Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polska żąda wyjaśnień od Iraku

Treść

Robocza wizyta premiera Jarosława Kaczyńskiego w Kuwejcie i Katarze, która miała się rozpocząć w sobotę, została odłożona z powodu braku zgody na przelot na Irakiem. Polska będzie domagała się wyjaśnień w tej sprawie od strony amerykańskiej i irackiej.

Rządowy samolot, który wystartował w piątek z kilkugodzinnym opóźnieniem, z powodu braku zgody na przelot nad Irakiem lądował w Turcji, skąd po uzupełnieniu paliwa, wobec perspektywy oczekiwania przez kolejnych kilka godzin, bez pewności, że zostanie przepuszczony, zawrócił do Polski. Wizyta została przełożona, nowy termin nie jest jeszcze znany. Premierowi towarzyszyli m.in. ministrowie gospodarki Piotr Woźniak i obrony Aleksander Szczygło, którzy mieli odbyć rozmowy ze swoimi odpowiednikami. Jarosław Kaczyński miał się spotkać z szefami rządów Kuwejtu i Kataru. Rozmowy miały dotyczyć m.in. spraw energetyki i przemysłu stoczniowego.

- Kontrola jednej ze stref wewnątrz Iraku nie wyraziła zgody na przelot, dlatego samolot został zawrócony i wylądował w Ankarze - powiedział po lądowaniu w Warszawie podsekretarz stanu w Kancelarii Premiera Andrzej Sadoś. Pytany o szczegółowe powody odmowy na przelot, odparł, że "sytuacja w regionie jest złożona, takie rzeczy mogą się zdarzyć", a przeważyły względy bezpieczeństwa premiera i delegacji.

Jak powiedział rzecznik rządu Jan Dziedziczak, nowy termin wizyty zostanie ustalony kanałami dyplomatycznymi. Samolot, który miał wystartować ok. 16.00, odleciał trzy godziny później - przybycie premiera na lotnisko przesuwało się w związku z wyborem przez Sejm nowego marszałka.

Rzecznik zapewnił, że to nie początkowe opóźnienie niefortunnego lotu było powodem odmowy kontroli przestrzeni powietrznej nad Irakiem, gdyż przed startem z Warszawy załoga miała potwierdzoną zgodę na lot ustaloną trasą. Podjętą w Ankarze przez premiera decyzję o odłożeniu wizyty i powrocie do Polski rzecznik tłumaczył koniecznością sześciogodzinnego oczekiwania i brakiem pewności, czy po tym czasie zostanie wydana zgoda na przelot.

- Ze względów bezpieczeństwa lot został zawrócony, następny termin zostanie ustalony kanałami dyplomatycznymi - zapowiedział Dziedziczak.

To nie był błąd polskiej strony - tak o zawróceniu samolotu mówi rzecznik rządu.

- Trwa cały czas wyjaśnianie sprawy, ale wstępne informacje wskazują, że brak zgody na przelot samolotu pana premiera nad jedną ze stref w Iraku z pewnością nie wynikał z błędów strony polskiej - powiedział wczoraj Dziedziczak. Podkreślił, że wszelkie kwestie techniczne i formalne były sprawdzane wielokrotnie, ostatni raz tuż przed wylotem z Warszawy.

W TVN24 rzecznik rządu zapowiedział, że Polska będzie domagała się wyjaśnień; trwają w tej sprawie "rozmowy dyplomatyczne" ze stroną amerykańską i iracką. Dziedziczak dodał, że wyjaśnienia te zostaną przekazane władzom Kuwejtu i Kataru.

Według Dziedziczaka, Kuwejt i Katar "przyjęły przełożenie wizyty ze zrozumieniem", a po długim weekendzie zostanie wyznaczony nowy termin.

W rozmowie z PAP rzecznik odniósł się także do komentarza lidera PO Donalda Tuska, który zawrócenie samolotu nazwał upokorzeniem dla Polski i Polaków. Jak ocenił Tusk, Polacy źle przygotowali tę wizytę od strony technicznej. Zdaniem lidera Platformy Obywatelskiej nie może być tak, że amerykański urzędnik wojskowy niskiej rangi będzie decydował o tym, gdzie ląduje polski premier. - Obawiam się, że to nie urzędnik amerykański zrobił błąd, ale że to my źle przygotowaliśmy od strony technicznej tę wizytę - powiedział Tusk.

- Mówienie bez jakiejkolwiek wiedzy o złym przygotowaniu wizyty świadczy jedynie o politycznym zacietrzewieniu Donalda Tuska - oświadczył Dziedziczak.

(PAP)
"Dziennik Polski" 2007-04-30

Autor: wa