Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polskie F-16 latają dzięki mojemu Ojcu

Treść

Z Michałem Błasikiem, synem gen. Andrzeja Błasika, dowódcy Sił Powietrznych RP, który zginął w katastrofie rządowego Tu-154M niedaleko Katynia, rozmawia Piotr Czartoryski-Sziler
Co skłoniło Pana do spotkania z prezydentem Stanów Zjednoczonych w katedrze polowej?
- Ambasada USA zaprosiła naszą rodzinę na spotkanie z prezydentem Obamą. Moja mama bardzo chciała, abym to ja reprezentował naszą rodzinę na tym spotkaniu. Powiedziała: "Będziesz miał kiedyś co opowiadać swoim dzieciom". Amerykanie jak zawsze, a po katastrofie szczególnie, otaczają naszą rodzinę życzliwością, troską i zrozumieniem. Ciągle pamiętają o trudzie, ogromie pracy i sercu, jakie włożył mój tata w dostosowanie Sił Powietrznych do struktur NATO. Doskonale wiedzą i pamiętają, że to mój tata był liderem we wprowadzaniu polskich Sił Powietrznych do grona najnowocześniejszych w Europie. To on przecierał szlaki i budował pierwsze hangary pod samolot wielozadaniowy F-16. Po wstąpieniu Polski do NATO to on był dowódcą największych i najpoważniejszych natowskich ćwiczeń w naszym kraju. Polskie Siły Powietrzne pod jego dowództwem zawsze były najwyżej oceniane przez natowskich generałów. Amerykanie doskonale pamiętają, że to mój tata wdrożył samolot F-16, wprowadził system szkolenia lotniczego obowiązującego w strukturach NATO i zdynamizował współpracę zagraniczną. Jak mówią polscy generałowie, to mój tata, gen. Błasik, poprzez swoją heroiczną pracę i niesamowity entuzjazm zmienił polskie lotnictwo.
O czym rozmawiał Pan z Obamą?
- Zarówno dla mnie, jak i całej mojej rodziny spotkanie z prezydentem Stanów Zjednoczonych to była bardzo ważna i wymowna chwila. Właśnie w katedrze Wojska Polskiego mój tata często uczestniczył we Mszach Świętych z różnych okazji. Tutaj jest Kaplica Lotników i Kaplica Katyńska, w której umieszczono tablicę z nazwiskami ofiar katastrofy smoleńskiej. W tej katedrze sprawowana była także Msza św. żałobna w dniu pogrzebu mojego taty. Cieszę się, że właśnie w tej świątyni amerykański prezydent oddał hołd wszystkim ofiarom katastrofy i między innymi ja miałem przyjemność i zaszczyt rozmawiać z nim. Dobrze znam jego rodzinne miasto Chicago, gdyż właśnie w tym mieście uczęszczałem do katolickiej szkoły średniej Notre Dame. W katedrze oprócz rozmowy na temat moich studiów zdążyłem podziękować panu prezydentowi Obamie za odznaczenie mojego taty Legią Zasługi Stanów Zjednoczonych. Powiedziałem, że jestem dumny z osiągnięć mojego ojca i że został on bardzo skrzywdzony po katastrofie w raporcie MAK przez Rosjan.
Czy to prawda, że prezydent USA zapewnił Pana, że zasługi Pana ojca nie zostaną zapomniane?
- Tak. Pan prezydent Obama powiedział mi, że ma nadzieję, iż wszystko dobrze się skończy, że jest pełen podziwu dla dokonań mojego ojca, i obiecał mi, że jego zasługi nie zostaną nigdy zapomniane. W czasie kiedy rosyjski MAK pod wodzą premiera Putina i przy pomocy specjalistycznej firmy public relations w sposób skandaliczny skompromitował mojego ojca na arenie międzynarodowej, obecny polski prezydent nie zadał sobie trudu i nie stanął w obronie jego honoru, wzorowego oficera Wojska Polskiego. Takie słowa wypowiedziane z ust amerykańskiego prezydenta mają ogromne znaczenie nie tylko dla mnie, mojej rodziny, ale także dla wszystkich Polaków w kraju i za granicą. Będę je pamiętał do końca swojego życia.
Jakie znaczenie ma dla Pana deklaracja Obamy?
- Jestem pewny, że w żadnym cywilizowanym kraju władze państwowe nie pozwoliłyby sobie na takie bezpodstawne zhańbienie przez obce państwo swojego nieżyjącego żołnierza, nie mówiąc już o tak ważnym generale, jakim był mój tata w naszej armii. W sytuacji kiedy polski prezydent i premier wierzą w haniebne oszczerstwa głoszone przez panią gen. Tatianę Anodinę, niszczące życiowy dorobek i honor mojego ojca, słowa wypowiedziane na polskiej ziemi przez amerykańskiego prezydenta, zapewniające o pamięci wieloletniego wysiłku włożonego w dostosowanie Sił Powietrznych do sprawnego funkcjonowania w strukturach Sojuszu Północnoatlantyckiego - traktuję jako niezwykle ważne i nobilitujące.
Uważa Pan, że Amerykanie zdają sobie sprawę z faktu, jak bardzo Rosjanie skrzywdzili Pana ojca?
- Myślę, że nikt racjonalnie myślący nie wierzy w tę prymitywną rosyjską prowokację wymierzoną z zimną krwią w mojego niezwykle rozsądnego i honorowego ojca. Przez całą jego wojskową służbę wszyscy go cenili, szanowali i podziwiali w kraju i w strukturach NATO. Mój ojciec świetnie się czuł w środowisku natowskich oficerów. Był szczęśliwy, że za jego życia ziściły się marzenia o wolnej Polsce, że między innymi poprzez jego trud i zaangażowanie w restrukturyzację Sił Powietrznych przejście z systemu Układu Warszawskiego w struktury NATO zaowocowało. Tata miał doskonałe relacje ze wszystkimi dowódcami innych państw. Najwięcej i najściślej współpracował z Amerykanami, wprowadzając samolot F-16 i C-130. Amerykanie dobrze znali mojego tatę, jego charyzmatyczną osobowość i szlachetność. Dlatego doskonale wiedzą, że "szaleńcowi" - jak chcieliby widzieć tatę Rosjanie - nikt nie powierzyłby inwestycji wartej prawie 4 miliardy dolarów.
Pamięta Pan mowę pogrzebową gen. Rogera Brady'ego na Powązkach?
- Tak. Na pogrzebie mojego taty dowódca amerykańskich Sił Powietrznych w Europie, pan gen. Roger Brady, powiedział: "Generał Andrzej Błasik był młodym człowiekiem, o niespotykanej wizji, spójności charakteru i odwadze. Nie było zaskoczeniem, gdy został wybrany przez wojskowe i cywilne władze Polski, by poprowadzić wasz kraj w przestworza XXI wieku". Pan generał porównał zasługi mojego ojca do takich wielkich naszych rodaków jak Kazimierz Pułaski i słynny lotnik Franciszek Gabryszewski. Powiedział, że "spuścizna po gen. Andrzeju Błasiku będzie trwać! Jego wkład w NATO, partnerstwo, które rozwijał z Siłami Powietrznymi USA w Europie, i przyjaźnie, które zawierał i o które zabiegał, będą się stale rozwijały". Głęboko wierzę, że nadejdzie czas, kiedy mojemu ojcu zostaną przywrócone honor i godność.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik 2011-05-30

Autor: jc