Polityka inna... retorycznie
Treść
Politycy Platformy Obywatelskiej krytykowali niedawno władze polskie za ugodową postawę w związku z negocjacjami z Amerykanami w sprawie montowania u nas elementów tarczy antyrakietowej. Czy oznacza to zwrot w polityce zagranicznej przyszłego rządu PO na kierunek bardziej "europejski"? Zdaniem liderów Prawa i Sprawiedliwości, takie twierdzenia to element gry przedwyborczej i wbrew pozorom nie dojdzie do jakichś większych zmian w polskiej polityce zagranicznej.
- Szczyt w Brukseli i Lizbonie udowodnił, że nasza polityka jest bardzo europejska. Chyba że ktoś uważa za taką ustępowanie w sprawach istotnych dla Polski - stwierdził wiceminister spraw zagranicznych Paweł Kowal. - Niestety w tej kampanii wyborczej, która na szczęście już się skończyła, mieliśmy do czynienia z nieodpowiedzialnym szafowaniem interesem i bezpieczeństwem Polski - dodał, odnosząc się do zarzutów o "miękkie" stanowisko negocjacyjne w sprawie tarczy antyrakietowej.
W opinii wiceministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, trudno obecnie określić kierunki polityki nowego rządu. - Przede wszystkim nie wiemy jeszcze, kto będzie odpowiedzialny za politykę zagraniczną. Z tego co można zaobserwować, brani są pod uwagę dwaj kandydaci na ministrów: Jerzy Buzek oraz Radosław Sikorski. Mamy tu do czynienia z dwiema różnymi postaciami. Pierwszy był premierem, a obecnie jest europarlamentarzystą. Można więc powiedzieć, iż reprezentuje on bardziej europejską "agendę". Natomiast Radosław Sikorski znany jest jako zwolennik opcji atlantyckiej - konkluduje. Zdaniem Waszczykowskiego, nasze negocjacje w sprawie zamontowania w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej nie były uległe. - Dowodem jest chociażby fakt, że jeszcze nie doszło między Polską a Stanami Zjednoczonymi do porozumienia w tej kwestii - zapewnia.
Potwierdza to również przewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Paweł Zalewski. Według niego, polityka zagraniczna przyszłego rządu PO w swej retoryce i stylu będzie inna od dotychczasowej. - Natomiast jeśli chodzi o jej substancję i zawartość, w znacznej mierze nie ulegnie ona zmianie, zwłaszcza w kwestiach kluczowych. Pierwszą sprawą jest tutaj bezpieczeństwo energetyczne Polski. Mimo pewnych niejasności, które miały miejsce w pewnych wypowiedziach niektórych polityków PO, sadzę, że przyszły rząd będzie kontynuował działania mające na celu dywersyfikację dostaw gazu i ropy naftowej do Polski oraz nie przyłączy się do budowy rurociągu bałtyckiego. W dalszym ciągu będzie to polityka bliskiego sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi. W tym kontekście do wyjaśnienia pozostaje, czy Polska szybko wycofa swoje oddziały z Iraku, jak deklarowali czołowi politycy PO. Będziemy również świadkami kontynuacji polityki szukania porozumienia z Rosją. Należy tu jednak zaznaczyć, że jest ona ograniczana przez stronę rosyjską, bowiem klucz do poprawy wzajemnych stosunków leży w Moskwie, a nie w Warszawie. Inna natomiast może być polityka przyszłego rządu PO w stosunku do Niemiec. Nowe władze mogą kłaść mniejszy nacisk na ostateczne załatwienie spraw, które mimo upływu czasu od zakończenia II wojny światowej są podnoszone przez niektóre środowiska niemieckie. Mam tu na myśli głównie kwestię przesiedlonych oraz roszczeń majątkowych obywateli niemieckich. Od tych problemów nowy rząd nie ucieknie, będzie musiał się z tym zmierzyć. Sądzę również, że przyszła polityka na pewno będzie w retoryce i stylu znacznie silniej prounijna - mówi Zalewski.
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2007-10-24
Autor: wa