Porażkę zamienić w sukces
Treść
Mimo iż niekorzystny dla siebie wyrok sądu, nakazujący przeproszenie  Bronisława Komorowskiego, politycy Prawa i Sprawiedliwości próbowali  przekuwać na zwycięstwo, sztab Jarosława Kaczyńskiego postanowił złożyć  od niego odwołanie. W ocenie prezesa PiS, wydany przez sąd wyrok nie  jest bowiem właściwy. Do końca ciszy wyborczej, która zapadnie od jutra,  sztaby głównych kandydatów przepychają się w sprawie ewentualnej  debaty, do której mogłoby dojść jeszcze dziś.
Podczas  kampanii wyborczej żaden poważny sztab wyborczy nie może pozwolić sobie  na ogłoszenie jakiejkolwiek porażki. Trudno więc było oczekiwać, iż  nawet po niekorzystnym wyroku sądu sztab wyborczy Jarosława Kaczyńskiego  oraz prezes Prawa i Sprawiedliwości położą uszy po sobie i posłusznie  przeproszą Bronisława Komorowskiego za niesłuszne - według sądu -  insynuacje, jakoby kandydat PO był zwolennikiem prywatyzacji służby  zdrowia. Zaraz po ogłoszeniu wyniku mogliśmy natomiast usłyszeć od  polityków PiS, że nieprawomocny wyrok sądu ma też dobre strony, gdyż  stwierdza, iż Komorowski za prywatyzacją nie jest, co też stanowi  zobowiązanie zarówno dla samego kandydata PO, jak i Platformy do  niewprowadzania w życie rozwiązań umożliwiających sprywatyzowanie służby  zdrowia. 
Jarosław Kaczyński, mówiąc 9 czerwca na wiecu w Lublinie,  iż w niedzielę wrzucimy do urny kartkę wyborczą, albo za sprywatyzowaną  służbą zdrowia, zależną od portfela - czego miał chcieć Komorowski i  Platforma - albo za publiczną, bezpłatną, dla wszystkich, doskonale  musiał zdawać sobie sprawę, iż ponownie słowa te dotkną polityków PO i  będą przed sądem żądać, tak jak w czasie poprzedniej kampanii, ich  sprostowania. Wyrok sądu ma jednak w tej sytuacji wręcz drugorzędne  znaczenie. W głowach wyborców brzmieć będą bowiem słowa kandydata PiS,  że Platforma dąży do sprywatyzowania placówek służby zdrowia - poparte  zresztą zapisami w tej sprawie, w być może nieaktualnym programie PO - a  w placówkach prywatnych może będziemy zmuszeni za leczenie płacić.  Nawet jeśli kandydat PiS przegra w sądzie, sąd uzna, że skłamał i będzie  musiał za swoje słowa przeprosić, nie oznacza to wcale, iż tymi słowami  przegrał także przed wyborcami. 
Jarosław Kaczyński zapewniał  zresztą wczoraj, że jeśli orzeczenie sądu w instancji odwoławczej  również będzie dla niego niekorzystne, to sztab kandydata PiS zrobi  wszystko, co jest zgodne z prawem. Odwołanie sztabu kandydata PiS sąd  rozpatrzy dzisiaj. 
Ewentualną gorycz konieczności przeproszenia  Bronisława Komorowskiego sztab kandydata Prawa i Sprawiedliwości chce  sobie zrekompensować, wywołując do debaty o służbie zdrowia kandydata  Platformy. Dając tym samym sposobność marszałkowi Komorowskiemu  wyjaśnienia całemu społeczeństwu, jakie ma naprawdę poglądy na służbę  zdrowia. Trudno się dziwić w tej sytuacji, że szef klubu PO Grzegorz  Schetyna zarzucił Jarosławowi Kaczyńskiemu, iż chce w ten sposób ukryć  swoją porażkę przed sądem. Zwłaszcza że oba największe ugrupowania wraz  ze swoimi kandydatami zmówiły się chyba, iż w kampanii wyborczej nie  chcą debatować między sobą o przyszłości Polski. Zamiast debaty na  programy kandydatów mamy natomiast przepychanki sztabów o to, kto i  dlaczego nie chce przystąpić do debaty z konkurentem. Zamiast  niewygodnej dla siebie debaty o służbie zdrowia po prostu odmówić, sztab  kandydata PO złożył kontrpropozycję debaty "o wszystkim". Sztab  Komorowskiego doskonale znał jednak zdanie Jarosława Kaczyńskiego, który  konsekwentnie utrzymywał, iż debata generalna tylko tych dwóch  kandydatów powinna odbyć się dopiero przed drugą turą.
Artur  Kowalski
Nasz                                                                                                  Dziennik                                 2010-06-18
Autor: jc