Polska widziana przez pryzmat Steinbach i roszczeń
Treść
"Analiza prasy niemieckiej pozwala też obalić jeden z usilnie propagowanych mitów na temat stosunków polsko-niemieckich. Dowodzi ona, że teza o marginalnym znaczeniu Eriki Steinbach w niemieckiej polityce zagranicznej jest fałszywa. Dla Niemców Steinbach stanowi ważny punkt odniesienia w percepcji stosunków polsko-niemieckich. Polskę postrzega się przez pryzmat Steinbach i podnoszonych przez nią kwestii historycznych".
Czytamy w raporcie "Niemcy o Polsce i Polakach w mediach niemieckich w latach 2006-2007" przygotowanym pod redakcją Mariusza Muszyńskiego, Przemysława Sypniewskiego i Krzysztofa Raka na zlecenie Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Fundacji "Polsko-Niemieckie Pojednanie". Wydany w tym roku raport dowodzi, że 49 proc. artykułów odnoszących się do stosunków polsko-niemieckich dotyczy tematów historycznych, związanych ze skutkami drugiej wojny światowej (tzw. otwarte sprawy niemieckie). W tym - jak twierdzą autorzy raportu - w prasie najczęściej i najbardziej intensywnie komentowana była niewątpliwie sprawa powojennych wysiedleń Niemców z Polski oraz nawiązujących do nich inicjatyw: wystawy Eriki Steinbach i skarg Powiernictwa Pruskiego. O stosunku niemieckiej prasy do tych kwestii w Polsce mówi się wiele, ale jednocześnie unika się wartościujących ocen roli rządu niemieckiego w tej antypolskiej propagandzie. Przedstawiciele MSZ odpowiedzialni za współpracę polsko-niemiecką odmówili nam komentarza do raportu i oceny dotychczasowej niemieckiej polityki wobec Polski, tłumacząc się chęcią zachowania szeroko rozumianej politycznej poprawności przed piątkową wizytą prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Berlinie.
Antypolskie ataki niemieckich polityków
O tym, że rząd niemiecki nie traktuje Polski jako równorzędnego partnera, wiadomo od dawna. Wystarczy przyjrzeć się wypowiedziom wpływowych niemieckich polityków, niewiele odbiegającym od atmosfery prasowych komentarzy. - Trzeba jasno powiedzieć, że Niemcy i ich władze nie będą tolerować tego, w jaki sposób w Polsce, w dodatku z poparciem kręgów zbliżonych do rządu, traktuje się taką osobę jak Erika Steinbach - mówił Roland Koch na Dniu Stron Ojczystych w Berlinie w sierpniu br. - Polska, której przywódcy otwarcie popierają karę śmierci (sic!), powinna być izolowana w UE za wystąpienie przeciwko podstawowym europejskim wartościom - wzywał w czasie wrześniowej debaty w Parlamencie Europejskim w Strasburgu na temat Dnia przeciwko Karze Śmierci związany z SPD Martin Schulz. Wśród zajadłych antypolonistów znajdują się także Gunter Kirchbaum (CDU) oraz Ruprecht Polenz (CDU), przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Bundestagu. Z kolei zupełnie dwuznaczne stanowisko reprezentuje najważniejsza osoba w państwie niemieckim, kanclerz Angela Merkel. Z jednej strony bowiem odżegnuje się ona od roszczeń wypędzonych i działalności prowadzonej przez Erikę Steinbach, z drugiej zaś udziela tej ostatniej poparcia - 22 października kanclerz Merkel nie tylko, że weźmie udział w rocznicowym zjeździe Związku Wypędzonych, ale na dodatek wygłosi na nim przemówienie. Wszystko wskazuje zatem na to, że działania Steinbach nie tylko mają przychylność rządu w Berlinie, ale także stają się powoli ważnym elementem jego polityki wobec Polski.
Źli Kaczyńscy
Z raportu jednoznacznie wynika, że polski rząd jest oceniany w niemieckiej prasie jako "skrajny", "nacjonalistyczny" i "autorytarny", a czasem wręcz balansujący na skraju demokracji. Ze szczególnie ostrą krytyką spotkały się LPR i Samoobrona, PiS zaś zarzucano doprowadzenie do koalicji z tymi ugrupowaniami. Nie bez znaczenia wydają się tu zamieszczane w niemieckiej prasie wypowiedzi polskich polityków i publicystów, krytykujące obecną ekipę rządzącą. O ile ataki niemieckich publicystów mogą być zrozumiałe, biorąc pod uwagę stanowisko rządu niemieckiego wobec naszego kraju, o tyle taka krytyka z ust polskich polityków, a niestety miała ona miejsce wielokrotnie, jest czymś niedopuszczalnym, niespotykanym w światowej polityce. Wypowiedzi takich "autorytetów", jak Aleksander Kwaśniewski, Władysław Bartoszewski czy Bronisław Geremek wielokrotnie podkopywały pozycję Polski na arenie międzynarodowej, szkodząc jej interesom.
Jednakże przyczyn negatywnego stosunku niemieckiej prasy do polskiego rządu, a zarazem samej Polski należy szukać przede wszystkim w postawie rządu niemieckiego. Należy podkreślić, że żaden przedstawiciel świata niemieckiej polityki nie pokusił się o temperowanie antypolskich zapędów niemieckich dziennikarzy. W tej sytuacji uzasadniony wydaje się wniosek, że głosy niemieckich komentatorów są odzwierciedleniem postaw polityków, na takich zaś fundamentach nie można prowadzić żadnego konstruktywnego dialogu, a jedynie politykę roszczeń, dyktatów i insynuacji. Jeżeli zatem strona niemiecka nie zmieni swojego stosunku względem Polski i polskiego rządu, nie sposób liczyć na rozwiązanie problemów dzielących oba kraje.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2007-10-11
Autor: wa