Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polityczne pozycjonowanie

Treść

Prezydent Lech Kaczyński wkroczył do akcji. Na wczorajszy wieczór zaplanował spotkanie z liderami Platformy Obywatelskiej. Chciał wpłynąć na polityków PO, by poparli projekt przedterminowych wyborów parlamentarnych. To jednak mało realne, nie zgadzają się bowiem na nie liderzy pozostałych ugrupowań parlamentarnych, a PSL projekt PiS nazywa dosadnie "pozycjonowaniem partii".
O tym, że prezydent Lech Kaczyński zaprosi liderów Platformy Obywatelskiej na rozmowy, wiadomo było już w piątek. Głowa państwa, nie ukrywając zarazem rozczarowania patem, do jakiego doszło wewnątrz paktu stabilizacyjnego, poparła zdecydowanie propozycję PiS, by przeprowadzić przedterminowe wybory parlamentarne. Miałyby one, jak chce tego PiS, odbyć się już w maju, tak by ich termin nie kolidował z przyjazdem do Polski Ojca Świętego Benedykta XVI.
Dlatego też wczoraj rano Kancelaria Prezydenta wysłała do liderów PO zaproszenie na spotkanie z prezydentem Lechem Kaczyńskim, który chciał w osobistej rozmowie przekonywać polityków PO do poparcia samorozwiązania parlamentu i przeprowadzenia wcześniejszych wyborów.
- Prezydent będzie próbował przekonać kierownictwo Platformy do tego, że wybory w maju są dobrym i słusznym rozwiązaniem - poinformował Maciej Łopiński, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta. Jeszcze jednak wczoraj do południa nie było wiadomo, czy dojdzie do spotkania "na szczycie". Politycy PO tłumaczyli, że zaproszenie od prezydenta przyszło zbyt późno. Ostatecznie jednak Platforma Obywatelska zaproszenie przyjęła, a na spotkanie z prezydentem Lechem Kaczyńskim mieli udać się: Jan Rokita, Donald Tusk i Grzegorz Schetyna.

Dymisji rządu nie będzie
- Jeśli Platformą Obywatelską kieruje odpowiedzialność za państwo, to zgodzi się na majowe wybory parlamentarne, bo jest to najlepsza opcja dla Polski - przekonywał podczas swojego pobytu w Bydgoszczy prezes PiS Jarosław Kaczyński. Odrzucił również zdecydowanie nieco prostszą drogę doprowadzenia do wcześniejszych wyborów parlamentarnych poprzez dymisję rządu. I nic dziwnego - rząd premiera Marcinkiewicza cieszy się nadal dużym poparciem społecznym, sam premier jest pozytywnie oceniany przez polityków nawet niechętnych PiS ugrupowań, a Prawo i Sprawiedliwość przeznaczyło mu już rolę "maszyny pociągowej kampanii wyborczej". Dymisja rządu oznaczałaby porażkę wizji polityki Marcinkiewicza i wpłynęłaby na pogorszenie ocen wyborców. - Gdybyśmy stawiali ten rząd do dymisji, stwierdzilibyśmy, że to jest rząd zły i tak odebrałoby to społeczeństwo. A fakty zdecydowanie przemawiają za rządem Kazimierza Marcinkiewicza. Zdarzają się jakieś zgrzyty, ale w procesie rządzenia tego rodzaju wydarzenia mają miejsce - uważa Jarosław Kaczyński.
Możliwość podania rządu do dymisji wykluczył również sam premier wskazując, że zamiast naprawy państwa spowodowałoby to minimum dwa miesiące chaosu. Jak powiedział Marcinkiewicz, "dobrego rządu nie podaje się do dymisji". Premier podkreślił, że wbrew publicznym wypowiedziom Jana Rokity, który sugerował istnienie w PiS "frakcji Marcinkiewicza", taka grupa "frakcyjna" po prostu nie istnieje.

