Polscy piłkarze ręczni walczą o finał mistrzostw świata
Treść
Dziś późnym wieczorem okaże się, czy po raz drugi z rzędu polscy piłkarze ręczni zagrają w finale mistrzostw świata. W półfinałowym boju rozgrywanego w Chorwacji turnieju podopieczni Bogdana Wenty zmierzą się z drużyną gospodarzy, która na razie kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa i jest uważana za głównego faworyta do zdobycia złotego medalu. Biało-Czerwoni mają wielką ochotę jej marsz przerwać i nie stoją na straconej pozycji. Przeciwnie - stać ich na wszystko.
A jeszcze kilka dni temu taki scenariusz wydawał się nierealny. Polacy rozpoczynali drugą fazę mistrzostw z zerowym dorobkiem punktowym i z minimalnymi szansami na awans do półfinałów. Tak się przynajmniej wydawało, bo nie wszystko od nich zależało - musieli także liczyć na korzystne rozstrzygnięcia meczów między najgroźniejszymi rywalami. I ten scenariusz marzeń, wyjątkowy, wspaniały, się sprawdził. Nasi zrobili, co mogli, w wielkim stylu odprawili z kwitkiem Duńczyków i Serbów, a punkty tracili Niemcy. Okazało się, że o awansie zadecyduje ostatnia seria spotkań, w której Duńczycy nie mogli zremisować z Niemcami, a Biało-Czerwoni musieli wygrać z Norwegami. Jak wydarzenia się potoczyły, wiadomo, Polacy po nieprawdopodobnej końcówce osiągnęli cel i zakwalifikowali się do najlepszej czwórki turnieju. Kilka chwil później poznali swego rywala w walce o finał. Mogli trafić na Francję lub Chorwację. Z "trójkolorowymi" zawsze grało im się źle, woleli trafić na gospodarzy, choć mieli świadomość, iż wesprze ich
15-tysięczna armia fanatycznych kibiców. Tak też się stało. Dziś o godzinie 20.30 rozpocznie się wielki bój, którego stawką będzie co najmniej srebrny medal mistrzostw świata.
Faworytem są Chorwaci. Na turnieju kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa, jako jedyni nie stracili jeszcze punktu, mają znakomity, niezwykle silny i wyrównany skład, na trybunach dopinguje ich kilkunastotysięczna rzesza fanów, którzy potrafią wpływać także na sędziowskie decyzje. Wenta o tym wie. - Chorwacja od lat dochodzi wysoko w najważniejszych imprezach, dysponuje ogromnym potencjałem. My liczymy się w świecie dopiero od niedawna, dlatego nie chcę, by ktoś uważał nas za faworytów. Jak zawsze zagramy o zwycięstwo, damy z siebie wszystko, ale wyniku nie jestem w stanie zagwarantować - powiedział nasz szkoleniowiec. Artur Siódmiak, bohater meczu z Norwegią, dodał: - Dwa lata temu w Niemczech graliśmy przed 20-tysięczną publicznością, dlatego ogromna hala i głośny doping nie powinny nas zdeprymować.
Nasi są pełni wiary, maksymalnie zmobilizowani i zmotywowani. Cel minimum już osiągnęli, są w najlepszej czwórce mistrzostw, ale oczywiście nie zamierzają na tym poprzestać. Arena Zagrzeb, w której rozegrany zostanie dzisiejszy mecz, wypełni się do ostatniego miejsca, Chorwatów przyjdzie dopingować blisko 15 tysięcy fanów, nie zabraknie też nielicznej niestety grupy kibiców znad Wisły. Wynik jest sprawą otwartą, bo na parkiecie spotkają się dwie znakomite drużyny, z wielkim charakterem i sercem.
Będzie to szóste w historii starcie obu reprezentacji. Bilans jest minimalnie lepszy dla piłkarzy z Bałkanów, którzy wygrali trzy mecze. Co jednak ciekawe, dwa ostatnie padły łupem Biało-Czerwonych. Polacy w lipcu ubiegłego roku zwyciężyli w towarzyskim starciu 31:24, a niespełna miesiąc później triumfowali (27:24) na igrzyskach olimpijskich w Pekinie. Oby dziś tę serię podtrzymali. Kciuki trzyma cała Polska!
Piotr Skrobisz
"Nasz Dziennik" 2009-01-30
Autor: wa