Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Powrót do Bożego Narodzenia

Treść

Trzy ostatnie wiersze z pierwszego ogniwa cyklu „Taniec posłuszeństwa albo słomiana mata” S. Hedwig (Silja Walter) OSB poświęca Bożemu Narodzeniu. Dramatyczna lakoniczność dotychczasowych utworów nagle znika. W zgrzebną, nie do końca obłaskawioną codzienność wkracza nagle zupełnie inny świat. Takie są trochę święta Bożego Narodzenia. Co prawda dzisiaj mocno, a nawet nieco natarczywie, uprzedza je wszechobecną już od końca listopada reklama, w nawale codziennych spraw jednak nie mamy raczej wystarczającego czasu i energii, aby się do tych świąt należycie przygotować. Dlatego właśnie coraz ważniejszy jest Adwent. Ale i też coraz bardziej gubimy się w przygotowaniu do tych świąt. Może jest w nas zbyt wiele niełatwych wspomnień z nimi związanych – czy nawet ran? Rok temu Boże Narodzenie obiecywał nam może zbliżenie z kochaną osobą, z czego teraz pozostał tylko ból w sercu i zaschłe łzy…? Może i tym razem będą daleko ci, których kochamy – i z którymi tyle lat byliśmy na święta razem…? Zapewne wiele innych wątków może po prostu uczynić Boże Narodzenie trudnym – jeśli nie niemożliwym do spokojnego przeżywania.

W klasztorze benedyktyńskim przeżywanie świąt naznaczone jest rytmem liturgii. Ona otula i leczy to wszystko, co mogłoby boleć nasze serce. Tworzy przestrzeń bezpieczeństwa i dystansu. Nie liczą się wtedy nasze bóle, ale perspektywa Tajemnicy, pulsująca od wieków niezwykłymi tekstami i melodiami. Wobec tego wszystkiego ludzkie małe lęki i knowania muszą się zatrzymać – przynajmniej na chwilę. Wszystko jest szczególne, co podkreślają malownicze, domowe zwyczaje niektórych klasztorów: procesja przez rozświetlony świecami krużganek, granie kolęd na flecie, spotkanie z gośćmi po pasterce przy grzanym winie. Skrzący się za oknem śnieg i mróz zwiększają tylko żar tej świątecznej atmosfery.

W Bożonarodzeniowych rytuałach każdy ma swoją rolę. To tak, jakby liturgia na ten wieczór wyszła z kościołów i chciała nas wziąć w swoje ramiona, osłaniając od codziennych kłopotów i napięć.

Od wieków taka właśnie krzepiąca i wspólnoto-twórcza była rola rytuału. Dlatego tak ważne dzielenie się opłatkiem, tradycja wigilijnej wieczerzy, kolędy. To wszystko ocala istotę Bożego Narodzenia przed naszą małością i życiową nieporadnością. Opłatek, wyłącznie polski zwyczaj, jest jednoznacznym odniesieniem do Eucharystii. Może Boże Narodzenie ułatwi nam odnaleźć zagubione gdzieś w dzieciństwie zachwycenie liturgią? Liturgiczne i rytualne świętowanie razem budują wspólnotę – także rodzinną. Dając każdemu ważne i niepowtarzalne miejsce. I to może ujęło Sr. Hedwig Gomer?

W jej opisie wieczoru Bożego Narodzenia jest tyle oczarowania i ciepła, tyle miłości i pokory – może nawet zaskoczenia niezwykłością Bożego Narodzenia w klauzurze:

I płonie w noc Bożego Narodzenia
Słodka mała aleja
Z czerwonych i błękitnych świec
Ku celom
Na płytkach
Poprzez krużganek
Potem Gomer ma zagrać
Na bambusowym flecie:
Gloria
Stokrotne Gloria
Aż wszystkie siostry się obudzą.

