Potęga Beethovena
Treść
Program koncertu rozpoczynającego 40. Międzynarodowy Festiwal "Wratislavia Cantans" wypełniła wspaniała, monumentalna "Missa solemnis" D-dur op. 123 L. van Beethovena, prowadzona batutą Tadeusza Strugały.
Pierwotnie "Missa solemnis" miała być skomponowana na uroczystość ingresu kardynała, arcyksięcia Rudolfa Habsburga (syna cesarza Leopolda II) obejmującego arcybiskupstwo w Ołomuńcu. Jednak Beethoven - wbrew zapowiedziom - nie zdążył ukończyć dzieła przed ingresem, praca nad nim zajęła mu nie planowany rok, lecz aż pięć lat. Ostatecznie "Mszę uroczystą" ukończył w 1823 roku, a prawykonanie odbyło się rok później w Petersburgu. Od tego czasu "Missa solemnis" uznawana jest za największe dzieło instrumentalno-wokalne Beethovena, który mówił o nim jako o "najbardziej udanym produkcie swego ducha". Kompozytor nigdy nie słyszał swojego dzieła, nie dożył też wydania jego partytury, co stało się dopiero w 1827 roku, kilka dni po jego śmierci.
Monumentalne rozmiary "Mszy" i rozbudowany aparat wykonawczy składający się z chóru mieszanego, kwartetu solistów (sopran, alt, tenor, bas), orkiestry symfonicznej wspomaganej przez organy sprawiają, że wykonywana jest stosunkowo rzadko. Ale jeżeli już, to każdorazowo jest to muzyczne święto. Tak też było na wrocławskim koncercie, którego wykonawcami było grono znakomitych artystów: Czeski Chór Filharmoniczny z Brna, polska orkiestra Sinfonia Varsovia oraz kwartet doskonałych solistów: Dorothee Jansen - sopran, Jadwiga Rappé - alt, Colin Balzer - tenor, i Ronnie Johansen - bas. Całość prowadził znakomity dyrygent Tadeusz Strugała, który obdarzył "Mszę" ogromnym ładunkiem emocji, symfonicznym rozmachem i zadbał, by było to prawdziwie wielkie muzyczne święto.
Pod jego precyzyjnym, a zarazem dynamicznym kierownictwem "Missa solemnis" zabrzmiała z należną jej potęgą, ujmując przy tym wyrazistą i przejrzystą artykulacją oraz zwartą i potoczystą narracją. Jeżeli dodamy do tego znakomitą grę orkiestry, piękne i nasycone brzmienie chóru oraz świetne zestrojenie kwartetu solistów, to dopiero wtedy obraz porywającego wykonania beethovenowskiego dzieła będzie w miarę pełny.
Adam Czopek
"Nasz Dziennik" 2005-09-21
Autor: ab