Polska nie może być "chłopcem do bicia"
Treść
Prof. Józef Szaniawski, wykładowca na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu:
Jest to ewidentne mieszanie się Stanów Zjednoczonych w wewnętrzne sprawy innego państwa, w tym momencie w sprawy Polski. Dlaczego nie występują z takimi roszczeniami do Niemiec, które konfiskowały mienie żydowskie w czasie Nocy Kryształowej? A co ważniejsze, dlaczego nie występują do trzech naszych sąsiadów wschodnich: Litwy, Ukrainy i Białorusi, gdzie to mienie żydowskie zostało zawłaszczone przez Związek Sowiecki, a dzisiejsi obywatele z tego korzystają. Wilno było największym centrum polsko-żydowskim, a dzisiaj Litwini w ogóle nie chcą rozmawiać na temat jego zwrotu. Nasuwa się zatem pytanie, dlaczego to Polska ma być "chłopcem do bicia". W tym momencie polski parlament powinien się zająć sprawą, dlaczego siły powietrzne Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii w latach 1943-1945 nie zbombardowały Oświęcimia i innych tym podobnych miejsc, w których codziennie ginęły dziesiątki tysięcy zarówno Żydów, jak i Polaków. Zbombardowanie komór gazowych, krematoriów, fabryk broni i torów kolejowych było w zasięgu możliwości. Amerykanie nie takie naloty przeprowadzali. To w tym jest problem. Dlaczego przez cały ten okres nie pomagały Żydom? Polski Sejm mógłby się tym zająć w ramach wyjaśnienia sprawy. Amerykanie mieli możliwość pomagania Żydom, a jej nie wykorzystali. Byłbym skłonny przypuszczać, że jest to prowokacja mająca na celu pogorszyć wizerunek i sytuację Polski na świecie, pogorszyć stosunki między naszymi krajami, i po trzecie wreszcie - pogorszyć stosunki polsko-żydowsko-izraelskie. To Niemcy i Francuzi wymordowali najwięcej Żydów, a Polska jest jedynie takim "chłopcem", który ma za tamte kraje dostać po głowie. Z punktu widzenia prawa międzynarodowego są teraz dwie możliwości. Albo idziemy na tzw. opcję zerową, czyli było - minęło, trudno, albo wyjaśniamy, dlaczego to Polska ma za wszystko odpowiadać.
not. MBZ
"Nasz Dziennik" 2008-07-15
Autor: wa