Polska gospodarka ostro hamuje
Treść
Z prof. dr. hab. Andrzejem Kaźmierczakiem, członkiem Rady Polityki Pieniężnej i pracownikiem Katedry Bankowości Szkoły Głównej Handlowej, rozmawia Izabela Kozłowska
Ze wstępnych szacunków Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że o 2 proc. wzrósł Produkt Krajowy Brutto (PKB) w ubiegłym roku. W 2011 roku PKB wzrosło o 4,3 proc. O czym świadczą te dane?
– W 2012 roku mieliśmy bardzo istotne spowolnienie wzrostu gospodarczego w Polsce w stosunku do roku 2011. Podane przez GUS dane mówiące o 2 proc. wzrostu PKB są wynikiem w miarę przyzwoitym patrząc na te same dane w innych państwach. W krajach strefy euro wzrost gospodarczy kształtował się na znacznie niższym poziomie. Była recesja, czyli bezwzględny spadek PKB. Te 2 proc. sygnalizują nam, że w Polsce nie powinniśmy obawiać się recesji. Mimo iż pod koniec 2012 roku było głębsze spowolnienie, aniżeli przeciętny wzrost dla całego roku, to recesji nie będziemy mieli. Należy oczekiwać, że w połowie 2013 roku te tendencje ulegną odwróceniu i będziemy obserwować powolne, mozolne wręcz ożywienie gospodarki.
Co wpłynęło na tak znaczne wyhamowanie gospodarki?
- Na istotne osłabienie wzrostu gospodarczego w Polsce miała wpływ sytuacja zewnętrzna, czyli koniunktura gospodarcza w strefie euro. Jak nam wiadomo polski eksport stanowiący około 44 proc. PKB skierowany jest głównie do krajów ze strefy euro, zwłaszcza do gospodarki niemieckiej, gdzie również obserwowaliśmy osłabienie. Eksport będący jednym z czynników uległ spowolnieniu.
Niewątpliwie wpływ na osłabienie wzrostu gospodarczego miała bardziej restrykcyjna polityka fiskalna i ograniczenie deficytu budżetowego, która oznaczała zmniejszenie dynamiki popytu globalnego. W ramach tego, miało miejsce stopniowe wyczerpywanie się inwestycji finansowanych ze środków unijnych, co było wyraźne zwłaszcza w drugiej połowie 2012 roku. W tym okresie miały miejsca istotne cięcia, jeżeli chodzi o inwestycje sektora publicznego.
Jednak moim zdaniem, najistotniejszy wpływ na taką koniunkturę gospodarczą miały pewne istotne błędy popełnione w polityce gospodarczej.
Jakie?
– Błędem była likwidacja programu preferencyjnego finansowania budownictwa mieszkaniowego „Rodzina na swoim”. To miało, ma i będzie miało bardzo negatywny wpływ na rozwój gospodarczy w naszym kraju. Należy pamiętać o tym, że budownictwo – jako branża rozwojowa – jest bardzo istotna dla kształtowania dynamiki wzrostu gospodarczego w Polsce. Kolejnym błędem było zaostrzanie kryteriów przyznawania kredytów mieszkaniowych zarówno w walutach obcych jak i naszej krajowej. Mam tu na myśli tą słynne rekomendacje „T” i „S”, które zmniejszyły dostępność kredytów dla przeciętnych polskich rodzin. To oczywiście wpłynęło na zmniejszenie popytu na kredyty mieszkaniowe i zahamowało rozwój branży mieszkaniowej.
Błędy w polityce mieszkaniowej, dostępności mieszkań dla Polaków są dla mnie najistotniejszym potknięciem. Jeżeli tego nie zmienimy, to proces wychodzenia ze spowolnienia gospodarczego niewątpliwie będzie się przedłużał, co jest ryzykowne. Potrzeba nam lepszych warunków pozyskiwania mieszkań przez wszystkich obywateli, szczególnie ludzi młodych. Polityka mieszkaniowa jest dziedziną, przez którą możemy ożywić gospodarkę i zwiększyć zatrudnienie.
Stopa bezrobocia w grudniu 2012 r. wzrosła do 13,4 procent. Dziś GUS podał równie niepokojące dane mówiące o tym, że na koniec grudnia ubiegłego roku 433 zakłady pracy zadeklarowały zwolnienie w najbliższym czasie 38,6 tys. pracowników, w tym z sektora publicznego 9 tys. osób…
– Na wzrost bezrobocia ma wpływ wiele czynników i popełnionych błędów. Jednym z nich było ponowne podniesienie stawki rentowej dla przedsiębiorców, co zwiększyło koszty zatrudnienia pracowników. Dlatego też liczba ofert pracy malała, a wiele przedsiębiorstw zdecydowało się zmniejszyć liczbę pracowników. Niewątpliwie na wzrost bezrobocia mogło mieć wpływ podniesienie – choć nieznaczne, minimalnej płacy. To wiąże się z kolejnym wzrostem kosztów zatrudnienia. Co w sytuacji dekoniunktury, spadku inwestycji sektora publicznego i popytu na nasze towary za granicą, mogło mieć wpływ na skłonność przedsiębiorców do zatrudnienia.
Oczywiście, że ze społecznego punktu widzenia, podniesienie stawki płacy minimalnej, było jak najbardziej uzasadnione. Inflacja w Polsce była dosyć wysoka, płaca minimalna nie nadążała za wzrostem cen. Stąd niewątpliwie w ujęciu realnym te płace malały. Jednak w okresie dekoniunktury spowodowały one wzrost kosztów ponoszonych przez pracodawców. To wpływa na zmniejszenie skłonności do zatrudniania pracowników, a przyczyniło się do wzrostu zatrudniania pracowników na tzw. umowy śmieciowe.
Jeżeli chodzi o problematykę elastycznego rynku pracy w Polsce nie uczyniono zbyt wiele, by pomóc pracodawcom utrzymać miejsca pracy i zapewniać nowe. Mimo wszystko państwo powinno wspierać przedsiębiorstwa, zatrudniać kolejne osoby, szczególnie w okresie dekoniunktury, po to, by dzielić koszty zatrudnienia w tym trudnym czasie. Taka polityka prowadzona jest w innych krajach.
Dziękuję za rozmowę.
Nasz Dziennik Wtorek, 29 stycznia 2013Autor: jc