Koalicja PO - SLD?
Jarosław Kaczyński zarzucił również Platformie, że nie zgadzając się na wcześniejsze wybory, tak naprawdę realizuje większy plan, który w efekcie ma doprowadzić do koalicji PO - SLD i przejęcia przez nią władzy.
- Widać wyraźnie, że właśnie tę drugą opcję Platforma jest gotowa realizować. Jeżeli tak jest, to prezydent ich nie przekona. Jeżeli natomiast mają w sobie trochę odpowiedzialności za państwo, to będą za wyborami, bo to jest opcja dzisiaj dla Polski zdecydowanie najlepsza - tłumaczył lider PiS.
Wszystko wskazuje jednak na to, że nawet wieczorne negocjacje i pośrednictwo prezydenta nie wpłyną na zmianę stanowiska PO w kwestii wyborów. Platforma podkreśla też, że obecne sondaże wskazują na nieznaczne różnice pomiędzy poparciem dla obydwu ugrupowań i nazywa propozycję samorozwiązania Sejmu "cyniczną grą polityczną PiS-u, który w ten sposób chce paradoksalnie na Platformę Obywatelską zrzucić odpowiedzialność za rządy PiS i Samoobrony".
Zdaniem wicemarszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego (PO), nikt, łącznie z prezydentem Lechem Kaczyńskim, nie wierzy w realność wcześniejszych wyborów przeprowadzonych już w maju. - Łącznie z Jarosławem Kaczyńskim, który, w moim przekonaniu, całą tę szopkę polityczną robi po to, aby zmniejszyć negatywne wrażenie, jakie niewątpliwie powstanie w momencie zbudowania koalicji PiS z Samoobroną i PSL - dodaje.

PSL: wariant z wyborami nierealny
W możliwość przeprowadzenia wcześniejszych wyborów parlamentarnych nie wierzy również Polskie Stronnictwo Ludowe, które działania Lecha i Jarosława Kaczyńskich nazywa "pozycjonowaniem partii".
- To jest taktyka PiS-u, które w ten sposób chce wskazać wyborcom, że to z winy PO nie doszło do sojuszu PO - PiS, że to z winy PO i innych ugrupowań są takie problemy w rządzeniu - tłumaczył wczoraj w Poznaniu na konferencji prasowej poseł Andrzej Grzyb, członek Rady Naczelnej PSL. Ta partia, która jest wymieniana jako jeden z głównych kandydatów do koalicji rządowej z PiS, do dziś jednak takiego zaproszenia nie dostała i, jak przyznają ludowcy, po pełnych niechęci wobec PSL-u deklaracjach Andrzeja Leppera - mają małą nadzieję na udział w koalicji rządowej. Zdaniem Grzyba, nawet jeżeli w najbliższym czasie powstanie koalicja rządowa tworzona przez PiS i inne ugrupowania, ale bez udziału PSL, to ta partia nie zamierza straszyć byciem "twardą opozycją", lecz - jak deklarował przedstawiciel PSL - wręcz przeciwnie - zamierza wspierać niektóre rządowe projekty ustaw. Jego zdaniem, nie dojdzie do wcześniejszych wyborów, choć PiS-owi trudno będzie też stworzyć koalicję, jak chce tego Lepper - z Samoobroną i LPR, bowiem duża część klubu PiS nie chce współpracy z Samoobroną, a z Giertychem współpracować będzie trudno. Lider wielkopolskiego PSL uważa, że to być może właśnie Roman Giertych (którego określa mianem "sangwinika") będzie przeszkodą w utworzeniu koalicji rządowej. O tym, że zamiast wcześniejszych wyborów dojdzie, i to już niebawem, do zawiązania koalicji rządowej PiS - Samoobrona - LPR są przekonani działacze partii Andrzeja Leppera. Zdaniem Ryszarda Czarneckiego, eurodeputowanego Samoobrony - taki rząd powinien zyskać "aprobatę" prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Lider Samoobrony Andrzej Lepper już w sobotę w Krakowie powiedział, że powstanie takiej koalicji uważa za pewne. Dał też do zrozumienia, że "problem Giertycha" może zostać definitywnie rozwiązany. - W Lidze Polskich Rodzin jest nie tylko Roman Giertych. Inni działacze LPR powiadają, że jest szansa, aby rozliczyć te szesnaście lat i trzeba to wykorzystać - mówił Lepper.
I jakkolwiek szybko dodał, że chodziło mu tylko o ewentualny udział lub nie Giertycha w rządzie, to jednak tajemnicą poliszynela jest fakt, że przeciw szefowi LPR rośnie wewnątrzpartyjna opozycja i to nie "malowana".
Wojciech Wybranowski

"Nasz Dziennik" 2006-03-28

Autor: ab