Pomoc tylko w stanach zagrożenia
Treść
Pracownicy służby zdrowia domagają się 30-procentowej podwyżki wynagrodzeń. Placówki medyczne pracowały wczoraj jak w dni świąteczne. Najbardziej odczuli to pacjenci, którym pomoc udzielana była jedynie w stanach zagrożenia życia, ale - jak twierdzili - solidaryzują się z białym personelem i popierają jego protest. Tymczasem radni odpowiedzialni w sejmiku wojewódzkim za politykę zdrowotną zlekceważyli wczorajszy protest i nie zjawili się na komisji poświęconej sytuacji w służbie zdrowia.
Protest rozpoczął się wczoraj o godz. 8.00. - Zdecydowana większość lekarzy z województwa łódzkiego skorzystała z urlopów "na żądanie" i nie przyszła do pracy - poinformował przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy w regionie łódzkim Sławomir Zimny. W ten sposób rozpoczęli oni protest w placówkach medycznych. Protestujący domagają się 30-procentowej podwyżki wynagrodzeń jeszcze w tym roku. - Protest nie jest wymierzony przeciwko pacjentom, a w ich obronie - powiedział Zimny. - Sytuacja w ochronie zdrowia jest dziś bowiem niebezpieczna nie tylko dla pacjentów, lecz także dla lekarzy - dodał. Wczoraj w Łodzi i w całym województwie większość placówek pracowała jak w dni świąteczne, a pomoc udzielana była jedynie w stanach zagrożenia życia. Do pracy przyszli tylko lekarze dyżurujący oraz kontraktowi. Nie były wykonywane planowane zabiegi i operacje. Technicy radiolodzy z łódzkich szpitali, którzy ze względu na dobro pacjentów nie mogli wziąć jednodniowego urlopu, przyjmowali chorych ubrani na czarno.
Według Zimnego, w proteście uczestniczyło 50 na 56 szpitali w województwie. Do akcji przyłączyły się także przychodnie oraz część niepublicznych zakładów. Jak wynika z szacunków związkowców, w proteście wzięło udział około 9-10 tysięcy lekarzy z 12 tysięcy zatrudnionych w łódzkiej służbie zdrowia.
Tymczasem na posiedzeniu komisji zdrowia w łódzkim sejmiku wojewódzkim, która miała być w całości poświęcona omówieniu problemu podwyżki płac dla białego personelu i sytuacji w służbie zdrowia, nie pojawił się nikt z odpowiedzialnych za kreowanie polityki zdrowotnej. Zabrakło czterech radnych PSL, którzy powinni się tym zajmować - nie przyszedł m.in. wicemarszałek odpowiedzialny za służbę zdrowia Stanisław Olas, zabrakło też przewodniczącego tej komisji Wiesława Stasiaka. W związku z tym radni przerwali obrady.
Akcja protestacyjna pracowników służby zdrowia rozpoczęła się w województwie łódzkim na początku marca od wywieszenia w placówkach białych flag i plakatów informacyjnych. Przygotowana jest przez 12 organizacji działających w ochronie zdrowia - związki zawodowe i samorządy - lekarski oraz pielęgniarski.
Anna Skopinska, Łódź
Paweł Trzciński, rzecznik Ministerstwa Zdrowia:
Ministerstwo Zdrowia i Ministerstwo Finansów wiedzą, że roszczenia pracowników służby zdrowia są zasadne. Chcemy pomóc, bo wiemy, że sytuacja jest trudna i że lekarze powinni dostawać wyższe pensje. Trzeba jednak zrozumieć obecną sytuację rządu - budżet na ten rok jest już dawno zamknięty. Spotykamy się z pracownikami służby zdrowia, włączamy w prace środowisko medyczne - po to, by wypracować dobre rozwiązania na następny rok. Prosimy tylko o cierpliwość - o te dziewięć miesięcy, żebyśmy mogli racjonalnie rozdzielić fundusze na służbę zdrowia i na płace dla personelu medycznego. Gwałtowne rozwiązania, których domagają się protestujący, nie przynoszą rezultatów. Nie chcemy bowiem powtórki ustawy 203, chcemy pomóc.
"Nasz Dziennik" 2006-03-28
Autor: ab