Pomoc zamiast obowiązkowych zerówek
Treść
Minister edukacji Roman Giertych podtrzymał wczoraj swoją deklarację, że nie będzie obowiązkowej zerówki dla pięciolatków. Dodał, że zamierza szeroko wesprzeć program wyrównujący szansę wychowania przedszkolnego dzieci z rejonów ubogich, szczególnie z terenów wiejskich.
Szef resortu edukacji zapowiedział, że poprzez wprowadzenie pomocy rodzinom z terenów ubogich chce zachęcać rodziców do tego, aby posyłali swoje dzieci do przedszkoli. - Naszym zdaniem, to wielka szansa dla dziecka, aby miało lepszy start i możliwości w szkole. Oczywiście, jeśli edukacja przedszkolna jest dobrze prowadzona - stwierdził minister Giertych. Dodał, że MEiN uznaje w tej sprawie wyłączne prawo rodziców do ostatecznego decydowania. Stąd propozycja zamiany obowiązkowego stawiennictwa w szkole pięciolatków na fakultatywny program wyrównywania szans, szczególnie na terenach wiejskich, gdzie nauczanie przedszkolne jest rzadkością. Ta koncepcja, jak podkreślił minister, była skonsultowana z premierem Kazimierzem Marcinkiewiczem. Jako drugi argument podał fakt, że matki, które nie pracują zawodowo, chcą mieć możliwość dłuższego przebywania ze swoimi dziećmi, aby kształtować je i wychowywać. - W moim przekonaniu, odbieranie poprzez państwo tego prawa kobiecie byłoby nieuzasadnioną ingerencją prawa publicznego w prawa naturalne rodziny. Stąd też wolimy, aby decyzje w tej sprawie były podejmowane w sposób odpowiedzialny i wolny przez rodziców - powiedział minister. Zapowiedział również, że zamierza w najbliższych dniach podpisać ramowe porozumienie z organizacjami harcerskimi, zawierające możliwość powrotu harcówek do szkół. - Być może będzie mniej przemocy wśród młodzieży, gdyż będą w coś zaangażowani - uzasadnił.
Resort edukacji poinformował, że przygotowuje projekt "Tani podręcznik" mający na celu wprowadzenie do MEiN i szkół obowiązku nie tylko wyboru podręczników, lecz także dostarczenie ich do ucznia. - Chodzi o to, aby rodzice dostali tani podręcznik i nie mieli kłopotu z jego wyszukiwaniem, gdyż to czasami kosztuje rodzinę połowę pensji - powiedział Giertych. Następnie podkreślił, że w Unii Europejskiej programy związane z podręcznikami w szkołach są tak zbudowane, że rodzicom odpada obowiązek ich szukania. - Będziemy to realizować dla dobra szkoły, rodzin, dzieci i nie poddamy się lobbingowi zarabiających duże pieniądze na podręcznikach szkolnych - dodał. Wejście projektu w życie ma nastąpić w roku 2007 lub 2008. Wicepremier zapowiedział, iż mniej więcej za dwa tygodnie przedstawi konkretne warianty dotyczące realizacji tego projektu.
Kamila Pietrzak
Zostawić w spokoju przedszkolaki, przyjrzeć się podręcznikom
Rezygnacja MEiN z programu wprowadzenia obowiązkowej edukacji przedszkolnej dzieci już od piątego roku życia to dobra decyzja. Wydumany projekt, nad którym prace podjęła ekipa SLD, wpisywał się w całość antywychowawczej ofensywy lewicowych środowisk, z jaką od lat mamy do czynienia w Polsce. Opowiadania, jakoby kształcenie pięciolatków miało służyć "zwiększeniu szans edukacyjnych", można między bajki włożyć. Normalna, zdrowa rodzina, zwłaszcza wielopokoleniowa, jest w stanie dużo lepiej niż szkoła czy przedszkole wyposażyć małe dzieci, zanim wejdą w wiek szkolny - i to zarówno pod względem edukacyjnym, jak i emocjonalnym. Tam natomiast, gdzie rodzina nie może zająć się dzieckiem - powinna wkroczyć opieka przedszkolna. Decyzję jednak należy pozostawić rodzicom.
Jeśli zaś mowa o "zwiększeniu szans edukacyjnych", to warto zwrócić uwagę MEiN na inne źródło uczniowskiej niemocy: jest nim kuriozalna metodyka przyjęta niemal we wszystkich podręcznikach. Polega ona na zerwaniu z zasadą, że najpierw należy nauczyć obserwowania elementarnych zjawisk u podstaw, a potem dokonywać syntezy obserwacji z różnych dziedzin. Zamiast tej starej sprawdzonej metody stosuje się dziś inną, polegającą na symultanicznym przedstawianiu wielu całkowicie różnych zagadnień w ramach jednego przedmiotu, bez prób jakiejkolwiek systematyki. W efekcie - tak na kartach szkolnej książki, jak i w głowach uczniów powstaje kompletny galimatias. Wystarczy spojrzeć, jak wyglądają podręczniki do nauki języków obcych czy historii. Nie sposób wybrać, co jest naprawdę istotne. Jedno z drugiego nie wypływa - żadnych związków logicznych, powiązań przyczynowo-skutkowych, żadnej hierarchii. Po prostu reformatorzy uznali, że uczniom należy dostarczać gotową syntezę wiedzy, pamięciową papkę, zamiast ukierunkowywać ich umysły na proces logicznego myślenia.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2006-05-31
Autor: ab