Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polityczne embargo

Treść

Rosja wciąż nie zgadza się na wznowienie importu warzyw z Polski i na nic zdają się protesty ze strony Warszawy i Unii Europejskiej. Czy tę sytuację zmieni wysłanie na rozmowy do Moskwy przedstawiciela naszego ministerstwa rolnictwa? Opozycja wzywa rząd do niepodejmowania z Rosją żadnych dwustronnych negocjacji, na czym zależy właśnie Moskwie, ale do żądania rozwiązania problemu przez Brukselę.
Pierwsze transporty warzyw zostały wysłane z Polski do Rosji w ubiegłym tygodniu, ale nie przekroczyły granicy. Tamtejsze służby fitosanitarne nie wyrażają bowiem cały czas zgody na przywóz polskich warzyw, a jednym z koronnych argumentów ma być to, że w przeszłości nasze firmy posuwały się do reeksportu, czyli sprzedawały w Rosji jako polskie warzywa pochodzące z innych krajów. Główny lekarz sanitarny Rosji Giennadij Oniszczenko porównywał nawet Polskę do klienta banku, który ma "złą historię kredytową" i dlatego jest niewiarygodny.
Wczoraj Oniszczenko powiedział, że spośród krajów Unii Europejskiej, które chcą dostarczać produkcję na rynek rosyjski, najwięcej wątpliwości wywołuje właśnie Polska. Podkreślił, że teraz te wszystkie wątpliwości muszą zostać zbadane. Tymczasem minister rolnictwa Marek Sawicki nie kryje zdziwienia wypowiedziami Giennadija Oniszczenki. - Nie otrzymaliśmy od Rosji ani oficjalnego stanowiska, ani żadnego pisma w sprawie zastrzeżeń. Polska złożyła wszystkie stosowne dokumenty i informacje określone w porozumieniu zawartym 22 czerwca 2011 r. w Moskwie pomiędzy Unią Europejską i Federacją Rosyjską - powiedział Marek Sawicki.
Skutek jest taki, że tylko w drugiej połowie czerwca z powodu embarga polscy ogrodnicy stracili co najmniej 20-25 mln zł i z każdym dniem to się pogłębia. Straty są już nie do odrobienia, bo surowe warzywa (a tych wywozimy najwięcej) należą do tej kategorii produktów, które trzeba szybko sprzedać, nie można ich trzymać za długo w magazynach. W tej sytuacji minister rolnictwa Marek Sawicki przyznał, że rozważa podjęcie dwustronnych negocjacji z Rosją, aby przełamać embargo. Jeśli Moskwa nie zniesie wkrótce zakazu wwozu naszych warzyw, wtedy uda się tam wiceminister rolnictwa Jarosław Wojtowicz. Nastąpi to zapewne pod koniec tygodnia.
Przeciwko negocjacjom protestuje opozycja. Były minister rolnictwa w rządzie PiS, poseł Krzysztof Jurgiel podkreśla, że embargo ma podłoże polityczne i jest instrumentem prowadzenia przez Moskwę polityki zagranicznej. Jurgiel przypomina, że taka sama sytuacja, czyli wprowadzenie zakazu importu z Polski z powodów politycznych, nastąpiła w 2007 roku i dotyczyła wtedy naszego mięsa. Moskwa ukarała nas wówczas w ten sposób za prowadzenie niezależnej polityki zagranicznej, którą Władimir Putin interpretował jako antyrosyjską. Embargo zniesiono po objęciu władzy przez Donalda Tuska, co interpretowano jako odpowiedź Rosji na zmianę polskiego rządu zgodnie z oczekiwaniami Putina. Ale teraz dla Moskwy nie ma już znaczenia to, kto rządzi w Polsce, bo znowu przy pomocy embarga chce osiągnąć polityczne cele, czyli pokazać, że przywrócenie handlu zależy tylko od dobrej woli premiera Putina.
Podobnego zdania są eksperci, którzy podkreślają, że jakość polskich warzyw jest bardzo dobra i wbrew oskarżeniom Moskwy nie zawierają one więcej różnych związków chemicznych, niż dopuszczają rosyjskie normy. Także działalność naszych służb sanitarnych nie jest nigdzie w Europie kwestionowana, poza Rosją. - Sprawa embarga na warzywa powinna być załatwiana za pośrednictwem Unii, gdyż Rosja zakazała importu ze wszystkich państw UE - argumentuje Krzysztof Jurgiel. Na razie jednak unijna interwencja jest nieskuteczna, bo ani zabiegi José Manuela Barroso, szefa Komisji Europejskiej, ani Daciana Ciolosa, unijnego komisarza rolnictwa, nie spowodowały przywrócenia prawa handlu warzywami w Rosji dla całej UE. W tej chwili Moskwa wydała takie zezwolenia tylko dla Belgii, Danii, Hiszpanii i Holandii. Rosyjskie władze w dalszym ciągu chcą wydawać oddzielne zezwolenie dla każdego z państw członkowskich. Giennadij Oniszczenko nie przejmuje się oskarżeniami Brukseli, że w ten sposób Rosja łamie zasady Światowej Organizacji Handlu. Realizuje on po prostu politykę premiera Putina, który chce pokazać, że z Rosją można handlować, ale pod warunkiem, że uznaje się zasady przez nią ustalone. Ponadto na otwarcie rosyjskiego rynku mogą liczyć te państwa, które mają dobre relacje z Moskwą. Tym bardziej dziwne jest utrzymywanie embarga wobec naszych producentów, skoro według zapewnień premiera Donalda Tuska i ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego nasze stosunki z Rosją są bardzo dobre, wręcz modelowe.
KL
Nasz Dziennik 2011-07-06

Autor: jc