Polska przeszkodą czy drogą do Zachodu?
Treść
Jeszcze w czwartek białoruski prezydent Aleksander Łukaszenko zapowiadał, iż nadszedł "sprzyjający" moment, aby Mińsk otworzył się na Zachód. Z postępowania jego urzędników można jednak wysnuć wniosek, że dla nich Polska nie leży w tej części świata i Białoruś nie zamierza się na nas otwierać. Już w piątek bowiem nie zezwolił na wpuszczenie na Białoruś wicemarszałka Senatu Krzysztofa Putry, który miał się spotkać z czołowymi przedstawicielami Związku Polaków na Białorusi (ZPB), by wysłuchać ich relacji dotyczących obecnej sytuacji. Nakazał także zamknięcie Domu Polskiego w Baranowiczach.
- Zachód powinien w pierwszej kolejności znieść średniowieczny zakaz wjazdu do UE, który obowiązuje białoruskich polityków. Nie możemy krzyczeć do siebie przez płot - mówił w czwartek Łukaszenko, cytowany przez białoruską agencję Biełta. Skoro metody europejskie są - w jego mniemaniu - "średniowieczne", to jak nazwać te, którymi sam się posługuje?
Dom Polski w Baranowiczach w tym roku będzie obchodził 20-lecie swojego istnienia. Będzie... o ile zostanie ponownie otwarty. Jak poinformowała nas Andżelika Borys, prezes nieuznawanego przez Mińsk Związku Polaków na Białorusi, służba pożarnicza wstrzymała działalność Domu, gdyż wysunięto żądanie m.in. wstawienia drzwi przeciwpożarowych. Koszt takiego przedsięwzięcia przekracza jednak możliwości miejscowych Polaków, którzy powołali do życia tenże Dom Polski. Wynieść bowiem może nawet w granicach 2 tys. dolarów! - Dom Polski, który jest własnością organizacji społecznych, nie zaś własnością państwową, tyle lat funkcjonował i nikomu to nie przeszkadzało. Tymczasem mnóstwo ośrodków państwowych na Białorusi, mimo złego stanu, spokojnie działa. Uczepili się jedynego ośrodka, który jeszcze funkcjonuje w miarę normalnie! A wszystko po to, by wyciągnąć środki finansowe, a jeśli się nie uda - po prostu wstrzymać jego działalność - mówi rozgoryczona prezes Borys.
Dom Polski w Baranowiczach jest pierwszym domem powstałym z inicjatywy i środków finansowych ludzi, którym droga była i jest Polska. Dotąd funkcjonowała przy nim szkoła, w której m.in. języka polskiego uczyło się około 300 dzieci. Dom nie podlega ani państwu, ani urzędowi miasta. - W każdym normalnym kraju, gdzie są przestrzegane prawa mniejszości, mniejszość jest dotowana z budżetu państwa. Jeżeli więc mają pretensje, to niech budżet sfinansuje [żądane wydatki - dop. red.] - podkreśla prezes ZPB.
Głuchy na trudną sytuację nie pozostał polski rząd. W piątek, 26 stycznia, polskie MSZ wezwało radcę - ministra ambasady białoruskiej w Warszawie Władimira Czuszewa. Resort przekazał mu protest strony polskiej oraz zażądał wyjaśnień zarówno w związku z zamknięciem Domu Polskiego w Baranowiczach, jak i z odmową wjazdu na Białoruś wicemarszałka Senatu Krzysztofa Putry. Przybyły przedstawiciel ambasady zobowiązał się do skontaktowania się ze swoimi władzami i do przedstawienia wyjaśnień.
Coraz trudniejszej sytuacji Polaków na Białorusi w żaden sposób nie służy także konflikt wewnątrz ZPB, który trwa od marca 2005 r. Na początku nowego roku Zarząd Główny ZPB, kontrolowany przez białoruskie władze, wystosował - po raz kolejny - odezwę do Narodu Polskiego, w której prosi o "zrozumienie i pomoc". Apelującym chodzi głównie o anulowanie decyzji rządu polskiego, zgodnie z którą część członków ZPB ma zakaz wjazdu na terytorium Rzeczypospolitej Polski. - Odezwa pisana jest przez ludzi, którzy w swoim czasie uczestniczyli w kampanii antypolskiej, wystąpili w filmie "Kto zlecił ZPB". Moim zdaniem, związane jest to ze środkami finansowymi - powiedziała w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" prezes niezależnego od reżimu związku Andżelika Borys. Dodała, że jedynie przestrzeganie praw człowieka przez białoruskie władze, uznanie ZPB za legalną organizację, a nade wszystko zaprzestanie "szarpania" - jak się wyraziła - ludzi może zapoczątkować proces normalizacji. Dziś miał się odbyć proces działacza związku Mieczysława Jaśkiewicza oskarżonego o "chuligaństwo". Jednak władze odłożyły proces.
Zdaniem Andżeliki Borys, władzom bardzo zależy na tym, by tworzyć blokadę między legalnym ZPB a Polską. - Jeżeli prezydent Łukaszenko zapowiada odwilż, to musi zdawać sobie sprawę z tego, że przede wszystkim trzeba przestrzegać praw mniejszości. Trzeba uwolnić więźniów politycznych. Trzeba przestać szarpać ludzi - podkreśla prezes ZPB.
Aneta Jezierska
"Nasz Dziennik" 2007-01-30
Autor: wa