Połączył ich strach przed teczkami
Treść
Jako jedyny rząd III RP gabinet Jana Olszewskiego podjął próbę złamania siły postkomunistycznej nomenklatury, przecięcia niejawnych powiązań w polskiej gospodarce, zerwania z doktrynerską polityką gospodarczą wyniszczającą byt Narodu. Jednak sześć miesięcy to za krótko, by dokonać przełomu. Podjęcie przez rząd lustracji doprowadziło do jego błyskawicznego obalenia przez "koalicję strachu": Unię Demokratyczną, Kongres Liberalno-Demokratyczny i Sojusz Lewicy Demokratycznej. O dramatycznych wydarzeniach nocy 4 czerwca 1992 r., tajnych naradach Lecha Wałęsy z udziałem m.in. Donalda Tuska, opowiada dokumentalny film Jacka Kurskiego pt. "Nocna zmiana", który w najbliższy wtorek dołączymy do "Naszego Dziennika".
Wydarzenia sprzed 13 lat i towarzyszące im okoliczności mogły już ulec zatarciu w pamięci. Swoje zrobiła też propaganda mediów liberalnych, które od początku wyjątkowo ostro atakowały rząd Olszewskiego. Przypomnijmy więc kontekst scen, które zobaczą Państwo na filmie "Nocna zmiana". Odświeżenie pamięci pomoże nam wiele zrozumieć z obecnej sytuacji Polski, przywróci nadzieję, którą pogrzebały rządy kolejnych ekip rządowych i prezydenckich.
W grudniu 1991 roku zostaje uformowany pierwszy rząd wyłoniony w wolnych wyborach. Na jego czele staje mecenas Jan Olszewski. Obejmuje władzę w ciężkim momencie. Po rządach Tadeusza Mazowieckiego, a potem Jana Krzysztofa Bieleckiego kraj tonie w recesji gospodarczej. Popierany przez międzynarodową finansjerę plan Balcerowicza doprowadza do gwałtownego zubożenia społeczeństwa. Nie ma zapowiadanego przez Wałęsę powszechnego uwłaszczenia, trwa za to uwłaszczanie się na majątku narodowym postkomunistów, którzy w wyborach zajęli drugie miejsce. Nie ma dekomunizacji ani lustracji.
Rząd Jana Olszewskiego podejmuje starania o odzyskanie kontroli nad gospodarką, zatrzymanie złodziejskiej prywatyzacji, uzdrowienie finansów państwa, zatrzymanie bezrobocia. Jednak od początku napotyka niechęć: Belwederu, mediów, kręgów międzynarodowych, które atakują rząd. Skandal z traktatem polsko-rosyjskim, gdzie Wałęsa początkowo zgodził się na tworzenie polsko-rosyjskich spółek joint-venture w dawnych bazach sowieckich w Polsce, co zagraża suwerenności Polski, otwiera ostatni akt dramatu.
27 maja 1992 r. prezydent wycofuje swoje poparcie dla rządu Olszewskiego i proponuje powołanie nowego gabinetu.
Następnego dnia Janusz Korwin-Mikke zgłasza w Sejmie projekt uchwały zobowiązującej ministra spraw wewnętrznych do podania do dnia 6 czerwca 1992 r. pełnej informacji na temat urzędników państwowych szczebla od wojewody wzwyż, a także senatorów, posłów. Za uchwałą głosuje 186 posłów, przeciw jest 15, 32 wstrzymuje się od głosu.
Rozpoczęcie akcji lustracyjnej uruchamia reakcję łańcuchową. Kluby poselskie Unii Demokratycznej i Kongresu Liberalno-Demokratycznego, Polskiego Programu Gospodarczego i Solidarności Pracy wydają oświadczenie, że uchwała jest nielegalna.
29 maja Jan Maria Rokita w imieniu UD, KLD i PPG składa wniosek o odwołanie premiera Olszewskiego.
