Potrzeba trzech zwycięstw
Treść
Polskie koszykarki awansowały do drugiej rundy odbywających się w naszym kraju mistrzostw Europy, ale rozpoczną ją bez zwycięstwa na koncie. To zdecydowanie utrudnia drogę do ćwierćfinału, jednak nie czyni jej nierealną. Aby znaleźć się w najlepszej ósemce, Biało-Czerwone będą musiały wygrać trzy czekające je spotkania, w tym z broniącymi tytułu Francuzkami.
Do drugiej rundy zakwalifikowało się 12 drużyn (po trzy czołowe z każdej z czterech grup), które utworzyły dwie grupy, E i F. Polki oraz Hiszpanki i Czarnogórki, rywalizujące do tej pory w grupie C, trafiły do F, obok najlepszych zespołów grupy D: Łotwy, Francji i Chorwacji. Rywalizację rozpoczną z dwoma porażkami na koncie, bo wygrana z Niemkami nie została wliczona. Reprezentantki tego kraju odpadły bowiem z turnieju. Co to oznacza? Kłopoty i bardzo długą i ciężką drogę do ćwierćfinału i ewentualnie czołowej piątki mistrzostw. Jak wiadomo, lokata w niej gwarantuje udział w turnieju kwalifikacyjnym do przyszłorocznych igrzysk w Londynie. Była głównym zadaniem, z jakim nasze zawodniczki przystępowały do Eurobasketu. Dziś wydaje się szalenie trudnym do zrealizowania, ale wciąż realnym. Podopieczne Dariusza Maciejewskiego muszą jednak wygrać wszystkie trzy czekające ich spotkania. Teoretycznie awans mogłyby dać dwa zwycięstwa, ale nastawianie się na taki scenariusz byłoby wielkim ryzykiem. Polki musiałyby bowiem czekać na korzystne dla siebie rozstrzygnięcia w meczach konkurentek, co zawsze stanowi niewiadomą. Sytuacja jest ciężka, zwłaszcza że poza Chorwacją Biało-Czerwonym przyjdzie walczyć z doskonałymi zespołami. Francuzki bronią tytułu, ale w pierwszej rundzie przegrały z Łotyszkami, co z kolei wystawia doskonałe świadectwo tej drugiej drużynie. Aby skutecznie z nimi powalczyć, nasze reprezentantki będą musiały wspiąć się na wyżyny i zagrać niemal bezbłędnie od pierwszej do ostatniej minuty. A z tym bywało do tej pory różnie, czego najlepszym przykładem był poniedziałkowy mecz z Hiszpankami. Przez ponad pół godziny Polki toczyły z nimi wyrównany, twardy bój, nawet prowadząc kilkoma punktami. W końcówce się jednak pogubiły, zaczęły popełniać błędy (w całym spotkaniu zanotowały aż 23 straty, przy 8 rywalek) i wyraźnie przegrały 63:78. I właśnie w wyeliminowaniu tego elementu może tkwić klucz do ewentualnego sukcesu. Jeśli nasze zawodniczki ustabilizują grę, nie będą tak często przeplatać momentów bardzo dobrych z bardzo słabymi, mogą postawić się faworytkom. Nie jest tajemnicą, że więcej atutów mają Francuzki i Łotyszki, bardziej doświadczone i utytułowane, co nie znaczy, że są poza zasięgiem. Nie są. - Na razie zrealizowaliśmy plan minimum, jednak oczywiście chcielibyśmy więcej. Szkoda, że wyszliśmy z grupy z zerowym dorobkiem, bo to powoduje, że każde kolejne spotkanie będzie dla nas meczem o wszystko. Musimy wygrywać - powiedział trener Maciejewski. Optymizmu, mimo trudnego położenia, nie straciły jego podopieczne. - Wierzymy, że zacznie nam dopisywać szczęście, a że na mistrzostwach nie ma drużyn poza zasięgiem, pokazała Łotwa, pokonując Francję. Mamy nadzieję, że też sobie z nimi poradzimy. Żałujemy spotkania z Hiszpanią, bo była w naszym zasięgu. Nie wykorzystałyśmy szansy, w decydujących momentach każda z nas próbowała na siebie wziąć ciężar gry i podjęłyśmy kilka błędnych decyzji. To zaważyło - przyznała Ewelina Kobryn, liderka naszej reprezentacji. Jak wiele dla niej znaczy, pokazał właśnie poniedziałkowy mecz, który zakończyła z dorobkiem 20 punktów i 13 zbiórek. Po pierwszej rundzie koszykarka Wisły Kraków zajmuje ósmą lokatę w klasyfikacji najskuteczniejszych (średnio 14 pkt na mecz) oraz czwartą w zbiórkach (8,7) i blokach (1,3). Optymizmem przed czekającymi Polki arcytrudnymi meczami może napawać fakt, że w reprezentacjach Francji i Łotwy nie ma... naturalizowanych Amerykanek. Właśnie koszykarki urodzone za oceanem były pierwszoplanowymi postaciami przegranych starć i z Czarnogórą, i Hiszpanią, na co zwrócił uwagę Maciejewski. - Nie da sie ukryć, że w obu tych spotkaniach Amerykanki zrobiły różnicę. Z Czarnogórą przegraliśmy 17 punktami, Anna de Force zdobyła ich 18. Hiszpanii ulegliśmy różnicą 15, a Sancho Lyttle rzuciła 18. To o czymś świadczy - powiedział. Wczoraj w mistrzostwach był dzień przerwy, co nie znaczy, że Polki miały wolne. Rano zajmowali się nimi lekarze i masażyści, po południu normalnie trenowały. Na szczęście w drużynie nie ma kontuzji, panuje za to bojowy duch. Wszyscy wierzą, że na tych mistrzostwach jeszcze wiele dobrego może się zdarzyć.
Dziś Polki zagrają w Łotyszkami (20.30), w piątek z Chorwatkami (18.00), a w niedzielę z Francuzkami (20.30).
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2011-06-22
Autor: jc