Polska jest w nas
Treść
Do Kazachstanu zostali zesłani przez Związek Radziecki przede wszystkim w latach 30. na mocy traktatu ryskiego z 1921 roku. Kazachscy Polacy mieszkają tam do dziś. Starają się prężnie rozwijać, zachowywać swoje tradycje i patriotyzm. Nie zapomnieli, skąd pochodzą i kim są. W Kazachstanie jest ich około 50 tysięcy.
Największym problem dla kazachskiej Polonii okazuje się zachowanie ojczystej mowy - języka polskiego.
Katarzyna Janszyna (23 lata) oraz Tadeusz Płachetko (23 lata) od urodzenia mieszkają w kazachskiej wiosce Pierwomajka. Świetnie mówią po polsku, a to dlatego, gdyż oboje skończyli studia na Uniwersytecie Wrocławskim w Polsce. Niezwykle trudno było znaleźć wśród Polonii kazachskiej młodych ludzi, którzy posługują się ojczystym językiem. - Bardzo chcielibyśmy zachować nasz język, ale wiele rzeczy nam w tym przeszkadza. Choćby ostatnio brak Mszy Świętej po polsku w naszym kościele w wiosce Pierwomajka. To jest troszkę dziwne, że my, Polacy, musimy modlić się po kazachsku albo rosyjsku. Ja tak nie umiem - wyznaje Katarzyna. Natychmiast popiera ją Tadeusz, który zaznacza, że kiedyś była Msza Święta po polsku, ale kazachskie władze prawdopodobnie zakazały tego i wprowadziły jedną Mszę po angielsku. Jeszcze bardziej bolesna dla młodych Polaków jest obawa, że całkowicie zapomną języka, którego nauczyli się najpierw w polskiej szkole, a potem na studiach w Polsce. Nawet ich rodzice nie używają polskiego i w związku z tym nie mają z kim rozmawiać w ojczystym języku. - Mój tato w dzieciństwie to w ogóle nie umiał powiedzieć nic po rosyjsku, a teraz zupełnie zapomniał języka polskiego. Jak przyjechałem z Polski, ze studiów, do tej pory się boję, że zapomnę ten język, a nie chcę - mówi Tadeusz. Młodzi Polacy z Kazachstanu są wdzięczni za wszystkie możliwości, które pozwalają im uczyć się ojczystej mowy, choćby za to, iż w Astanie jest szkoła języka polskiego przygotowująca ich do studiów w Polsce. Tam są też polskie książki i nie ma problemów, żeby którąś z nich pożyczyć i przeczytać. - Mamy też internet, więc korzystamy z polskich portali, czytamy wiadomości i inne artykuły, a nawet czasem uda się nam obejrzeć polski film - zaznaczają nasi rozmówcy.
Marzenie: na studia do Polski
Młodzi ludzie w Kazachstanie często decydują się na studia w Polsce. Większość z nich w ogóle nie wraca po nich do Kazachstanu. - Ja wróciłam, choć też miałam pokusy, żeby tam zostać. Kiedy pojechałam do Polski, miałam 17 lat i wszystko wydawało mi się takie piękne, jednak sielanka skończyła się w momencie, gdy nadeszły święta. Wtedy zaczęłam tęsknić za moją rodziną, która mieszka w Kazachstanie. To był dla mnie trudny okres, gdyż w takim czasie człowiek jest zdany sam na siebie i nie ma tak naprawdę do kogo się zwrócić - opowiada Katarzyna.
Tadeusz próbował wlać do naszej rozmowy odrobinę optymizmu i stwierdził, że w Kazachstanie ogólnie jednak nie jest Polakom aż tak źle, jak wszyscy mówią. - Normalnie da się żyć jak w każdym kraju - podsumował.
O zdanie na temat życia Polaków w Kazachstanie postanowiliśmy zapytać również kogoś ze starszego pokolenia. I tu pojawiły się trochę inne wnioski. Pani Stanisława Batrakowa, która jest prezesem Stowarzyszenia "Polonia" i mieszka w kazachskiej wiosce Łozowoje, jest zadowolona z życia i w żadnym wypadku nie narzeka na brak języka polskiego. Być może dlatego, że była jedną z niewielu przedstawicielek Polonii, która tym językiem władała. - Prezydent Nursułtan Nazarbajew pozwala nam posługiwać się językiem polskim, a także rozwijać naszą kulturę i nie robi nam z tego powodu problemów - powiedziała pani Stanisława. Po czym dodała, że nie ma też problemów z modlitwą w ojczystym języku. - Jeżeli chcemy się modlić po polsku, nie jest to zabronione - zaznaczyła. W jej wiosce Łozowoje znajduje się polski kościół, w którym odprawiana jest Msza Święta po polsku. Na święta przyjeżdża do nich polski biskup pełniący posługę w Kazachstanie - ks. bp Tomasz Peta. Podkreśliła także, że kiedyś było gorzej, gdyż ze swoją polską kulturą i językiem musieli uważać, ukrywać się, a teraz jest zupełnie inaczej.