4 czerwca o godz. 9.05 minister Antoni Macierewicz dostarcza przewodniczącym wszystkich klubów sejmowych zalakowane koperty z nazwiskami posłów i senatorów figurujących w zasobach archiwalnych MSW jako osoby współpracujące ze Służbą Bezpieczeństwa. Inne koperty - z informacjami o szczególnym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa - otrzymują prezydent, marszałkowie Sejmu i Senatu, premier, I prezes Sądu Najwyższego, prezes Trybunału Konstytucyjnego. Na tej liście widnieją m.in. nazwiska prezydenta Lecha Wałęsy, marszałka Sejmu Wiesława Chrzanowskiego, szefa prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa ministra Jerzego Milewskiego.
O godzinie 12.00 do Polskiej Agencji Prasowej trafia oświadczenie prezydenta Wałęsy: "Po pierwszym strajku w stoczni w grudniu 1970 r. przysiągłem Bogu i sobie, że będę walczył aż do zwycięstwa nad komunizmem. Byłem przywódcą strajku, próbowałem różnych możliwości i różnych sposobów walki. Aresztowano mnie wiele razy. Za pierwszym razem, w grudniu 1970 r. podpisałem 3 albo 4 dokumenty. Lech Wałęsa".
To oświadczenie zostaje niemal natychmiast wycofane z mediów.
O godz. 15.30 pojawia się drugie oświadczenie Wałęsy, w którym nie ma już mowy o "podpisaniu 3 albo 4 dokumentów". Prezydent stwierdza natomiast, że dostarczone z MSW materiały są podane wybiórczo, a do tego sfałszowane.
O godz. 19.15 Lech Wałęsa kieruje do Sejmu list z żądaniem natychmiastowego odwołania rządu Jana Olszewskiego.
Gdy w Sejmie trwa debata nad trybem i czasem odwołania gabinetu, pada wniosek o ujawnienie nazwisk z drugiej listy. Wtedy na mównicę wchodzi Kazimierz Świtoń: - Jako stary opozycjonista, odpowiedzialny za swoje słowa, pragnę powiedzieć, że na drugiej liście jest pan prezydent jako agent Służby Bezpieczeństwa.
Godzina 22.00 - w pokoju prezydenckim w Sejmie odbywa się tajne spotkanie polityków, utrwalone na taśmie wideo. To słynna "nocna zmiana". Zawiązuje się koalicja strachu, która ma za zadanie obalić rząd Olszewskiego.
Wokół Wałęsy zasiadają m.in. Donald Tusk, Tadeusz Mazowiecki, Leszek Moczulski (którego nazwisko figuruje na tzw. liście Macierewicza), Waldemar Pawlak. Jest obecny Mieczysław Wachowski.
Moczulski: - Właściwie tak tuśmy doszli do wspólnego wniosku, że można nawet w tej chwili powołać premiera na tak zwane porozumienie dżentelmeńskie. Żeby na tydzień był premierem. W ciągu tygodnia uformujemy koalicję.
Wałęsa: - Wy nie wiecie, jak daleko oni zaszli, dlatego trzeba ich błyskawicznie. Natychmiast, dzisiaj.
Pawlak: - Tylko że to jest trochę gangsterski chwyt.
Wałęsa: - Panowie, na kogo ma moja nominacja być? Czy przejdzie Pawlak? Panie Tadeuszu, ale pan jest wicepremier [o Mazowieckim].
Mazowiecki: - Ja nie wejdę do rządu, ale mogę to skonsultować.
Wałęsa: - Słuchajcie, bo jak nie przejdzie [Pawlak - wyj. red.], to jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji. Też możemy się porozumieć, że później będziemy robić różne układanki jeszcze. Ale natychmiast trzeba zablokować tych ludzi, żeby nie przyszli do biura.
Tusk: - Jak SLD nie skrewi, to przejdzie. A jak nie przejdzie...
Moczulski: - To wtedy przecież pan Waldek nie będzie się upierał, prawda.
Tusk: - Panowie, policzmy głosy - KPN, SLD, mała koalicja.
Moczulski: - Jeśli lewica wstrzyma się od głosowania, to nam wystarczy.
Tusk: - Według mojej wiedzy i wszystkich chyba tu obecnych SLD nie wstrzyma się, tylko będzie głosować za odwołaniem.
