Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polski krok w stronę Euro 2008

Treść

Wygrywając z Belgią w Brukseli 1:0, polscy piłkarze uczynili kolejny - jeszcze mały, ale jakże ważny - krok w kierunku finałów mistrzostw Europy w 2008 roku. A trener Leo Beenhakker po raz kolejny udowodnił, że nad Wisłą nie brakuje zdolnych piłkarzy, posiadających talent i wiarę, bez której trudno marzyć o sukcesach.

Być może, gdyby na miejscu Holendra był ktoś inny, przed środowym meczem załamałby ręce. Bo oto trener nie mógł skorzystać z usług aż pięciu graczy, którzy rozpoczęli pamiętny pojedynek z Portugalią. Do tego ze składu wypadli również Jacek Krzynówek i Ireneusz Jeleń. Sytuacja była trudna, ale selekcjoner nie narzekał, tylko zakasał rękawy i... znalazł następców. Postawił m.in. na Marcina Wasilewskiego, choć pewniakiem do gry na prawej obronie był Marcin Baszczyński, a na środku pomocy wystawił Dariusza Dudkę (który na tej pozycji zagrał chyba pierwszy raz w życiu). Ryzyko było spore, ale raz jeszcze okazało się, że Beenhakker miał rację i... oby tak było zawsze. Zmysł taktyczny Holendra, umiejętność zestawiania składu to jedno. Drugi, jeszcze ważniejszy jest fakt, iż pod jego wodzą polscy piłkarze zaczęli w siebie wierzyć. To był klucz do sukcesu z czwartą drużyną świata i w środę z Belgią.
Polacy, wychodząc na boisko, są bowiem obecnie zupełnie inną drużyną niż jeszcze kilka miesięcy temu. Rywali szanują, ale nie czują przed nimi respektu. Nie boją się im narzucać swego stylu gry, próbują różnych rozwiązań w ofensywie, nie gubiąc się przy okazji w obronie. Są pewni siebie, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. W środę w Brukseli od pierwszych minut zaatakowali, zaskakując Belgów. Szybko zdobyli bramkę (Radosław Matusiak), potem mieli okazję do podwyższenia wyniku. Przed przerwą rywale nie zagrozili ani raz Arturowi Borucowi, uczynili to dopiero w nerwowej końcówce. Na szczęście bez konsekwencji.
To nie był tak porywający spektakl, jak ten chorzowski z Portugalią. Polska nie zagrała tak doskonale, ale nie można z tego powodu mieć żadnych pretensji. Okoliczności były inne, wymusiły je m.in. trudna kadrowa sytuacja i tylko dwa dni, przez które Beenhakker miał do dyspozycji piłkarzy przed meczem. Mimo to wszyscy zdali egzamin. Trener, bo podopiecznych przygotował, jasno im wskazał, jak mają grać, i znalazł następców, oraz piłkarze, którzy założenia zrealizowali. Wygrali, dzięki czemu nadal są poważnym kandydatem do awansu do Euro 2008.
I jeszcze jedno - znamienne. Spośród 14 polskich piłkarzy, którzy wyszli w środę na boisko, aż ośmiu gra w naszej lidze! Dwaj z nich byli najlepszymi aktorami widowiska - Matusiak i Jakub Błaszczykowski.
Leo Beenhakker, rozpoczynając pracę w Polsce, rozgłaszał wszem i wobec, że u nas nie brakuje zdolnych futbolistów. Dziś to udowadnia.
Następne mecze 24 marca 2007 r.: Polska - Azerbejdżan, Portugalia - Belgia, Kazachstan - Serbia.
Pisk
"Nasz Dziennik" 200-11-17

Autor: wa