Pomarańczowi zagrają o złoto
Treść
Piłkarze Holandii jako pierwsi zapewnili sobie wczoraj awans do finału mistrzostw świata. Pomarańczowi po wyrównanym meczu pokonali w Kapsztadzie Urugwaj, rozstrzygając sprawę między 70. a 73. minutą. Wówczas w roli głównej wystąpiły największe gwiazdy drużyny - Wesley Sneijder oraz Arjen Robben.
Faworytem spotkania byli Holendrzy, ale ciążyła na nich dużo większa presja. Dla Urugwajczyków sam awans do półfinału był wielkim sukcesem, nikt od nich nie wymagał kolejnych zwycięstw. Pomarańczowi na każdym kroku powtarzali, jak bardzo zależy im na awansie do finału, jak bardzo chcą sięgnąć po złoto. Początek meczu był wyrównany, obie strony przez kilkanaście minut nawzajem się badały. Dwa poważne błędy popełnił za to Rawshan Irmatow. Sędzia z Uzbekistanu dwukrotnie odgwizdał pozycje spalone Edinsona Cavaniego i Diego Forlana - i się pomylił. Do 18. minuty na boisku nie działo się zbyt wiele ciekawego, wtedy na strzał z ponad 30 metrów zdecydował się Giovanni van Bronckhorst. 35-letni weteran holenderskiej drużyny "huknął" potężnie, a piłka po odbiciu się od słupka wpadła w "okienko" urugwajskiej bramki. Pomarańczowi w ten sposób objęli prowadzenie, a van Bronckhorst zapisał na swe konto trafienie marzeń. Bodaj najpiękniejsze na afrykańskim mundialu. Przez kolejne minuty kibice oglądali dramatycznie wyglądającą kontuzję Demy de Zeeuwa (Martin Caceres przy próbie "przewrotki" kopnął go z całej siły w twarz - na szczęście skończyło się na strachu), efektowną akcję Cavaniego zakończoną fatalnym podaniem (gdyby się rozejrzał, mógł kolegom wystawić piłkę jak na tacy), kontrowersyjne starcie w polu karnym, po którym upadł wspomniany już Cavani (zbyt aktorsko, a wydaje się, że Irmatow mógł podyktować "jedenastkę") oraz przewagę Holandii, z której nic nie wynikało. Wydawało się, że do przerwy wynik się nie zmieni, gdy w roli głównej wystąpili Diego Forlan i Maarten Stekelenburg. Kapitan Urugwajczyków uderzył z ponad 25 m, holenderski bramkarz interweniował tak niefortunnie, że piłka wpadła do siatki. Jedyni przedstawiciele Ameryki Południowej w czwórce mundialu w ten sposób wyrównali i mecz rozpoczynał się od nowa.
Pierwsza połowa zaskoczyła Holendrów, którzy nie spodziewali się tak dobrej i mądrej gry rywali. Po przerwie obraz widowiska się nie zmienił, podopieczni Oscara Tabareza nadal poczynali sobie niezwykle konsekwentnie. Nie pozwalali Pomarańczowym rozwinąć skrzydeł, a na dodatek przez długie minuty dominowali. Faworyci swój rytm złapali dopiero po godzinie. Wtedy ruszyli zdecydowanie do przodu, a między 70. a 73. minutą rozstrzygnęli sprawę. Trafić powinni już wcześniej, dokładnie w 69. minucie. Wtedy Fernando Muslera kapitalnie obronił uderzenie Rafaela van der Vaarta, a dobitka Robbena poszybowała ponad poprzeczką. Co się jednak odwlecze... Po kilkudziesięciu sekundach i kolejnej dobrej akcji piłka trafiła do Sneijdera, który strzelił lekko, ale na tyle dokładnie, by kompletnie zaskoczyć Muslerę. Inna sprawa, że Irmatow mógł bramki nie uznać. Stojący na linii strzału Robin van Persie był bowiem na minimalnym spalonym, a że absorbował bramkarza, arbiter miał prawo gola anulować. Nie uczynił tego, a trzy minuty później było po meczu - tym razem Dirk Kuyt znakomicie dośrodkował w pole karne, piłkę głową strącił Robben i podwyższył na 3:1. Urugwaj nie pogodził się jednak z porażką, do końca walczył o swoje. W doliczonym czasie gry Maximiliano Pereira strzelił kontaktowego gola, na wyrównanie zabrakło czasu...
Pierwszy półfinał zakończył się zgodnie z przewidywaniami. Pokonany Urugwaj zasłużył jednak na wielkie słowa uznania, potwierdzając, że w najlepszej czwórce mistrzostw znalazł się nie przez przypadek.
Piotr Skrobisz
Holandia - Urugwaj 3:2 (1:1)
Bramki: Giovanni van Bronckhorst (18.), Wesley Sneijder (70.), Arjen Robben (73. - głową) - Diego Forlan (41.), Maximiliano Pereira (90.). Żółte kartki: Wesley Sneijder, Khalid Boulahrouz, Mark van Bommel - Maximiliano Pereira, Martin Caceres.
Nasz Dziennik 2010-07-07
Autor: jc