Moczulski: - Za odwołaniem tak, ale czy będzie głosował za Pawlakiem w ogóle.
Tusk: - Waldek, twierdziłeś, że tak. Dla SLD jest lepszy kandydat do poparcia.
Wałęsa: - Dzisiaj wysondowałem wszystkie możliwości, dziś nie przeciągniemy inaczej.
Moczulski: - Podejmujemy męską decyzję: Pawlak i koniec.
Głosy: - Zgoda, zgoda, zgoda.
Wałęsa: - Pismo jest przygotowane. Dzisiaj, natychmiast. Ja jutro nie mogę ich wpuścić do biura.
Po dramatycznym przemówieniu premiera, 5 czerwca o godz. 0.40 Sejm odwołuje Jana Olszewskiego. Za obaleniem rządu zgodnie głosują: Unia Demokratyczna, Kongres Liberalno-Demokratyczny, Sojusz Lewicy Demokratycznej, Konfederacja Polski Niepodległej. W imieniu klubu SLD przemawia Aleksander Kwaśniewski.
Strach przed teczkami ponownie połączył peerelowską agenturę i tzw. opozycję. Jak przy Okrągłym Stole i w Magdalence.
5 czerwca 1992 r., przed posiedzeniem Sejmu, na którym Waldemar Pawlak ma zostać powołany na premiera, uczestnicy "nocnej zmiany" spotykają się ponownie. Napięcie już opadło, są uśmiechnięci, odprężeni. Pawlak - jak uczeń w szkole - wydaje przed prezydentem Wałęsą zadaną lekcję.
Pawlak: - Potem po powołaniu składam podziękowanie. Sytuacja jest dramatyczna, wniosek o MSW, MON. I czyszczę sobie UOP. I tutaj mam wolną rękę, Panie Prezydencie?
Wałęsa: - Wolną rękę!
Zgodnie z ustaleniami podczas "nocnej zmiany" Pawlak uzyskuje poparcie Sejmu. Trzy lata po wyborach 4 czerwca 1989 r. polityk partii wywodzącej się z PRL zostaje premierem. Poseł Tomasz Bańkowski, udzielając poparcia Pawlakowi, wyraża nadzieję, że jego rząd będzie dobrze służył Polsce Ludowej (!). To nie lapsus językowy. Rozpoczyna się rekomunizacja Polski. System agenturalno-nomenklaturowy może spokojnie kontynuować zawłaszczanie Polski.
Obalaniu rządu Olszewskiego towarzyszy zmasowana nagonka mediów. Przoduje w tym "Gazeta Wyborcza". 5 czerwca na pierwszej stronie "GW" wielki tytuł "Rząd upadł", zdjęcie ekspremiera i specjalnie napisany na tę okoliczność wiersz Wisławy Szymborskiej "Nienawiść". Cztery lata później krakowska poetessa otrzyma literacką Nagrodę Nobla. W nagrodę?
Przez łamy "Wyborczej" i innych mediów przetacza się fala artykułów i wywiadów ośmieszających ideę lustracji. Miesza się w nich kłamstwo z inwektywami o "ludziach chorych z nienawiści", jak Jacek Kuroń nazywa zwolenników oczyszczenia życia publicznego z niejawnych powiązań. Jednak tematu lustracji nie da się zakrzyczeć ani ukryć. Dzięki liście Macierewicza Polacy dowiadują się prawdy o "elitach" III RP, o tajnych współpracownikach w świecie polityki na najwyższych szczeblach władzy. Wielkie afery - Rywina, Orlenu, PZU, przebieg negocjacji z UE wydobywają rolę agentów komunistycznej SB w gospodarce, finansach, bankowości, mediach...
13 lat temu próba przecięcia zabójczych dla suwerenności więzów nie powiodła się. Ale wolno zapytać, gdzie bylibyśmy dzisiaj jako państwo i Naród, gdyby nie "nocna zmiana". A już na pewno nie do pomyślenia byłaby sytuacja, że jeden z jej uczestników - Donald Tusk - kandyduje na urząd prezydenta.
Małgorzata Rutkowska
Nasz Dziennik - 17-18 września 2005, Nr 217
Autor: bj