Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polityczne narzędzie fałszowania dziejów

Treść

Z prof. Mariuszem Muszyńskim, byłym przewodniczącym Zarządu Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie, rozmawia Anna Wiejak

Jak Pan ocenia projekt polsko-niemieckiego podręcznika do historii? Czy nie będzie on próbą relatywizowania historii? Próbą zafałszowania dziejów?
- Wspólny podręcznik polsko-niemiecki w takiej sytuacji historycznej, jaka była i jest między Polską a Niemcami, tzn. w takiej, kiedy zawsze Polska była ofiarą, a Niemcy agresorem, i to w różnych formach pojęcia agresji, to podręcznik zawsze będzie kompromisem stojącym w sprzeczności z szeroko pojętym interesem narodowym Polski. Będzie musiał pewne rzeczy przedefiniować. Żeby bowiem w ogóle powstał, musi nastąpić pewien kompromis. Warto podkreślić, że nie leży to ani w historycznym interesie Polski, gdyż mamy własne książki historyczne, a podręcznik nie będzie żadną pozycją badawczą, ani w politycznym. On po prostu nam nie służy.

Czym zatem tłumaczyć pomysł stworzenia takiego podręcznika?
- Jest to decyzja czysto polityczna i moim zdaniem - błędna. Tak jak błędne jest naśladowanie i porównywanie relacji francusko-niemieckich, które są tłem dla pisania tego podręcznika. Mówi się, że jest podręcznik francusko-niemiecki i że jest francusko-niemieckie pojednanie, więc my powinniśmy to naśladować. To jest chore, bo we wszystkich wojnach francusko-niemieckich na przestrzeni istnienia tych dwóch państw nie zginęło tylu ludzi, ilu zostało zabitych przez Niemców w trakcie II wojny światowej w Polsce. W czasie II wojny światowej we Francji zginęło 680 tys. osób, z żołnierzami włącznie, a w Polsce samych zamordowanych zostało 6 mln, zatem Francja w ogóle nie może stanowić punktu odniesienia dla polsko-niemieckiego pojednania. Zresztą, co to była we Francji za okupacja - Sartre i inni pisali sobie spokojnie swoje dzieła, Chanel pokazywała nowe kreacje, społeczność funkcjonowała w miarę normalnie, bez jakichś większych ekscesów. Sytuacja w Polsce była zupełnie inna. Nie możemy zatem pisać polsko-niemieckiego podręcznika do historii tylko dlatego, że zrobili to już Francuzi.

Czy planowany podręcznik nie stanowi przypadkiem próby zdeprecjonowania roli Polski w czasie II wojny światowej i podcięcia korzeni Narodu Polskiego?
- Ja osobiście należę do sceptyków i zdecydowanie uważam, że podręcznik będzie narzędziem politycznym i posłuży do redefinicji pewnego spojrzenia na historię. Jestem przekonany, że znajdą się tam takie kwestie, jak np. mityczny niemiecki ruch oporu wobec Hitlera czy próba rozdzielenia elementów nazistowskich i elementów niemieckich. Muszą być, skoro już je widzimy w działaniach niemieckich historyków. Natomiast teraz, kiedy będą mieli możliwość oddziaływania na społeczność polską, w tym - przy pomocy tego podręcznika - również na młodzież, to takie elementy się tam znajdą. Dlatego, jeżeli już ktoś podjął decyzję o takim podręczniku, to powinien teraz pilnować jego treści.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2008-05-19

Autor: wa