Pomóżcie mi odzyskać synka
Treść
Z Marzeną Zdebiak, matką 10-letniego Kacpra odebranego jej przez austriacki Jugendamt, rozmawia Marta Ziarnik
W jakich okolicznościach odebrano Pani syna?
- Jugendamt zabrał mi Kacperka, kiedy chciałam odejść od byłego konkubenta i wrócić z synkiem do Polski. Moja decyzja nie przypadła do gustu konkubentowi, który uznał, że nie mam prawa porzucać go po 4 latach związku. Manuel Kolloross przeszkadzał mi w pakowaniu, więc zadzwoniłam po policję, żeby mu uświadomili, iż jestem wolnym człowiekiem, Polką i że wraz z synkiem mam prawo spokojnie wrócić do ojczyzny. Policjanci mnie wyśmiali i powiedzieli, żebym się jeszcze zastanowiła. W tym czasie Manuel Kolloross zadzwonił do Jugendamt-Freistadt, mówiąc, że chcę uciekać do Polski, choć nie zgłosiłam się z synem na badanie u psychologa. Urzędnicy Jugendamtu, którzy przyjechali kilkanaście minut później, zabrali siłą moje dziecko z domu w obstawie policji. Po czym współpracujący z Jugendamtem Oswald Hons zażądał, abym oddała mu paszport Kacpra, ale oczywiście odmówiłam.
Dokąd zabrano Kacpra?
- Kacperek został najpierw umieszczony w szpitalu na oddziale dla dzieci upośledzonych. O tym wiem jednak tylko od syna, który poinformował mnie przez telefon, że obok jego łóżka jest chłopczyk, który - jak to określił - "ma jakąś chorą głowę, ale jest bardzo miły". Spędził tam 5 dni. Nie wiem dokładnie dlaczego, ale pobyt w szpitalu synek określił mi jako coś "bardzo złego, niemiłego". 22 stycznia rano wywieziono gdzieś mojego synka. Nawet nie wiedziałam gdzie, gdyż powiedziano mi jedynie, że jest to placówka socjalna i że nie mam prawa znać ani telefonu, ani adresu dziecka, bo tak zadecydował Jugendamt. Tego samego dnia zadzwonił do mnie były konkubent i pochwalił się, że on wie, gdzie jest Kacper i że podali mu numer telefonu do tej placówki. Ma on więc większe prawa aniżeli ja, rodzona matka. Wtedy dopiero dowiedziałam się, że Kacper przebywa w ośrodku Sozialpödagogische Wohngruppe SOLA w Langenstein.
Na jakiej podstawie austriacki Jugendamt wnioskuje o pozostawieniu Kacpra przy Manuelu Kollorossie?
- Z wypowiedzi pracownika Jugendamtu i ze słów samego Manuela Kollorossa zrozumiałam, że twierdzą oni, iż ma on rzekomo lepsze warunki mieszkaniowo-socjalne na wychowywanie mojego dziecka niż ja. Tymczasem w rzeczywistości pan Kolloross pracuje tylko i wyłącznie na czarno, a dodatkowy, stały dochód zapewnia jemu jedynie renta mieszkającego z nim schorowanego ojca. Dochód z gospodarstwa też jest mały. Poza tym ma on masę długów, pod zastaw których postawił dom. Także jeśli ich nie spłaci, straci wszystko. Gdzie w takim razie jest tutaj stabilność? Poza tym psychologowie i Jugendamt twierdzą, że mój synek ma z Kollorossem dobry kontakt emocjonalny, a ponadto ten mężczyzna, żyjąc i po części opiekując się moim synem, nabrał rzekomo "częściowych praw" do ewentualnej opieki i adopcji mojego dziecka.
Pani mąż jest pozbawiony praw do dziecka lub czy ma je ograniczone?
- Nie. Ojciec Kacpra nigdy nie był pozbawiony praw rodzicielskich. Jednak sąd podczas rozprawy rozwodowej stwierdził, że to ja mam nadrzędne prawo do opieki nad synem.
Jakimi motywami kieruje się Manuel Kolloross, chcąc odebrać Pani dziecko? Czy chodzi o jakieś zatargi, próbę wyłudzenia pieniędzy?
- Manuel Kolloross jest bezpłodny i jest tego świadom, więc walczy o dziecko jak o swoją osobistą maskotkę oraz jako tanią siłę roboczą. Przez cały czas obdarowywał mojego synka prezentami, w zamian żądając od niego bardzo intensywnej pracy w gospodarstwie. Mój synek od 9. roku życia musiał m.in. układać i rozładowywać bale drewna w lesie, pomagać w oborze, zbierać kamienie z pola, spryskiwać płynną trutką chwasty na polach, sadzić drzewka itp. Kolloross traktował go jak zwykłego parobka. Ponadto uważam, że Manuel Kolloross ma skłonności pedofilskie i powinien być niezwłocznie pod tym kątem przebadany psychiatrycznie.
Kacper ma dobrą opiekę w ośrodku, w którym przebywa? W jakim jest stanie?
- Kiedy zobaczyłam synka po raz pierwszy, byłam przerażona. Był niedomyty, miał za długie i przetłuszczone włosy, niedomyte ząbki itp. Skarżył mi się także, że ma za małą bieliznę, przez co wszystko go boli. Od kiedy jest w placówce, bardzo schudł i opuścił się w nauce, a wcześniej był pilnym uczniem. Po ostatniej rozmowie telefonicznej z Kacperkiem czuję, że zaczyna on popadać w jakąś depresję. Sam mi też powiedział, że pomimo iż jest chory, opiekunowie posyłają go na siłę do szkoły. Tłumaczyłam synkowi, żeby się nie poddawał, żeby się uczył i jadł, bo niedługo go stamtąd wyciągniemy. Aby go podtrzymać na duchu, powiedziałam mu, że wiele ludzi pracuje nad tym, żeby mógł wrócić do mnie i żebyśmy mogli wyjechać do Polski. Dlatego z całego serca proszę o pomoc w odzyskaniu synka.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 2010-02-10
Autor: jc