Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Poufna wizyta w głośnej sprawie

Treść

Z Dietrichem von der Schulenburgiem, dyrektorem biura prasowego pełnomocnika rządu Angeli Merkel ds. kultury i mediów Bernda Neumanna, rozmawia Waldemar Maszewski

Jak dokładnie wygląda plan podróży do Polski sekretarza stanu do spraw kultury i mediów?
- Nie umiem panu precyzyjnie odpowiedzieć, ale potwierdzam, że Bernd Neumann wraz z delegacją przybędzie do Warszawy. Jest to efekt porozumienia, do jakiego doszło w Berlinie między kanclerz Angelą Merkel a polskim premierem Donaldem Tuskiem.

Jaki jest cel tej wizyty?
- Głównym celem jest poinformowanie strony polskiej o projekcie stworzenia w Berlinie centrum dokumentacyjnego dotyczącego wypędzeń pod nazwą "Sichtbare Zeichen" ("widoczny znak").

Z kim spotka się minister Neumann?
- Tego niestety nie wiem i mogę tylko przekazać informację, że do wizyty dojdzie. Dojdzie także do rozmów, które odbędą się dzisiaj.

Czy może Pan chociaż częściowo zdradzić, czy Bernd Neumann będzie przekonywał polski rząd do udziału w niemieckim projekcie?
- Jeżeli dokładnie przyjrzymy się, w jakich okolicznościach doszło do tego spotkania i jak odbywały się rozmowy kanclerz Merkel i premiera Tuska, to należy przypuszczać, że jedynie poprzez udzielanie polskiej stronie informacji na temat projektu nie uzyskamy polskiej akceptacji w tej sprawie.

Czy niemiecki rząd ma nadzieję, że teraz Polska złagodzi swoje stanowisko w sprawie "widocznego znaku"? Czy będzie prowadził dyplomatyczną ofensywę w tym kierunku?
- Mogę jedynie powtórzyć, że celem niemieckiej delegacji jest poinformowanie polskiego rządu o planach "Sichtbare Zeichen". Więcej nie mam nic do powiedzenia.

Jaka jest właściwie różnica pomiędzy Centrum przeciwko Wypędzeniom a "Sichtbare Zeichen"?
- To mnie martwi, że już od wielu miesięcy, a nawet lat próbuje się porównywać Centrum przeciwko Wypędzeniom i "Sichtbare Zeichen", a to jest zupełnie coś innego. Przypominam, że "widoczny znak" jest projektem rządowym, przy tworzeniu którego muszą oczywiście uczestniczyć także osoby poszkodowane, ponieważ to ich dotyczy. Podobnie dzieje się przy tworzeniu każdego pomnika czy innego centrum pamięci. Ale ten projekt jest i pozostanie w gestii rządu.

Proszę mi w związku z tym powiedzieć, co będzie z Eriką Steinbach. Czy otrzyma swoje miejsce w projekcie "Sichtbare Zeichen"?
- Wie pan, nie jestem politykiem i nie chcę zajmować stanowiska w tej sprawie, ale muszę przyznać, że dyskusja na ten temat w Niemczech trwa.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-02-05

Autor: wa