Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polskie środowiska naukowe powinny zaprotestować

Treść

Z dr. hab. Bogdanem Musiałem, historykiem i politologiem, rozmawia Anna Wiejak

W jaki sposób niemieckie podręczniki do historii przedstawiają Polskę, Polaków i ich historię?
- Zupełnie inaczej to wygląda w szkołach, a inaczej na uczelniach. W szkołach historia Polski jest raczej przemilczana. Na uniwersytetach zaś funkcjonują pojedyncze katedry oraz instytuty, specjalizujące się w tym temacie, aczkolwiek z jakością wydawanych przez nich publikacji bywa różnie. W Niemczech np. nie ma jako takich podręczników czysto akademickich. Każdy wykładowca ustala określoną liczbę lektur, w tym tekstów źródłowych. Dzieje Polski są na niemieckich uczelniach mimo wszystko zagadnieniem niszowym, który w porównaniu do historii Francji, Wielkiej Brytanii czy ZSRR/Rosji jest mało popularny. Jest on uboczny, niszowy, mimo iż Polska jest najbliższym sąsiadem Niemiec. Jeżeli już nawet ktoś zajmuje się dziejami Polski, to nie jest w stanie przebić się ze swoimi pracami do kręgu czołowych historyków, do głównego nurtu dyskursu historycznego.

Jaka jest jakość niemieckich prac badawczych nad historią Polski?
- Różna. Niektóre prace nie są złe, ale jakość niektórych jest wprost porażająca. Czasem publikacje nie rozmijają się z faktografią, ale czasem zawierają w sobie karygodne wprost przekłamania. Sam napisałem kilka recenzji prac doktorskich, a później po prostu odmawiałem ich opiniowania. Ewidentnie brakuje fachowej kadry naukowej. W Niemczech, niestety, nie ma historyków formatu Normana Davisa.

Wśród autorów publikacji historycznych na temat dziejów Polski wymienia się w Niemczech na czołowym miejscu polakożercę Grossa, którego w zasadzie trudno nazwać jest historykiem.
- Rzeczywiście Gross uchodzi w Niemczech za wielkiego eksperta w dziedzinie historii Polski. Jest bardzo często i bardzo chętnie cytowany, ponieważ głoszone przez niego poglądy są Niemcom bardzo na rękę. Niemcy uważają, że Gross rozbija "mit Polski jako wiecznej ofiary". Już w latach 90. ów trend w niemieckiej historiografii był dosyć silny. Obecnie jednak został w znaczący sposób wzmocniony. Oni wypracowali sobie taką kliszę, że Polacy rzekomo stworzyli sobie legendę, że są ofiarami.

Czy pojawiają się w Niemczech głosy przeciwko temu rewizjonizmowi?
- Rzadko. W Niemczech niewielu jest specjalistów z zakresu historii Polski. Stanowią oni przy tym zamknięty krąg, poza który nie są w stanie wyjść. Zatem w sytuacji kiedy pojawia się taki Jan Gross, dziennikarze, którzy najczęściej nie mają pojęcia o istnieniu jakichkolwiek innych publikacji, ponieważ z racji ich niskiego, wręcz niszowego nakładu, nie mają do nich dostępu, akceptują ową zniekształconą wersję dziejów.

Czy to nie jest tak, że aby wejść do tego zamkniętego kręgu, trzeba reprezentować pewne konkretne poglądy?
- Owszem. Do tego kręgu zostaną przyjęte jedynie osoby myślące w konkretny sposób, i to jest oczywiste. W takim małym środowisku funkcjonują wzajemne kontakty, co prowadzi do powstania specyficznej siatki. W tym momencie nie liczą się kwalifikacje, tylko przynależność do danej grupy. Nie jest to korzystne dla nauki niemieckiej.

Czy w środowiskach naukowych da się zaobserwować, że następuje gloryfikacja narodu niemieckiego, wybielanie narodu niemieckiego i rewizjonizm?
- Niezupełnie. Nie w tym środowisku. Ono ma inny pogląd, uważa mianowicie, że Niemcy rozliczyli się z własną przeszłością i stanowią wzór, i to przebija się w niektórych publikacjach. Pojawiają się głosy, że Polacy powinni postąpić podobnie. To nie jest myślenie w stylu Eriki Steinbach, którą - co ciekawe - środowiska te odrzucają. Nie twierdzę, że wszyscy, ale większość naukowców jest do niej nastawiona w sposób krytyczny. Pamiętam, jak w latach 2002-2003, zbierali przeciw niej podpisy. W tej chwili główny problem widzą oni w braciach Kaczyńskich, i to ich obwiniają za wszystkie napięcia w stosunkach polsko-niemieckich. Erika Steinbach zeszła w tym momencie na drugi plan. Warto przypomnieć, że ten sposób myślenia promowały polskie media.