Minister powiedział, że kolędy znamy lepiej od niego...
Pani Stanisława to odpowiednia osoba do rozmów o polskiej kulturze w Kazachstanie, gdyż jest ona jej prawdziwym ambasadorem. Prowadzi polski zespół "Polonia", który powstał w 1987 roku. - Wtedy nie mieliśmy żadnych śpiewników z polskimi utworami. Jedynie nasze babcie zdążyły nam przekazać te melodie i słowa - wspomina pani Batrakowa. - Pierwszy raz wystąpiliśmy w Ałmacie. Opisano nas wtedy w jednej z kazachskich gazet i jakimś sposobem ta gazeta trafiła do Polski. Polacy, którzy dowiedzieli się o nas w ten sposób, wspomogli nas, przesyłając paczki m.in. z żywnością czy książkami - dodaje. W roku 1988 zespół dysponował już całym repertuarem, tyle że w trzech językach: ukraińskim, rosyjskim i polskim. - A to dlatego, że wówczas istniał jeszcze Związek Rosyjski i nie mogliśmy śpiewać tylko po polsku, choć za Gorbaczowa nie było to zakazane - tłumaczy pani Stanisława. W ten sposób szerzyli polską kulturę i patriotyzm. - Jesteśmy potomkami ludzi, którzy w 1936 roku zostali zesłani. Postawiliśmy sobie w związku z tym za cel ochronę polskiej kultury, tradycji i obyczajów, aby one żyły w nas i w naszych dzieciach. Zaczęliśmy piosenką, a potem uszyliśmy tradycyjne polskie stroje. Nasz zespół był pierwszym takim polskim zespołem na ziemiach kazachskich - opowiada nam z dumą. W 1990 roku "Polonia" po raz pierwszy została zaproszona przez warszawski Klub Inteligencji Katolickiej do Polski. Koncertowała w różnych miastach, m.in. w Częstochowie i Krakowie. - W Pierwomajce otworzyliśmy Dom Kultury, który jest największym takim domem w Kazachstanie. Tam spotykamy się my, wszyscy Polacy, organizujemy przeróżne uroczystości kościelne, światowe i polskie. Tam śpiewamy, przygotowujemy polskie potrawy - mówi pani Stanisława. Na ostatnie Boże Narodzenie zespół zaprosił do swojego grona wiceministra spraw zagranicznych z Polski Pawła Kowala. Spotkanie było wzruszające. - Minister śpiewał z nami kolędy, chwaląc, że znamy je nawet lepiej od niego, który mieszka w Polsce - opowiadają nam uczestnicy.
Pani Stanisława była w Polsce tylko trzy razy. - Tak obserwując życie w Polsce, wydaje mi się, że tam wiele tradycji już zanika, tu w Kazachstanie Polacy zachowali ich o wiele więcej - zaznaczyła.
Stanisława Batrakowa została w marcu odznaczona przez prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego Złotym Krzyżem Zasługi za promowanie polskiej kultury na obcej ziemi.
Obecne problemy Polaków w Kazachstanie
Piękne opowieści i optymizm kazachskich Polaków nie są w stanie zmienić ich bardzo trudnej obecnie sytuacji, i to nie tylko ekonomicznej. W tym roku wchodzi w życie ustawa, na mocy której urzędowym językiem ma być kazachski, a nie jak dotychczas rosyjski. Grozi to tym, iż wszystkie osoby zajmujące stanowiska kierownicze i urzędnicze, a nieznające tego języka, będą musiały opuścić pracę. Jedynym w tym przypadku sensownym rozwiązaniem - jak twierdzi wielu ekspertów - jest emigracja, a najlepiej powrót do Ojczyzny.
W Polsce istnieje kilka ośrodków, szczególnie pozarządowych, które starają się pomóc Polonii kazachskiej w trudnej sytuacji. Wiele polskich rodzin oferuje możliwość przyjęcia pod swój dach Polaków z Kazachstanu.
Kamila Pietrzak
"Nasz Dziennik" 2007-05-18
Autor: wa
Tagi: kazachstan