Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Powiernictwo Pruskie zaskarży Polskę

Treść

Z przewodniczącym Ziomkostwa Śląskiego, przedstawicielem Związku Wypędzonych, członkiem CDU i prezesem rady nadzorczej Powiernictwa Pruskiego Rudim Pawelką, rozmawia Waldemar Maszewski

Czy żywi Pan jakiekolwiek nadzieje, że podobnie jak w przypadku polskich Żydów, również Niemcom wysiedlonym po II wojnie światowej uda się uzyskać od reprezentacji polskiego rządu zapewnienie o jakiejś formie odszkodowań?
- Polski rząd nadal nic nie mówi o jakichkolwiek odszkodowaniach dla niemieckich wypędzonych, a przypominam, że wśród nich także byli Żydzi. My, Niemcy, także straciliśmy nasze majątki, z tym że o nas ciągle w Polsce się milczy. To, co polski premier powiedział w Stanach Zjednoczonych o uchwaleniu prawa do rekompensat za żydowskie mienie, jest mało satysfakcjonujące nawet dla samych Żydów, bowiem dotyczy tylko tych z polskim obywatelstwem, a gdzie inni, na przykład niemieccy Żydzi? Wśród osób, które skarżą w Strasburgu Polskę o odszkodowania, są także Żydzi.

Czyli problem, Pana zdaniem, nie został rozwiązany?
- Problem pozostał w zasadzie nietknięty, bowiem my, wypędzeni (w tym także Niemcy i niemieccy Żydzi), oczekujemy podobnego traktowania jak inni. Przecież nawet Serbia stworzyła regulacje prawne, które pozwolą na wypłacanie odszkodowań dla wszystkich Niemców naddunajskich lub umożliwią częściowe oddanie ich utraconych po wojnie majątków. Rząd serbski przeznaczył już na ten cel 3 miliardy euro.

Czy Powiernictwo Pruskie będzie składać następne pozwy o odszkodowania przeciwko Polsce?
- Jeszcze nie mogę dokładnie powiedzieć, kiedy dokładnie złożymy następne pozwy. Jedno mogą potwierdzić, że tym razem nasze skargi będą złożone w Stanach Zjednoczonych, bowiem uznaliśmy, iż jedna skarga w Strasburgu wystarczy, ale więcej nie chcę nic mówić na ten temat.

Może Pan podać jakiś przybliżony termin?
- Terminu jeszcze nie znam, ale przygotowania trwają. Mam nadzieję, że polski rząd jednak zdecyduje się na stworzenie ustawy zezwalającej na wypłatę odszkodowań dla powojennych wypędzonych lub na oddanie ich majątków, wtedy sytuacja się zmieni. Przypominam, że Polska do tej pory nie uchwaliła ani prawa do restytucji, ani prawa rehabilitującego niesłusznie wypędzonych obywateli niemieckich.

Jak, Pana zdaniem, powinna wyglądać owa uchwała rehabilitacyjna?
- Tak jak rosyjska uchwała o rehabilitacji Niemców, którzy po wojnie znaleźli się na terenach rosyjskich w latach 1943-1956. Nawet Rosjanie uznali to za słuszny krok, tylko Polacy nie chcą uznać rehabilitacji niemieckich wypędzonych. Przypominam, że każdy, kto niesprawiedliwie został ukarany, któremu w Polsce zabrano majątek i którego wygnano, nie ma prawa do rehabilitacji. W tym wypadku polskie władze traktują kolektywnie wszystkich Niemców jako winnych.

Ile czasu daje Pan polskiemu rządowi na stworzenie odpowiedniej uchwały?
- Nie stawiam tego tak konkretnie, ale myślę, że pół roku powinno wystarczyć.

Jeżeli tak się nie stanie, to złożą Państwo skargi do sądów w USA?
- Tak, tak właśnie można to ująć, jeżeli nic się nie poruszy w tej sprawie, to tak postąpimy. Zaangażowaliśmy dużą kancelarię adwokacką, która sformułuje odpowiedni wniosek i w naszym imieniu złoży w Ameryce.

Co więc powinni teraz uczynić Polacy?
- Polacy muszą przyznać się wreszcie do tego, że postąpili z nami niezgodnie z prawem, dokładnie jak my, Niemcy, przyznaliśmy się do niesprawiedliwości i czynów niezgodnych z prawem podczas okresu nazistowskiego. Każdy, z którym postąpiono bezprawnie i był dyskryminowany ze względu na przynależność do pewnej grupy narodowej (w tym wypadku niemieckiej), musi zostać przez kraj, który dokonał tego czynu, zrehabilitowany. Każdy niemiecki wypędzony ma prawo usłyszeć od Polaków, że został niesłusznie wypędzony i potraktowany bezprawnie. Zgodnie z obecnym stanem prawnym w Polsce nie może tego usłyszeć, a przecież musi być tym ludziom wrócona godność.

Czy ma Pan nadzieję, że obecny rząd Platformy Obywatelskiej pójdzie Wam na rękę?
- Myślę, że obecnie rozmawia się z polskim rządem lepiej niż z poprzednikami, ale jego stanowisko jest cały czas takie samo i nas nie satysfakcjonuje. Wydaje mi się, że polskie społeczeństwo jeszcze nie jest wystarczająco w tym względzie wyedukowane i nie jest w stanie zrozumieć, na czym polega nasza krzywda. Rozmawiałem w roku 2003 z kardynałem Józefem Glempem podczas pobytu w Polsce i zapytałem go, czy nie mógłby wykonać (wypowiedzieć) jakichś pojednawczych gestów wobec niemieckich wypędzonych. Wtedy polski kardynał odparł, że zdaje sobie sprawę z wielu tragedii, jakie spotkały także niemieckie społeczeństwo, ale jednocześnie stwierdził, iż Polacy nie zrozumieją takich gestów, więc musi odmówić. To samo jest, moim zdaniem, z premierem Tuskiem, który na pewno by chciał coś zrobić w kierunku wypędzonych, ale po prostu nie może.

Czy wierzy Pan w możliwość pojednania polsko-niemieckiego?
- Na chwilę obecną problemem jest to, że w odróżnieniu od Niemiec, Polacy ciągle nie potrafią zmierzyć się ze swoją historią, również z jej ciemną stroną. Wiele spraw ciągle jest w Polsce kamuflowanych - tak jak na przykład właśnie wypędzenia Niemców. Bez szczerego zmierzenia się z całą swoją historią nie da się porozumieć. U nas jest inaczej, my mówimy i nam wolno mówić o wszystkim tym, co złego Niemcy zrobili, w Polsce jeszcze długo będziemy na to czekać. Myślę, że bardzo trudno będzie doprowadzić do prawdziwego i szczerego pojednania. Na razie nie widzę żadnych znaków ku temu w Polsce. Wręcz odwrotnie - na przykład pojednaniu nie może służyć odsłonięty w Warszawie pomnik Romana Dmowskiego, który był zarówno antysemitą i nacjonalistą.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Powiernictwo Pruskie domaga się w złożonych w Strasburgu pozwach przeciwko Polsce odszkodowań lub zwrotu mienia utraconego na polskich ziemiach zachodnich w wyniku postanowień konferencji poczdamskiej w 1945 roku.
"Nasz Dziennik" 2008-03-15

Autor: wa