Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polska na tak, Węgry na nie

Treść

Komisja Europejska uznała, że Polska właściwie realizuje zalecenia wynikające z unijnej procedury nadmiernego deficytu, którą nasz kraj został objęty w 2009 roku. Akceptację Komisji uzyskały też poczynania budżetowe rządów Belgii, Cypru i Malty. Natomiast próby uzdrowienia finansów Węgier podjęte przez rząd Viktora Orbána otrzymały ocenę negatywną.

Komisja Europejska przeanalizowała wczoraj budżety pięciu krajów Unii spośród dwudziestu trzech, wobec których wdrożona została procedura nadmiernego deficytu. Wspomniana piątka jest zobowiązana zejść z deficytem poniżej 3 proc. do 2013 roku.
- W ocenie Komisji, polski deficyt sięgnie w tym roku 3,3 proc. PKB - poinformował komisarz Janusz Lewandowski (to nieco więcej niż zapowiadał minister finansów Jacek Rostowski). - Po cichu umówiliśmy się, że ok. 3,5 proc. deficytu będzie tolerowane - wyznał Lewandowski. Dodał, że po odliczeniu kosztów netto reformy emerytalnej, szacowanych na około 0,6 proc. PKB, Polska znajduje się na właściwej drodze do zrównoważonych finansów. Komisja, szacując poziom deficytu, uwzględnia koszty netto reformy w kontekście sytuacji gospodarczej i perspektyw rozwoju. "Reformą emerytalną" określane jest przekierowanie części składek z OFE do ZUS wprowadzone przez rząd w ubiegłym roku.
- Akceptacja poczynań rządu przez Komisję Europejską jest dobra dla Polski w tym sensie, że nie narazi nas na upublicznienie słabości polskich finansów i pozwoli utrzymać pozytywny obraz kraju w oczach inwestorów - komentuje stanowisko KE Jerzy Bielewicz, finansista. - Niestety, dalekosiężne skutki tej akceptacji mogą być negatywne. Fakt, iż Komisja nie wytknęła ministrowi ukrywania długów, zostanie odczytany jako akceptacja dla tego typu praktyk i będzie nakręcać spiralę kreatywnej księgowości - ostrzega Bielewicz.
Na polityczny podtekst wydanych przez KE opinii o stosowane przez nią podwójne standardy wskazuje fakt, że z jednej strony - pozytywnie oceniła kroki podjęte przez Polskę, z drugiej - negatywnie zaopiniowała środki podjęte na Węgrzech przez rząd Orbána, chociaż sprowadzają one deficyt Węgier w tym roku poniżej 3 procent. - To zostało dokonane za pomocą różnych manipulacji budżetowych - zarzucił Węgrom komisarz Lewandowski, wcześniej poseł PO. Zdaniem KE, formalnie pozytywny wynik Węgier kryje w sobie... pogorszenie strukturalnej sytuacji budżetowej. Komisja przewiduje, że deficyt Węgier wprawdzie nie przekroczy w tym roku 3 proc., ale w 2013 r. wzrośnie do 3,25 proc. PKB.
- Korekta nadmiernego deficytu przez Węgry nie ma trwałego charakteru, a działania zalecone przez Komisję w 2009 r. nie zostały skutecznie podjęte - ogłosiła Komisja Europejska. Następnym etapem procedury wobec Węgier ma być potwierdzenie tej oceny przez Ecofin (unijnych ministrów finansów). Skądinąd ciekawe, jakie wtedy stanowisko zajmie polski minister finansów, spec od "księgowych kruczków". Potem Komisja Europejska wyda kolejne zalecenia dla Węgier wraz z terminem ograniczenia deficytu poniżej 3 procent. Za pewien czas deficyt węgierskich finansów może rzeczywiście przekroczyć ten poziom, głównie za sprawą wrogich kroków europejskich kręgów finansowych oraz ze strony samej Komisji Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, które odmawiają Węgrom wszelkiej pomocy w uzyskaniu równowagi finansowej.
Minister Rostowski, doskonale zorientowany w polskich finansach, do ostatniej chwili nie był pewny oceny Komisji. W pierwszych dniach nowego roku w liście do KE zaapelował o większą przejrzystość procedury nadmiernego deficytu. Nowe kryteria, które obecnie decydują o wszczęciu tej procedury przez Komisję, są, zdaniem ministra, dyskrecjonalne i nie znajdują oparcia w zapisach traktatowych, chociaż ich konsekwencje dla krajów są bardzo poważne. Rostowski zarzucił Komisji, że szczegółowe dane dotyczące wyliczeń deficytu strukturalnego nie są publikowane, nie ma też informacji o działaniach uznawanych przez Komisję za jednorazowe i przejściowe, co utrudnia rządom ocenę rozmiarów zacieśnienia fiskalnego.
W poprzednim, grudniowym liście do Komisji Europejskiej Rostowski wyjaśniał, że nadmierny deficyt polskich finansów publicznych jest spowodowany wysokimi wydatkami inwestycyjnymi w ramach współfinansowania projektów unijnych oraz przygotowań do Euro 2012. Deficyt finansów publicznych za 2011 r. szacowany metodą unijną wyniesie 5,6 proc. PKB, ale - jak zapewnił Rostowski - w 2012 r. spadnie do 2,97 proc. PKB, a więc będzie odpowiadał kryterium z Maastricht (maksymalny deficyt - 3 proc. PKB). Stanie się tak, zdaniem ministra, dzięki dodatkowym dochodom z tytułu podwyżki składki rentowej, wprowadzeniu podatku od wydobycia miedzi i srebra oraz dywidendom ze spółek skarbowych. Podwyżka składki rentowej o 2 pkt proc. (do 6,5 proc.) przyniesie w tym roku 6 mld zł i kolejne 1,6 mld zł w roku przyszłym, podatek od metali szlachetnych - 1,8 mld zł w tym roku i 2,2 mld zł w roku 2013, a z dywidend rząd planuje uzyskać 8,15 mld złotych.
- Minister Rostowski przekonuje, że w ciągu najbliższego roku zejdzie z deficytem o blisko 3 proc. PKB, co w wymiarze kwotowym oznacza blisko 45 mld złotych. Tymczasem suma dodatkowych dochodów, na które liczy minister finansów, wynosi około 10 mld zł - zwraca uwagę dr Zbigniew Kuźmiuk, ekonomista, poseł PiS.
Oprócz dodatkowych dochodów do budżetu minister Rostowski wymienił też w liście do Komisji środki ograniczające wydatki, takie jak wprowadzenie reguły wydatkowej, która automatycznie obcina do 1 proc. ponad inflację wzrost wydatków elastycznych oraz nowo uchwalanych wydatków sztywnych z budżetu czy zamrożenie płac urzędników. Część ekonomistów ocenia, że automatyczna gilotyna wydatkowa pogorszy stan finansów, spowalniając wzrost gospodarczy.

Małgorzata Goss

Nasz Dziennik Czwartek, 12 stycznia 2012, Nr 9 (4244)

Autor: au