Porozumienia wciąż nie widać
Treść
Do sześciu głodujących od wtorku górników kopalni "Budryk" wczoraj dołączyło kolejnych czterech. Podziemny protest okupacyjny prowadziło nadal 150 osób, a na powierzchni zakład blokowało kolejne kilkaset. Wczoraj górnicy, którzy nie zdecydowali się na przyłączenie do protestu, otrzymali propozycję pracy w innych kopalniach Jastrzębskiej Spółki Węglowej - nikt z oferty nie skorzystał. Strajkujących wsparły żony, które w Warszawie chciały spotkać się z ministrem gospodarki.
Wczoraj liczba głodujących kilometr pod ziemią górników kopalni "Budryk" w Ornontowicach wzrosła do 10. Na poziomie 700 metrów okupację prowadziło 150 osób. Na powierzchni zakład okupowało kilkuset związkowców. Był to już 31. dzień strajku w kopalni, której pracownicy walczą o podwyżki wynagrodzeń. Jak poinformowała nas Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzecznik JSW, górnicy, którzy nie przyłączyli się do strajku w "Budryku", tracą cierpliwość i domagają się od dyrekcji kopalni możliwości podjęcia pracy w swoim zakładzie. Podkreśliła, że górnicy od miesiąca otrzymują tzw. dniówki postojowe, przebywają na wymuszonych urlopach lub na zwolnieniach lekarskich. Tym pracownikom zarząd JSW zaproponował podjęcie tymczasowej pracy w pozostałych kopalniach spółki. Jednak wczoraj żaden górnik z "Budryka" nie skorzystał z podstawionych autobusów. - Ludzie chcą pracować. Nie zamierzają jednak dojeżdżać do innych kopalni należących do JSW. Mówią, że ich zakładem pracy jest "Budryk" i chcą na nim pozostać. Są zdesperowani i zniecierpliwieni. Domagają się zakończenia strajku i przerwania okupacji kopalni, bo nie mogą przez to pracować i normalnie zarabiać. Jeśli sytuacja się nie zmieni, mówią, że wezmą sprawy w swoje ręce - podkreślił Adam Radka, dyrektor ds. pracy KWK "Budryk".
Inaczej sytuację ocenił Wiesław Wojtowicz, rzecznik komitetu strajkowego. Jego zdaniem, odmowa skorzystania z możliwości pracy w innych kopalniach była wyrazem poparcia dla protestujących. - Wielu pracowników jest na okresach próbnych albo inne ważne powody nie pozwalają im włączyć się do czynnej akcji. Popierają jednak nasze postulaty - skomentował.
Górnicy "Budryka" chcą, by ich zarobki były adekwatne do obowiązujących w kopalniach JSW. Chcą zarabiać co najmniej tyle, ile w najgorzej opłacanej kopalni spółki. Chodzi więc średnio o 500 złotych podwyżki. Dotychczasowe negocjacje z zarządem spółki zakończyły się fiaskiem. Powodem tego, według JSW, były zawarte we wstępnym porozumieniu zapisy niezgodne z prawem. W odpowiedzi na takie stanowisko zarządu JSW strajkujący górnicy podkreślili, że wykazali maksimum dobrej woli, dążąc do zawarcia porozumienia. - Jest kłamstwem twierdzenie, że strajk toczy się o zapewnienie bezkarności organizatorów protestu. Ten strajk od początku ma charakter wyłącznie płacowy. To zarząd spółki, a obecnie także przedstawiciel rządu usiłują odebrać temu strajkowi charakter płacowy, nadając mu inny, wygodny dla swej fałszywej argumentacji wymiar - podkreślił w swoim stanowisku Komitet Strajkowy KWK "Budryk".
Na dwa fronty
Strajkujących w kopalni górników wsparły ich żony, których ok. 50 przyjechało wczoraj do Warszawy z nadzieją na spotkanie z Waldemarem Pawlakiem, ministrem gospodarki. Wicepremier w tym czasie był w Lublinie na spotkaniu opłatkowym PSL. Pawlak podkreślił, że przyjazd żon górników do stolicy był niepotrzebny, gdyż rozwiązania sporu należy szukać w Ornontowicach. - Rozwiązanie jest na "Budryku" i te panie doskonale to wiedzą, a cały przyjazd zorganizowali działacze związkowi, którzy teraz dyrygują sytuacją przed ministerstwem. Nie ma powodu ani tam demonstrować, ani wyczekiwać - powiedział wicepremier.
Jednak Ministerstwo Gospodarki było przygotowane na przyjazd kobiet. Od rana budynek resortu był pilnie strzeżony przez funkcjonariuszy policji. Po blisko godzinnej manifestacji do kobiet wyszła Aleksandra Magaczewska, dyrektor departamentu górnictwa w Ministerstwie Gospodarki, na której ręce żony górników przekazały petycję z postulatami, a następnie udały się na spotkanie do warszawskiego Centrum Dialogu Społecznego. Przedstawione żądania były identyczne z postulatami strajkujących.
Marcin Austyn
"Nasz Dziennik" 2008-01-17
Autor: wa