Choć nie pisze o tym dosłownie, można mieć wrażenie, że Gomer jest na nowo małą dziewczynką, z wypiekami na twarzy oczekującej pierwszej gwiazdki na niebie, podglądającej czy już Aniołek przyniósł pod choinkę prezenty, nieco speszoną koniecznością odświętnego ubrania (kokarda nie da się ułożyć tak, jak trzeba). Boże Narodzenie jest jak Matka, do której się zawsze wraca by poczuć się bezpiecznie jak nigdy potem. Przy niej zawsze jesteśmy dziećmi. Co ciekawe, jakby do tego odnosi się św. Benedykt rozpoczynając w swojej Regule rozdział o pokorze:  Co by się jednak stało, gdybym nie myślał pokornie, gdybym wynosił moją duszę? Postąpiłbyś z moją duszą, jak z małym dzieckiem na łonie jego matki (Ps 130,2 Wlg.) (RB 7, 14)

O co chodzi w tych słowach? Różni komentatorzy rozmaicie to tłumaczą. Ale może chodzi po prostu o powrót do stanu sprzed naszego permanentnego życiowego kombinowania, które nas nieustannie tyle i coraz więcej kosztuje? Wtedy potrafiliśmy włożyć całe serce w grę na bambusowym flecie, przejąć się dogłębnie wielką misją budzenia wszystkich na Pasterkę, a zaczarowany taniec świateł i cieni nocy Bożego Narodzenia sprawiał, że nasze serce biło jak nigdy potem – świeczki, choinkowe lampki odbijały się w szybie okna na tle lasu rozjaśnionego śnieżnymi czapami; nie wiadomo było, gdzie się kończył pokój a zaczynał świat…

Może trzeba odnajdywać te wspomnienia z dzieciństwa – tym wnikliwiej, im skuteczniej działa jeszcze nasza pamięć. Wspomnienia te mają taką noc, że niwelują dystans do tej chwili życiowej, w której obecnie jesteśmy – może nawet bardzo daleko od czystości i niewinnego zachwytu dziecinnych Bożych Narodzeń. Pozwalają uwierzyć, że jeszcze nie wszystko stracone. Są wręcz po to, by wszystko odzyskać – tak, jak trafnie opisał to poeta:

A podobno jest gdzieś ulica
(lecz jak tam dojść? którędy?)
ulica zdradzonego dzieciństwa,
ulica Wielkiej Kolędy.
Na ulicy tej taki znajomy,
w kurzu z węgla, nie w rajskim ogrodzie,
stoi dom jak inne domy,
dom, w którym żeś się urodził.
Ten sam stróż stoi przy bramie.
Przed bramą ten sam kamień.
Pyta stróż: „Gdzieś pan był tyle lat?”
„Wędrowałem przez głupi świat.”
Więc na górę szybko po schodach.
Wchodzisz. Matka wciąż taka młoda.
Przy niej ojciec z czarnymi wąsami.
I dziadkowie. Wszyscy ci sami.
I brat, co miał okarynę.
Potem umarł na szkarlatynę.
Właśnie ojciec kiwa na matkę,
że już wzeszła Gwiazdka na niebie,
że czas się dzielić opłatkiem,
więc wszyscy podchodzą do siebie
i serca drżą uroczyście,
jak na drzewie przy liściach liście.
Jest cicho. Choinka płonie.
Na szczycie cherubin fruwa.
Na oknach pelargonie
blask świeczek złotem zasnuwa,
a z kąta, z ust brata, płynie
kolęda na okarynie:
LULAJŻE, JEZUNIU
MOJA PEREŁKO,
LULAJŻE, JEZUNIU,
ME PIEŚCIDEŁKO.

„Selfie z Regułą” to nowy cykl felietonów, których autorem jest Bernard Sawicki OSB, obecnie wykładowca w Papieskim Ateneum św. Anzelma w Rzymie i Koordynator Instytutu Monastycznego.

Źródło: ps-po.pl, 5 grudnia 2017

Autor: mj

Tagi: Powrót do Bożego Narodzenia