Czemu winni są bracia Kaczyńscy?
- Uczyniono ich odpowiedzialnymi za stan stosunków polsko-niemieckich, co jest absolutną bzdurą, gdyż pogorszenie się stosunków polsko-niemieckich nastąpiło pod koniec lat 90. i wiąże się z niemieckim rewizjonizmem, który w zasadzie trwa do dziś. Wykorzystano to jako broń przeciwko próbie prowadzenia przez Kaczyńskich nowej polityki historycznej. Geremek, Wałęsa i Michnik bardzo Niemcom w tym pomogli.

Z tego wynika, że ci naukowcy wpisują się w ten nurt rewizjonizmu, może nie w takim stopniu jak Steinbach, ale jednak.
- Nie do końca. Jest to po prostu lewicowe środowisko, które ma specyficzne podejście do Polski. Z pewnością nie są to klasyczni rewizjoniści. Zagrożenie dla nich stanowi polski nacjonalizm. Oni nadają na podobnych falach, jak środowisko "Gazety Wyborczej", dlatego się tak świetnie rozumieją.

Czyli uważają oni, że Niemcy są w Unii Europejskiej krajem dominującym i najbardziej wpływowym, natomiast polskie poczucie tożsamości narodowej w pewien sposób burzy próby stworzenia nowego, wspólnotowego człowieka pod dyktando Niemiec?
- To raczej nie jest to. W nich jest głębokie przekonanie, zarówno po stronie lewicowej, jak i prawicowej, że głównymi zagrożeniami są polski nacjonalizm i polski antysemityzm. Z tym trzeba walczyć. Świetnym tego przykładem jest Gesine Shwan. Ona lubi tych Polaków, którzy myślą podobnie jak ona. Wobec innych natomiast nie kryje wrogości. Swego czasu jej studenci pisali listy, protestując w ten sposób wobec moich wypowiedzi. W ten sposób chcieli mnie zmusić, żebym przestał krytykować Grossa. Zarzucali mi, że wspieram polskich antysemitów. Antysemityzm to jest ich konik. Przed czterema laty powstała książka "Armia Krajowa" (Die polnische Heimatarmee"), będąca zbiorem artykułów pod redakcją Bernharda Chiariego. Znalazł się w niej jeden artykuł o Armii Krajowej i antysemityzmie autorstwa Franka Gloczewskiego, jednego z hamburskich historyków. Autor udowadnia w niej, że Armia Krajowa była antysemicka, cytując sfałszowane dokumenty. Naukowcy od ponad 20 lat wiedzą, że są one sfałszowane, ale on wprowadził je ponownie do obiegu. W tej publikacji znalazło się jeszcze wiele artykułów o podobnej jakości.

W tym momencie koło nam się zamyka.
- Tak. Sprawa jest bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Grupa tych historyków jest bardzo hermetyczna i nie ma większego wpływu na niemiecki rewizjonizm, który reprezentuje Steinbach. Co ciekawe, niektóre media w Polsce robią wywiady z niemieckimi naukowcami, którzy nie mają w zasadzie większego dorobku naukowego, i przedstawiają ich w Polsce jako wybitnych specjalistów, podczas gdy w rzeczywistości nimi nie są.

Zatem w pewien sposób siłą rzeczy wpisują się w zafałszowywanie dziejów.
- W pewien sposób tak, gdyż przedstawia polski nacjonalizm jako zagrożenie dla całej Europy. Przy czym tu nie ma prób wybielania strony niemieckiej, raczej jest próba wybielania strony sowieckiej. Uważają, że komunistyczne zbrodnie trzeba zostawić.

To dlatego krytykuje się w Niemczech środowisko związane z Radiem Maryja i innymi dziełami z nim związanymi?
- Dokładnie tak. Dla niemieckich kręgów naukowych Radio Maryja jest uosobieniem polskiego szowinizmu i "klerykalnego nacjonalizmu". Pamiętajmy, że ci ludzie chętnie czytają "Gazetę Wyborczą" czy też "Politykę", które robią tę propagandę. Mają kontakty z takimi osobami, jak Włodzimierz Borodziej. Osoby te nie pozostają bez wpływu na tworzenie wizerunku Polski oraz niektórych polskich mediów.

Czy, Pana zdaniem, Polska powinna zareagować?
- Jak najbardziej. Pamiętajmy jednak, że system demokratyczny nie może niczego narzucać, zatem cała sprawa powinna spotkać się z rzeczową ripostą polskich środowisk naukowych. Nie może być tak, że dyskurs naukowy polega na wymianie komplementów, co dzieje się do dzisiaj między polskimi a niemieckimi historykami. Nie dopuszczają do jakiejkolwiek krytyki, ponieważ wychodzą z założenia, że kolegom się tego nie robi. Nie ma szerokiej, otwartej dyskusji. W ten sposób do niczego konstruktywnego nie dojdziemy.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-09-13

Autor: wa