Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polityka a religia

Treść

Jutro na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim odbędzie się V Międzynarodowe Sympozjum z cyklu "Przyszłość cywilizacji Zachodu" na temat "Polityka a religia", zorganizowane przez Katedrę Filozofii Kultury KUL oraz Fundację "Lubelska Szkoła Filozofii Chrześcijańskiej". Udział w nim wezmą m.in.: o. prof. Mieczysław A. Krąpiec, ks. abp dr Ignacy Tokarczuk, s. prof. Zofia Zdybicka, ks. prof. Janusz Nagórny, ks. prof. Andrzej Maryniarczyk, prof. Henryk Kiereś, prof. Piotr Jaroszyński.

Na temat sympozjum z prof. dr. hab. Piotrem Jaroszyńskim, kierownikiem Katedry Filozofii Kultury KUL, rozmawia Elżbieta Skrzypek

Na jakie pytania będzie można znaleźć odpowiedź podczas jutrzejszego sympozjum?
- Nasze sympozjum dotyczy problemu, który wpisany jest w dzieje wszystkich cywilizacji, bo przecież i religia, i polityka istotnie formują nasze człowieczeństwo, tak w wymiarze osobistym, jak i społecznym. Równocześnie obserwujemy swoiste napięcie, które czasem przybiera postać dopełniania się, ale znacznie częściej swoistej rywalizacji, wręcz walki między religią a polityką, walki o dominację i próbę podporządkowania religii polityce lub polityki religii, a nawet zniszczenia jednej z nich. Zasadnicze pytanie, które spina całość naszego sympozjum, brzmi następująco: Jaka powinna być relacja między polityką i religią z punktu widzenia człowieka pojętego jako osoba, a więc jako ktoś, kto jest suwerenny, rozumny i wolny, kto żyje w świecie, ale kto również otwarty jest na Boga.

Czy będzie to spojrzenie nakierowane na czasy współczesne, czy również w ujęciu historycznym?
- Cechą charakterystyczną uprawianej przez nas filozofii i refleksji nad kulturą jest historyzm. Dzieje problemu nie tylko wzbogacają naszą wiedzę i rozumienie, lecz także pozwalają na zdobycie właściwego dystansu do współczesności. Dzisiejszy człowiek ma za krótką pamięć, żyje w coraz większym stopniu tzw. bieżączką, zamiast rozumieć, doznaje wrażeń, reaguje na bodźce, ale nie myśli. Tymczasem dzieje kultur i cywilizacji są przebogate, dostarczają bezcennego materiału, który pomaga wiele spraw uporządkować, odkryć prawidłowości, jaśniej rozumieć i oceniać to, co rozgrywa się na naszych oczach. Niektóre z prelekcji dotyczyć będą relacji między religią i polityką w starożytnej Grecji, w starożytnym Izraelu czy w Indiach, inne czasów nam współczesnych - religia a polityka w komunizmie i w liberalizmie. Jeszcze inne odniosą się do najbardziej palących problemów, takich jak islam czy nadużywanie sztuki do walki z religią. Będą też referaty omawiające stanowisko Papieży: Jana Pawła II i Benedykta XVI.

Jakie punkty styczne mają religia i polityka?
- Religia i polityka to formy osobowego życia człowieka, niespotykane w świecie zwierząt. Wychodzą naprzeciw ludzkiej naturze, która jest krucha i "nieuzbrojona" ani w umiejętności, ani w wiedzę. To wszystko trzeba zdobywać w kontekście społecznym, zdając sobie sprawę z tego, że źle zorganizowane społeczeństwo czy nadużycia religijne mogą człowieka popsuć, a nawet zniszczyć. Punktem stycznym dla religii i polityki jest więc prawidłowy rozwój człowieka, różnice dotyczą środków i celów. Inny cel ma religia, a inny polityka. Niebezpieczeństwo pojawia się wtedy, gdy zamieniają się celami: polityka chce człowieka zbawić, a religia uszczęśliwić na ziemi, jedno prowadzi do cezaropapizmu, a drugie do teokracji. Dziś obserwujemy w świecie zachodnim tęsknotę za cezaropapizmem, politycy chcą podporządkować sobie Kościół; natomiast w świecie orientalnym renesans przeżywa teokracja, gotowa w imię "wyższych celów" opierać się nawet na terroryzmie. Gdzieś tkwi błąd i ten błąd będziemy starali się pokazać.

Biorąc pod uwagę, że tym punktem stycznym jest człowiek, w jaki sposób religia - chrześcijaństwo, inspiruje moralność jednostki, społeczeństwa, wnosi cenne elementy w życie polityczne?
- Religia chrześcijańska, zwłaszcza zaś katolicyzm, podkreśla istotną rolę moralności w życiu człowieka. Jest to moralność uniwersalna, taka która od każdego człowieka wymaga respektowania godności innych ludzi, niezależnie od ich narodowości, płci, wyznania, statusu społecznego czy majątkowego. Na marginesie warto zaznaczyć, że nie we wszystkich religiach taki uniwersalny wymóg moralny jest obecny. Moralność chrześcijańska, choć ostatecznie umotywowana miłością do Boga, powinna realizować się w miłości do ludzi również w sferach "przyziemnych", takich jak gospodarka czy właśnie polityka. A sfery te są szczególnie narażone na demoralizację, bo człowiek łatwo może być zaślepiony chęcią zysku czy posiadaniem władzy. Moralność chrześcijańska przypomina, żeby odróżniać rzeczy od osób i środki od celów, by w tej gonitwie, wręcz walce o władzę i zysk, nie tratować innych ludzi, nie przekreślać dziedzictwa narodowego, nie zamykać się na dobro wspólne, lecz przytomnie i odpowiedzialnie włączać się w życie społeczne. Chyba ciągle jeszcze pokutuje w nas fałszywy obraz moralności chrześcijańskiej nastawionej bardziej na unikanie zła niż na czynienie dobra, co przeradza się w pasywność. Jakże trafnie oddał to Sienkiewicz, mówiąc o uczciwości ustrojonej w szaty lenistwa i niedołęstwa. Moralność chrześcijańska powinna mobilizować do aktywności, do angażowania się w różne przedsięwzięcia, ale nie dla krótkowzrocznych sukcesów, lecz by mieć wpływ na cywilizacyjne oblicze świata, w którym żyjemy.

Dziękuję za rozmowę.

"Nasz Dziennik" 2006-04-27

Autor: ab