lub studiujących we Lwowie - wokół sportu. Prym w tych działaniach wiedli stypendyści fundacji "Semper Polonia". Początkowo spotykali się raz na jakiś czas, by rozgrywać między sobą mecze piłki nożnej. Z czasem chętnych przybywało i zrodziła się idea, aby działaniom nadać kształt formalny. - Pomyśleliśmy, że nie mamy polskiego klubu, a Lwów przed wojną tętnił sportowym życiem. Działało, i to z powodzeniem, mnóstwo drużyn, Pogoń, Czarni, Lechia, Hasmonea, Sparta. Najsłynniejszą z nich była Pogoń, dlatego postanowiliśmy spróbować ją reaktywować. Mieliśmy świadomość, że w ten sposób bierzemy na swoje barki wielką odpowiedzialność, bo Pogoń była symbolem, legendą - opowiada Marek Horbań, prezes klubu. W grudniu 2008 roku Horbań, razem z piłkarzami i wicekonsulem Marcinem Zieniewiczem podjęli ostateczną decyzję i w ciągu kilku miesięcy opracowali statut i oddali go do rejestracji. Zespół był już wtedy dobrze zorganizowany i prowadzony. Na trenerskiej ławce siedział Włodzimierz Mandziak, znany i doświadczony szkoleniowiec, w przeszłości pracujący m.in. w Karpatach Lwów i Dunajcu Nowy Sącz. - Jego przyjście było przełomem, bo pokazało, że nie chcemy bawić się w prowizorkę i reaktywować Pogoni tylko dla samej reaktywacji. Myślimy o przyszłości, mamy nadzieję zaistnieć na sportowej mapie, a swym członkom zapewnić fachową opiekę - dodaje Horbań.
Reaktywacja Pogoni w kręgach jej sympatyków wywołała ogromną radość i nadzieję. - Jako że jestem synem Kresowiaka, informację o odrodzeniu klubu przyjąłem entuzjastycznie. Fakt ten może mieć duże znaczenie dla Polaków zamieszkujących Lwów i Lwowszczyznę. Szczególnie młodsze pokolenie, interesujące się sportem i uprawiające sport, zyskuje coś, co integruje, podnosi na duchu, podtrzymuje polskość. Jednocześnie w Polsce, również wśród młodszego pokolenia, z pewnością przyczyni się do wzrostu zainteresowania Kresami, Lwowem i historyczną Pogonią. Odrodzona Pogoń może przecież zawitać na mecze towarzyskie do miast i klubów, gdzie osiedlili się i działają Kresowianie. A może kiedyś Pogoń Lwów powróci do polskiej ligi? - mówi z nadzieją Andrzej Zator.
Do odrodzonego klubu zaczęło zgłaszać się coraz więcej młodych ludzi, studentów, uczniów polskich szkół nr 10 i 24. Problemem był brak własnego stadionu i bazy, który zresztą trapi Pogoń do dziś. 10 października 2009 r. na wynajętym stadionie "Szkolar" Pogoń rozegrała pierwszy po II wojnie światowej oficjalny mecz - z Polonią Chmielnicki. Wygrała 2:0 po bramkach Pawła Winiarskiego. - Dla nas, Polaków żyjących we Lwowie, legenda Pogoni zawsze była żywa. Kiedy tylko pojawiła się szansa jej reaktywacji, postanowiliśmy zrobić, co w naszej mocy, by w tym dopomóc. Od lat staraliśmy się propagować polskość na różnych płaszczyznach, kulturalnych, politycznych, ekonomicznych, teraz otrzymaliśmy możliwość czynienia tego poprzez sport - przyznaje Winiarski, który znalazł już swoje miejsce w najnowszej historii lwowskiej drużyny.
Brak bazy i stadionu to obecnie największa bolączka klubu. Pogoń musi je wynajmować, co za jeden tylko mecz pociąga za sobą koszt 1200 hrywien, a to równa się (niemal) średniej miesięcznej pensji. Wprawdzie do końca roku drużyna piłkarska ma podpisaną umowę sponsorską z PZU Ukraina, cały klub wspiera "Semper Polonia", to jednak za mało. - Fundacja jest z nami od początku, zakupiła nam pierwsze stroje, opłacała hale, w których mogliśmy trenować - mówi Horbań. Klub ma plany na przyszłość, chciałby się rozwijać, myśli o otwarciu sekcji siatkówki. - Na roczną działalność potrzebujemy budżetu w wysokości 500 tysięcy hrywien. Żeby zrealizować wszystkie pomysły, musielibyśmy tę sumę pomnożyć co najmniej przez dwa - kontynuuje prezes. Dziś piłkarze Pogoni nie są wynagradzani, klub chciałby w niedalekiej przyszłości zapewnić im przynajmniej zwrot kosztów przejazdów i ciepły posiłek. Żeby zrealizować wszystkie te plany, to potrzebni są prywatni sponsorzy.
A drużyna spisuje się coraz lepiej. Obecnie występuje we lwowskiej BiznesLidze futsalowej (czyli piłki nożnej halowej) i wygrywa w niej mecz za meczem, pokonując faworyzowanych rywali. - Sami jesteśmy zaskoczeni tymi wynikami - śmieje się Horbań. - Zaczynamy od najniższych klas, taka jest naturalna kolej rzeczy. Mamy nadzieję krok po kroku piąć się wyżej, zaangażowanie piłkarzy jest niesamowite - dodaje.
Ambicji nie ukrywają zawodnicy. - Sama gra w Pogoni to już zaszczyt, ale chcemy, by klub był widoczny i poprzez sportowe sukcesy. Cieszymy się, że nasze występy wywołują także życzliwość w Polsce, to dodaje nam sił - nie ukrywa Paweł Winiarski.
Marzenia? To baza. Wszyscy wierzą, że spełni się obietnica polskiego rządu i we Lwowie powstanie pierwszy poza granicami naszego kraju "Orlik". Jeśli tak się stanie, Pogoń otrzyma miejsce, na którym będzie mogła trenować i rozgrywać swe mecze. - Na razie nie mamy potwierdzenia, cały czas czekamy. Z wiarą, która nigdy nas nie zawiodła - kończy Marek Horbań. Czy to realne? - Przymierzamy się do budowy kompleksu we Lwowie, myślimy o nim, ale musimy znaleźć odpowiednie rozwiązanie z formalnoprawnego punktu widzenia. "Orliki" są bowiem budowane z pieniędzy publicznych, inwestorami są polskie gminy. Lwów leży na Ukrainie, przymierzamy się zatem do rozmów z tamtejszą Polonią, by partycypowała w kosztach - mówi Jakub Kwiatkowski, rzecznik prasowy Ministerstwa Sportu i Turystyki. Pomysł jest, na konkrety trzeba jednak poczekać. Wiadomo tylko, że na "Orliku" Pogoń by do końca nie skorzystała, bo w swej idei ma on służyć dzieciom i młodzieży, a poza tym znajdują się na nim małe boiska. Resort sportu wprowadza obecnie pilotażowy program "Orzeł" zakładający budowę boisk pełnowymiarowych. - Być może we Lwowie powstałby zatem "Orzeł", ale na razie to tylko spekulacje - dodaje Kwiatkowski.
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-12-22

Autor: wa