Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polonia wita "magika z Gdańska"

Treść

Premier Donald Tusk przybył w niedzielę wieczorem ze swoją pierwszą wizytą do USA. Jej celem będą rozmowy ze stroną amerykańską w kwestii globalnego bezpieczeństwa i współpracy Waszyngtonu z Warszawą. W trakcie spotkania z nowojorską Polonią grupa polskich mieszkańców Greenpointu zamanifestowała niechęć wobec nowego szefa rządu.



Rejsowy samolot z premierem na pokładzie wylądował w Nowym Jorku około godz. 17.30 czasu lokalnego. Pierwszym zaplanowanym etapem wizyty było spotkanie premiera w Nowym Jorku z mieszkającą w USA Polonią. Jednakże plany pokrzyżował podający się za członka Al-Kaidy dowcipniś, który zatelefonował do nowojorskiego biura PLL LOT, twierdząc, że na pokładzie samolotu wiozącego Donalda Tuska jest bomba. Jedyną konsekwencją tego skandalicznego żartu było opóźnienie, spowodowane koniecznością przejścia wszystkich pasażerów przez wymagane w przypadku alarmu bombowego procedury. Do akcji wkroczyła ochrona nowojorskiego lotniska im. Johna Fitzgeralda Kennedy'ego, a towarzyszący premierowi dziennikarze i pasażerowie rejsowego samolotu musieli spędzić dwie godziny w autokarze na płycie lotniska, obserwując jak amerykańska policja przeszukuje ich bagaże.
Szef rządu przyjechał na Greenpoint o godz. 19.00 czasu lokalnego. Towarzyszyli mu minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, szef gabinetu politycznego prezesa Rady Ministrów Sławomir Nowak oraz Krzysztof Lisek, szef Komisji Spraw Zagranicznych PO. Nie wiadomo, czy to właśnie przez owo spóźnienie, czy z powodu innych przyczyn, z planowanych 150 osób na spotkanie z premierem Tuskiem w restauracji "Polonaisse Terrace", przybyło zaledwie ok. 50. Wśród nich była grupa Polaków wyrażających swoją niechęć wobec osoby szefa polskiego rządu. Trzymali oni transparenty z napisami: "Tuska cuda to obłuda", "Kaczyński Polskę budował, Tusk będzie rujnował", "PO - PSL to PRL", "Sto dni kłamstwa magika z Gdańska".

Retoryka przede wszystkim
Premier nie zraził się jednak nieprzychylnym powitaniem. Zwrócił się do przybyłych na spotkanie przedsiębiorców, naukowców i artystów słowami: "Jesteście moją ojczyzną tutaj, świadectwem, że polskie interesy są reprezentowane przez ludzi pracowitych i uczciwych". Podziękował także Polonii za jej wkład na rzecz wejścia Polski do NATO i mobilizację w czasie ostatnich wyborów parlamentarnych. Wczoraj późnym wieczorem premier odleciał z nowojorskiego lotniska LaGuardia do Waszyngtonu. Spotkał się tam z prezydentem USA George'em W. Bushem i sekretarz stanu Condoleezzą Rice. Rozmowy dotyczyły przede wszystkim tarczy antyrakietowej, poruszone zostały również kwestie uczestnictwa Polski w operacjach wojskowych w Iraku i Afganistanie, stosunków z Rosją, dalszego rozszerzania NATO oraz Kosowa.

Kontynuacja, ale bez konkretów
- Nie pytajcie mnie. Ani ode mnie, ani od amerykańskich przyjaciół nie uzyskacie deklaracji, jeśli chodzi o datę [graniczną negocjacji - przyp. red.] czy kwoty. To nie było przedmiotem rozmowy - oświadczył Donald Tusk na konferencji w Waszyngtonie po spotkaniu z prezydentem Stanów Zjednoczonych. - Nasza rozmowa z George'em Bushem miała rozstrzygnąć dwie kwestie, i to uzyskaliśmy. Z naszej strony gotowość do dobrego finału, ze strony amerykańskiej - poważne i jednoznaczne potraktowanie naszych aspiracji dotyczących modernizacji i politycznych gwarancji bezpieczeństwa - dodał szef polskiego rządu. Jednocześnie polscy delegaci założyli, iż w rozmowie ze stroną amerykańską nie wysuną ani konkretnych postulatów, ani nie poruszą sprawy wiz dla Polaków.
Po spotkaniu z amerykańskim prezydentem Tusk oświadczył, że w sprawie budowy tarczy antyrakietowej w Polsce obie strony będą chciały mieć "stuprocentową pewność", iż obecność amerykańskich instalacji będzie oznaczała "zwiększenie bezpieczeństwa Polski".
Donald Tusk, chociaż usiłował kreować efekty wizyty w USA jako przełomowe, nie uzyskał niczego ponad to, co ustaliła poprzednia ekipa. Padło za to mnóstwo deklaracji, ale dopiero czas pokaże, czy będą miały pokrycie w rzeczywistości. Negocjacje trwają, jednak sprawa tarczy antyrakietowej nie wydaje się być jeszcze przesądzona.
- Nie potrafię teraz powiedzieć, co tak naprawdę się stało, czy zrobiony został jakiś praktyczny krok do przodu, czy też nie - tak prezes PiS Jarosław Kaczyński odniósł się do deklaracji prezydenta USA George'a Busha, że do końca swojej kadencji przedstawi propozycje amerykańskiej pomocy w modernizacji polskich sił zbrojnych.
- Dokładnie takie samo sformułowanie o pomocy padło już w jednej z rozmów z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Trudno mi w tej chwili to ocenić, ale bardzo się ucieszę, jeżeli rzeczywiście jest zmiana polegająca na tym, że problemy praktyczne mogą być rozwiązane - powiedział Jarosław Kaczyński.
Zdaniem prezesa PiS, polskie postulaty odnoszące się do uzbrojenia miały kilka wersji. - Jeśli któraś z tych wersji, choćby ta minimalna, którą uznaliśmy jednak za zadowalającą, byłaby przyjęta, to byłby to sukces. Jeśli to są słowa i powtórzenie tego, co już było, a nie miało takiego otoczenia propagandowego (...), to się nic nie zmieniło. Nie jestem w stanie ocenić, co jest sprawą medialną, a co prawdziwą - powiedział.
ŁS, AW

"Nasz Dziennik" 2008-03-11

Autor: wa