Poniesiemy karę za pieniądze, których nigdy nie widzieliśmy
Treść
Z Dariuszem Adamskim, przewodniczącym Sekcji Krajowej Przemysłu Okrętowego NSZZ "Solidarność", rozmawia Marcin Austyn Mamy walkę o terminy, zyskiwanie na czasie. Ale problemy stoczni to nie jest nic nowego... - My już cztery lata temu mówiliśmy o prywatyzacji i konieczności pozyskania kapitału, żeby przeciąć wegetację, która zaczęła się od rządów SLD. Po wtóre, było to ważne, by wyrzucić ze stoczni politykę. Dziś jest, co jest. To rząd wyznaczył sobie termin z reżimem, że do końca czerwca wybrani zostaną inwestorzy. Dziś ze zdziwieniem obserwuję, kiedy mówi się, że w tych sprawach nie można się spieszyć. Każdy dzień odwlekania wniesienia kapitału do stoczni, każdy dzień odwlekania niezbędnych inwestycji działa na niekorzyść. Nie wiem, jak my ten okres przetrwamy. Dziś mamy tylko nadzieję, że cały proces nie zostanie zamknięty przez upadłość, bo to będzie najgorsze rozwiązanie. Sądzi Pan, że taka decyzja całkowicie dobije stocznie, czy jednak będą one mogły jeszcze funkcjonować? - Dobije stocznie, bo przecież kiedyś nastąpi czas, że trzeba będzie zwrócić pieniądze. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że z tej wielkiej kwoty 5 mld zł stocznie w ogóle nie zobaczyły 85 procent - są to poręczenia i gwarancje. Państwo występuje w roli żyranta na wypadek, gdyby stocznia w danym kontrakcie nie zbudowała statku. Ponieważ nie zdarzył się taki przypadek i stocznie realizowały kontrakty, państwo nie musiało fizycznie wypłacać żadnych poręczeń i gwarancji, co nie zmienia faktu, że pobierało prowizje z tego tytułu. Dziś my musimy ponieść karę według reguł Komisji Europejskiej za pieniądze, których nigdy nie widzieliśmy. Błąd powstał na samym początku, kiedy następowała akcesja Polski do Unii Europejskiej. O branżę stoczniową nikt wówczas się nie upominał, choć to ważna dziedzina gospodarki i już wtedy było wiadomo, że będą procesy restrukturyzacyjne. Malutka Malta zagwarantowała sobie 7 lat okresu przejściowego i nic nikomu do tego, jak ten przemysł jest tam restrukturyzowany. W Polsce bito się do ostatniej chwili o limity, być może ważnej sprawy - mleka w proszku. Dzisiaj konsumujemy tę taktykę negocjacyjną Polski, w której rząd nie miał określonych strategicznych dziedzin polskiej gospodarki. Obecnie tylko prywatyzacja ratuje stocznie czy jest inne rozwiązanie? - Alternatywą jest upadłość. Pojawi się syndyk, który będzie zarządzał masą upadłościową - nie wiem, w jakiej formie, czy poszatkuje ten zakład na małe firemki, czy będzie rozmawiał z ważniejszymi inwestorami, którzy chcieliby przejąć stocznie w całości. Jednak nad syndykiem nie ma już kontroli, on sam - odpowiadając przed sądem - decyduje, co zrobi z zarządzanym majątkiem. Stocznia Gdynia szykuje się do referendum. Możliwe, że sytuacja w sektorze się zaogni? - Cóż mogą zrobić dzisiaj związki, które nie są stroną i nie mają instrumentów decydowania. Mogą pokazywać rzecz najistotniejszą, że nie majątek, nie bilanse, tylko ludzie są podmiotem firmy. Bez ludzi nie istnieje żadna firma. Dziś pokazujemy, że wychodzą stoczniowcy na wiec i są w komplecie, idziemy przez miasto, żeby pokazać, że podmiotem są ludzie i że oczekujemy od najwyższych władz działań i determinacji, by nie dopuścić do upadłości stoczni. Są różne formy, możemy manifestować w Warszawie, możemy tam zbudować miasteczko, jeśli pan premier nadal będzie się ukrywał i nie pojawi się na rozmowach. W końcu jest on w tym państwie pierwszą osobą, która powinna działać w interesie obywateli. Możliwy jest też strajk generalny, jednak my nie chcemy protestować dla samego protestu. Wejście ISD Polska do Stoczni Gdynia będzie dobrym rozwiązaniem? - Jeśli do tego dojdzie, to za parę lat mógłbym powiedzieć, czy to było dobre rozwiązanie. Natomiast, kiedy jesteśmy na tonącym statku i mamy możliwość wejścia na szalupę ratunkową, razem z kolegami ze Stoczni Gdańskiej, to nie dyskutujemy, czy szalupa nam się podoba. Mamy na sumieniu parę tysięcy ludzi w samych stoczniach i ich rodziny. Jest to rozwiązanie, które przynosi kapitał i przynosi plan inwestycyjny dla obu stoczni, który daje nowe urządzenia, nowe technologie i daje szanse na rentowną działalność. Każdy, kto z takim gwarantowanym planem wchodzi, jest dla nas rozwiązaniem. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-07-12
Autor: wa