Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Poskarżył się na policję, sam jest oskarżony

Treść

Zatrzymany przez policję wiosną 2008 roku Grzegorz Braun - reżyser, scenarzysta i publicysta, broni swego dobrego imienia przed wrocławskim sądem. Choć bez powodu brutalnie powalono go na ziemię, skuto w kajdanki i poturbowano, to w reakcji na skargę, sam został oskarżony o nakłanianie funkcjonariuszy do zaniechania czynności służbowych i pobicie jednego z nich. Proces na wniosek policjanta oskarżającego reżysera toczy się za zamkniętymi drzwiami.
Grzegorz Braun, reżyser, scenarzysta i publicysta, został zatrzymany przez nieumundurowanych funkcjonariuszy policji w kwietniu 2008 roku, kiedy we Wrocławiu odbywała się demonstracja NOP i ONR, zorganizowana z okazji rocznicy mordu w Katyniu. Braun nie był uczestnikiem manifestacji, lecz jej obserwatorem. Kiedy reżyser dotarł na miejsce, demonstracja była już spacyfikowana przez policjantów uzbrojonych w broń długą i miotacze gazu łzawiącego.
Mimo zapewnień, że nie stawia oporu, reżyser został powalony na bruk i skuty w kajdanki przez zabezpieczających akcję cywilnych funkcjonariuszy. - Ja tylko chciałem, by cywile się wylegitymowali. Jeżeli jakiś policjant traci panowanie nad sobą, kiedy się go prosi o tak prostą sprawę, to co zrobi, gdy znajdzie się w rzeczywiście trudnej sytuacji? - zauważa Braun.
Chwilę później któryś z funkcjonariuszy wyłamał zatrzymanemu palce. Potem reżyser trafił na komisariat, gdzie był przetrzymywany przez trzy godziny. Sporządzono protokół z zatrzymania, którego Braun nie podpisał. - Złożyłem za to zeznania, bo chciałem, by moja relacja przyjęła formę urzędową. Co znamienne: na pytanie, w jakim charakterze mam być przesłuchany, funkcjonariusz oznajmił, że "w charakterze świadka". Zapytałem go, odkąd świadków sprowadza się w kajdankach i "rzuca na glebę". Wyjaśnił mi, że "nie ma informacji o jakichkolwiek podejrzeniach" i nie ma "podstaw do stawiania mi żadnych zarzutów" - relacjonuje reżyser.
Po zajściu Braun złożył skargę na postępowanie policji we wrocławskim sądzie oraz na ręce miejscowego komendanta policji. Szczegółową relację Brauna opublikował w maju 2008 r. miesięcznik "Opcja Na Prawo". - Komendant nie odpowiedział na moje pismo, tylko czekał na rozstrzygnięcie sądu. Ten jesienią 2008 roku oddalił moją skargę, nie przesłuchawszy żadnych świadków. Potem podobnie uczynił komendant - dodaje.
W zamian wrocławska policja wszczęła dochodzenie wobec Brauna. Reżyser został wezwany na komisariat i był przesłuchiwany przez tego samego funkcjonariusza, który w czasie kwietniowego zajścia podkreślał, że reżyser występuje w charakterze świadka. Teraz Braunowi zarzucono "nakłanianie policjantów do zaniechania czynności służbowych" i poturbowanie jednego z nich. Sprawa trafiła na wokandę jesienią 2008 roku. Braunowi grozi kara do pięciu lat pozbawiania wolności. Już na pierwszej rozprawie na wniosek policjanta, głównego oskarżającego, sąd wykluczył możliwość udziału publiczności w kolejnych rozprawach.
- Gdybym był istotnie winien tego, o co mnie oskarżają, to znaczyłoby to, że jestem perfidnym łobuzem, groźnym nie tylko dla otoczenia, ale i dla państwa, bo targnąłem się nie tylko na funkcjonariusza, ale jeszcze rozpowszechniam - z punktu widzenia policji i prokuratury - jakieś fałszywe informacje, wręcz oczerniam organa władzy państwowej. Należałoby więc nie utajniać rozprawy, ale pokazać mnie całemu światu i publicznie napiętnować - dodaje.
W efekcie zarówno dziennikarze, jak i publiczność przestali pojawiać się w sądzie. Do tego w prasie ukazały się wzmianki opisujące zdarzenie na podstawie informacji uzyskanych od policji i prokuratury.
- Żaden z tutejszych "dziennikarzy śledczych" nie trudził się, by uzyskać jakikolwiek mój komentarz. Sprawa trwa już półtora roku rok, a ja, nie licząc najbliższych i adwokata, zostałem sam wobec zmowy moich fałszywych oskarżycieli - dodaje Braun.
Obecnie trudno przewidzieć, jak długo sprawa będzie się toczyć przed sądem. Na rozprawy nie stawia się bowiem świadek powoływany przez Brauna, a sąd nie korzysta ze środków "zachęcających" do stawiennictwa. Ów świadek to zastępca szefa komisariatu, na który dowieziono reżysera w kwietniu 2008 roku.
- Z mojej perspektywy jest to świadek ważny, bo wydaje mi się, że dwa lata temu miał on świadomość, iż jego koledzy "przedobrzyli". Doprowadził do tego, że mogłem zadzwonić do bliskich i adwokata, co wcześniej mi uniemożliwiano, po czym grzecznie odprowadził mnie do drzwi komisariatu. Chciałbym go zapytać, czy to jest rutynowe postępowanie wobec przestępcy, który ośmielił się targnąć na nietykalność funkcjonariusza - dodaje.
W ocenie reżysera, choć nie ma świadków w swojej obronie, to na jego korzyść przemawia dokumentacja policyjna. Niestety sąd oddala pytania reżysera zmierzające do ujawnienia sprzeczności w dokumentacji i zeznaniach policjantów.
- Przeciwko mnie zmówiła się grupa policjantów, patronuje im prokuratura, a sądy przyklaskują. Ja nie mam nic w tej sprawie do ukrycia i bardzo chętnie odpowiadam na każde pytanie - dodaje Braun.
Marcin Austyn

Autor: jc