"Pomarańczowa koalicja" się nie odrodzi, wybory w grudniu
Treść
Na 7 grudnia Wiktor Juszczenko wyznaczył datę przedterminowych wyborów. Prezydent Ukrainy o spowodowanie obecnego kryzysu, który doprowadził do rozpadu "pomarańczowej koalicji", oskarża premier Julię Tymoszenko. Obóz pani premier jest całkowicie innego zdania i twierdzi, że od początku kryzysu prezydent robił wszystko, by nie doszło do porozumienia. Juszczenko termin wyborów podał w trakcie swojej wizyty we Włoszech, dzień po tym, jak ogłosił w orędziu telewizyjnym, że porzucił poszukiwanie drogi odbudowania rządowej koalicji.
Koalicja, w skład której wchodziły proprezydencka partia Nasza Ukraina - Ludowa Samoobrona i Blok Julii Tymoszenko, rozpadła się na początku września. Do konfliktu między kierownictwami partii doszło po tym, jak ugrupowanie pani premier weszło w nieformalną koalicję z prorosyjską opozycją, Partią Regionów i komunistami, i dzięki ich głosom przyjęło ustawy ograniczające kompetencje prezydenta i upraszczające procedurę jego impeachmentu.
Będą to już trzecie wybory na Ukrainie w ciągu ostatnich trzech lat. Ukraińcy są już wyraźnie zmęczeni tak częstym chodzeniem do urn. Zdaniem komentatorów, oznacza to dość niską frekwencję w wyborach i w efekcie nieznaczną zmianę na scenie politycznej.
Dekret o rozwiązaniu Rady Najwyższej i rozpisaniu wcześniejszych wyborów pojawił się na prezydenckiej stronie internetowej. Juszczenko powołuje się w nim na artykuł 90. konstytucji, zobowiązujący go do podjęcia takiego rozwiązania w razie niesformowania nowej koalicji rządowej w ciągu 30 dni od jej rozpadu. Obecnie największym problemem wydaje się kwestia sfinansowania wcześniejszych wyborów. Parlamentarzyści nie mogą dojść do porozumienia w tej materii i kilkukrotnie już przekładali posiedzenia sejmu dotyczące tej sprawy. Oba zwaśnione stronnictwa, do niedawna tworzące rząd, próbują zrzucać na siebie nawzajem winę za doprowadzenie do takiej sytuacji. Przedstawiciele bloku "Żelaznej Julii" twierdzą, że prezydent w ostatnich dniach nie tylko wyjątkowo obraźliwie wypowiadał się o pani premier, ale także zachowywał się wobec niej ordynarnie. Twierdzą, że celowo nie odbierał telefonów od Tymoszenko, która starała się za wszelką cenę złagodzić zaistniałe spory.
Komentatorzy oceniają, że takie zachowanie Wiktora Juszczenki spowodowane jest faktem, iż postrzega on Julię Tymoszenko jak swojego głównego rywala w następnych wyborach prezydenckich.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2008-10-10
Autor: wa