Polskie "nie" dla nowej umowy UE - Rosja
Treść
Albo Moskwa ustąpi w obszarze polityki energetycznej i zniesie embargo na polską żywność, albo Polska zablokuje porozumienie Unii Europejskiej z Rosją - zapowiadała od kilku dni Warszawa. I słowa dotrzymała. Na wczorajszym posiedzeniu szefów dyplomacji państw Wspólnoty w Brukseli Polska sprzeciwiła się przyjęciu unijnego mandatu na negocjacje nowego porozumienia UE z Rosją. Skoro Moskwa nie respektuje zapisów starej umowy z 1997 roku, nie ma sensu negocjowanie nowej - uzasadnialiśmy naszą decyzję.
Sprzeciw Polski sprawił, że ministrowie Unii Europejskiej nie zatwierdzili wczoraj mandatu na negocjacje nowego porozumienia. Rozpoczną się one na szczycie UE - Rosja 24 listopada w Helsinkach. Teraz sprawa zostanie przekazana w ręce ambasadorów państw członkowskich przy UE, którzy będą o tym jutro rozmawiać. Jednak unijna komisarz ds. stosunków zewnętrznych Benita Ferrero-Waldner stwierdziła, że brak mandatu negocjacyjnego na szczyt w Helsinkach nie doprowadzi do jego odłożenia. Uznała ona, że "kwestia eksportu to dwustronna sprawa pomiędzy Polską a Rosją". Mimo to unijna komisarz zapowiedziała, że wkrótce do Polski uda się kolejna misja techniczna KE, by pomóc naszym władzom wykazać, iż spełniamy wymagania weterynaryjne i fitosanitarne, co kwestionuje Rosja.
Polskie warunki
Polska, reprezentowana w Brukseli przez minister spraw zagranicznych Annę Fotygę, podkreśliła, że nie może być mowy o podjęciu negocjacji z Rosją nowej umowy, skoro nie przestrzega ona zapisów starej, zawartej w 1997 roku, która wygasa w listopadzie przyszłego roku.
Nasze władze przedstawiły dwa warunki, od których uzależniają zgodę na rozpoczęcie negocjacji. Po pierwsze, domagają się rozstrzygnięcia kwestii restrykcji handlowych nałożonych w listopadzie ub.r. przez Moskwę na polskie mięso i artykuły rolne. Po drugie, żądają od Rosji zobowiązania się do ratyfikacji Europejskiej Karty Energetycznej - dokumentu, który znacząco ułatwiłby europejskim inwestorom działanie na rosyjskim rynku.
Początkowo polskie postulaty w sprawie ratyfikowania przez Rosję Karty Energetycznej wspierała Litwa. Jednak - jak twierdzą agencje - litewski minister spraw zagranicznych Petras Vaitiekunas wczoraj deklarował, że jest zainteresowany "kompromisem".
- Rosja wykorzystuje energię jako narzędzie nacisku politycznego. Wykorzystuje również takie narzędzie, jak zakaz wwozu towarów, wobec takich krajów, jak Polska i Gruzja. Proszę się więc nie dziwić, że i my wykorzystujemy narzędzia, jakimi dysponujemy - wyjaśniła stanowisko Polski Anna Fotyga.
Relacje muszą być także korzystne
W odpowiedzi na wywołaną burzę międzynarodową prezydent Lech Kaczyński zapewnia, że Polsce zależy na dobrych stosunkach z Rosją, ale "muszą być to stosunki, które coś Polsce przynoszą". Tymczasem ani embargo nałożone na polskie produkty, ani budowa Gazociągu Północnego (nazywanego obecnie Nord Stream) nie są korzystne dla naszego kraju.
- Moim zdaniem, obecna sytuacja jest konsekwencją wejścia Polski do Unii na takich, a nie innych warunkach - twierdzi poseł Janusz Dobrosz (LPR), zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, komentując powstałą sytuację. Podkreśla też, że jest ona skutkiem wcześniejszych zaniedbań poprzednich władz naszego kraju. Myślę, że będziemy mieli coraz więcej tego typu nieciekawych sytuacji. Bowiem Unia, której Polska jest członkiem, choć deklaruje solidaryzm, w kwestiach własnych stosunków zewnętrznych z Rosją nie patrzy jednak na polskie interesy - stwierdził w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Janusz Dobrosz.
Niestety, okazać się może, że polski sprzeciw jest jedynie pro forma. Jeśli bowiem ze względu na stanowisko Warszawy nowe porozumienie o partnerstwie i współpracy między Unią a Rosją nie zostanie zawarte, Wspólnota przedłuży stare...
A co na to sama strona rosyjska? - Negocjacje między Rosją i Unią Europejską na temat nowego porozumienia o współpracy nie mogą być zakładnikiem problemów z poszczególnymi krajami UE - cytuje wypowiedź Siergieja Jastrzembskiego, doradcy prezydenta Rosji ds. kontaktów z UE, Polska Agencja Prasowa.
Z kolei przewodniczący komisji spraw zagranicznych rosyjskiej Dumy Konstantin Kosaczow oświadczył, że "Polska przy braciach Kaczyńskich nie po raz pierwszy demonstruje niezdolność do działania we wspólnym interesie, stawiając swoje interesy wyżej od interesów Unii Europejskiej". - Należy oczekiwać, że jest to dysonans, na który UE zareaguje" - dodał rosyjski polityk.
Budowanie eurowojska
We wczorajszych rozmowach na szczeblu europejskim wzięli udział także ministrowie obrony. Wczesnym popołudniem Polska, Niemcy, Słowacja, Litwa i Łotwa podpisały porozumienie o utworzeniu unijnej bojowej grupy szybkiego reagowania, która osiągnie gotowość operacyjną w pierwszej połowie 2010 roku. Polska ma dowodzić blisko 1,5-tysięczną armią, w skład której wejdzie 750 naszych rodaków. Ta "unijna grupa bojowa" ma być jedną z dziewiętnastu europejskich armii. Ma być wykorzystywana do wspólnych akcji wojskowych, a tym samym do utrzymywania pokoju i dbania o bezpieczeństwo mieszkańców nie tylko Starego Kontynentu, lecz także innych części świata.
Koszty grup bojowych będą pokrywane przez tworzące je kraje. Minister Radosław Sikorski nie chciał powiedzieć, ile będzie kosztować polski budżet wydzielenie żołnierzy do unijnej grupy szybkiego reagowania. Stwierdził jedynie, że "obronność kosztuje, bo niepodległość kosztuje".
Aneta Jezierska
"Nasz Dziennik" 2006-11-14
Autor: wa