Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polityka "dialogu i miłości" w wydaniu hiszpańskim

Treść

Z prof. Miguelem Ángelem Belmontem, filozofem z Uniwersytetu Abat Oliba CEU w Barcelonie, rozmawia Łukasz Sianożęcki

Rząd Zapatero uprawia swego rodzaju statolatrię. Zgadza się Pan z taką tezą?
- W zupełności się z tym zgadzam. Obecny rząd próbuje wyeliminować z życia publicznego resztę tradycyjnych obyczajów i wierzeń w Hiszpanii. Premier Zapatero doskonale wie, że system polityczny i wyborczy w naszym kraju promuje jednopartyjny rząd, z dwoma dużymi ugrupowaniami w parlamencie. Partia, która chciałaby rządzić przez dłuższy czas, potrzebuje jedynie wsparcia mniejszych grup, jak np. obecnie separatystów baskijskich czy katalońskich. Toteż zapateryści mają szansę zostawać przy władzy przez dość długi okres, podobnie jak w przypadku socjalistycznego rządu Felipe Gonzalesa w latach 1982-1996. Zapatero próbuje się obecnie kreować na umiarkowanego polityka lewicowego. W rzeczywistości jednak jest lewicowcem w najbardziej skrajnym wydaniu. Obecnie np. forsuje nowe prawo aborcyjne, które ma zezwolić na wprowadzenie aborcji na życzenie do 12. tygodnia ciąży. Z drugiej strony w mediach pokazuje się przedstawicieli partii Zjednoczonej Lewicy, którzy domagają się wydłużenia tego okresu do 24. tygodnia życia dziecka w łonie matki. Wobec tych żądań rząd wychodzi na umiarkowany i wstrzemięźliwy, a przy tym umiejący pogodzić racje wielu stron.

W jaki sposób zapateryści próbują zniechęcić opinię publiczną do pozostałych partii?
- Partido Popular, największa partia opozycyjna, jedyna obecnie zdolna konkurować z PSOE, jest postrzegana jako prawicowa i konserwatywna. W mojej opinii, do końca tak jednak nie jest, ponieważ PP np. opowiada się za pozostawieniem rozwiązań aborcyjnych obowiązujących w naszym kraju od 1986 roku. Obecnie według prawa nie jest karane zabijanie poczętych dzieci w trzech przypadkach, niestety w praktyce oznacza to, że w Hiszpanii przeprowadza się 100 tys. aborcji rocznie, zaś liczba ta ciągle rośnie. Wracając jednak do obrazu, jaki wytworzyły wobec opozycji media oraz socjalistyczny rząd, jawi się ona jako partia ekstremistyczna i radykalna. Przywołany przeze mnie przykład Zjednoczonej Lewicy z drugiej strony przedstawianej jako skrajnie lewicowa sytuuje rząd jako centrolewicę. Należy jednak przy tym zauważyć, że w wyniku działania mediów panorama opinii politycznych w Hiszpanii przesuwa się coraz wyraźniej na lewo.

Może ta popularność wynika jednak z haseł prezentowanych przez rząd. Jako jeden ze swoich priorytetów przedstawił on przecież pomoc tzw. mniejszościom. Na czym to polega?
- Z obecnych widocznych działań Zapatero jest to pomoc udzielana jedynie homoseksualistom. Świadczy o tym przykład z ostatnich dni, kiedy to sędzia Fernando Ferrin Calamita został uznany winnym, gdyż odmówił przyznania prawa do adopcji dwóm lesbijkom. Został pozbawiony praw do wykonywania zawodu sędziego. To z kolei pokazuje, jak wpływowe i potężne jest lobby homoseksualne w naszym kraju.

Deklaracje zapaterystów, iż doskonale wiedzą, jak zwalczyć terror ETA, były działaniem obliczonym na zyskanie popularności? A może rząd rzeczywiście ma pomysł, jak poradzić sobie z baskijskim separatystami?
- Od początku swojej kadencji, czyli marca 2004 roku, Zapatero próbuje używać terroryzmu w ogóle i terroryzmu prowadzonego przez ETA w szczególności, by osiągnąć cele czysto polityczne. W latach 2004-2006 jego rząd grał kartą negocjacji i zaproponował oficjalne wprowadzanie "procedury pokoju". Tym samy postawił ETA w pozycji przeciwnika politycznego, zamiast w pozycji kryminalistów, którzy powinni zostać aresztowani, sądzeni i skazani. Ponadto socjaliści pozwolili zaprezentować niektórym ugrupowaniom listę swoich żądań autonomicznych, pomimo że jest to zabronione w prawie wyborczym z 2002 roku. Kiedy ETA złamała zawieszenie broni, dopiero wówczas Zapatero zdecydował się na zmianę stanowiska wobec tego ugrupowania i zarządził kilka w zasadzie pokazowych aresztowań. Z drugiej zaś strony pozwolił w 2007 roku wystartować w wyborach do władz lokalnych baskijskiej partii ANV (rozwiązanej przez sąd w 2002 roku), otwarcie powiązanej z ETA. W wyniku tych wyborów ETA odzyskała, choć nie bezpośrednio, kontrolę w kilku prowincjach Kraju Basków, z pełną kontrolą nad budżetem czy administracją. Tam, gdzie terroryści nie przejęli kontroli w drodze demokratycznej, czynili to w znane sobie z wcześniejszych lat sposoby. Świadczy o tym śmierć burmistrza Isaías Carrasco w gminie Mondragon, zabitego na niespełna 24 godziny przed wyborami.

Jak wygląda mechanizm wykorzystania walki z terroryzmem jako narzędzia propagandowego?
- Wprawdzie opinia publiczna sądzi, że Zapatero dał ETA szansę, aby budowała pokój, jednak nie zdaje sobie sprawy ze szczegółowych żądań tego ugrupowania. Z drugiej strony można przy tym jasno powiedzieć, że Baskowie zdradzili socjalistów. Przecież zabity na dzień przed głosowaniami burmistrz był członkiem PSOE. Cóż za dziwny zbieg okoliczności. Toteż w ostatnim czasie szef rządu znów próbuje się przedstawiać w mediach jako niestrudzony wojownik w walce z ETA, jednakże możemy się spodziewać, że przy najbliższej okazji zechce renegocjować z terrorystami, czemu przecież nigdy nie zaprzeczył. To po raz kolejny ma go ukazać jako człowieka dialogu. Będziemy więc świadkami naprzemiennych aresztowań członków ETA (które wszakże samej organizacji nie zaszkodzą) i kolejnych prób negocjacji pokojowych z tym ugrupowaniem. I tak aż do wyborów w 2012 roku.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-01-06

Autor: wa