Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polacy przeciw depolonizacji Wileńszczyzny

Treść

Prawie dwa tysiące Polaków mieszkających na Litwie protestowało wczoraj na wileńskim placu Europy przeciwko administracyjnemu blokowaniu przez urzędników okręgu wileńskiego procesu zwrotu ziemi Polakom. Demonstranci w ostrych słowach zarzucali też władzom równie świadome utrudnianie rozszerzania sieci polskich placówek oświatowych na Wileńszczyźnie. Polacy są przekonani, że te trwające od kilkunastu lat destrukcyjne działania władz litewskich zmierzają do depolonizacji zwartego obszaru okalającego stolicę tego kraju.
Wiec zorganizowały Związek Polaków na Litwie i polska partia Akcja Wyborcza Polaków na Litwie. Mieszkańcy Wilna, rejonów wileńskiego, solecznickiego, trockiego, święciańskiego przybyli z plakatami w językach polskim, litewskim i angielskim: "Złodzieje, oddajcie nam ziemię", "Zwróćcie żywicielkę", "Ręce precz od oświaty". W tłumie powiewały flagi litewskie, polskie, UE i flaga pomarańczowa, symbolizująca ukraińską rewolucję.
Uczestniczący w manifestacji przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, poseł Waldemar Tomaszewski, nie ma wątpliwości, że władze starają się ograniczyć stan polskiego posiadania na Wileńszczyźnie. - Minęło 15 lat, a ziemi ciągle nie zwrócono. Wystarczy jedynie dobra wola, ale w okręgu wileńskim jej brak - oburza się. Szef okręgu wileńskiego twierdzi, że zwrot ziemi "to nie tylko sprawa polityczna, to jest prawo człowieka".
Przypomniał on, że "około połowy mieszkańców Wilna i Wileńszczyzny nie odzyskała jeszcze ziemi. Jednocześnie ziemia jest rozdawana osobom, które przyjechały z prowincji. W ciągu ostatnich lat sytuacja nie polepszyła się, tylko pogorszyła. Ziemię zaczęto zabierać tym, którzy mieli ją już wymierzoną, ale okręg nie zdołał w ciągu 5-10 lat uporządkować dokumentów związanych z jej zwrotem". Tomaszewski zwrócił uwagę, że władze okręgu wileńskiego blokują też możliwość przeprowadzania remontów w polskich szkołach i przedszkolach rejonu wileńskiego, a także rozbudowę szkół polskich. - Na naszej ziemi od lat nic się nie dzieje, ziemia stoi odłogiem, a nam jej nie zwracają - mówiła jedna z uczestniczek wiecu. W tłumie żartowano, że "jest to wiec teoretycznych milionerów", gdyż jeden ar ziemi w centrum Wilna kosztuje do 500 tys. litów (145 tys. euro).
Wiec był skierowany głównie przeciwko działaniom władz okręgu wileńskiego, miał też na celu zwrócić uwagę opinii publicznej, władz Litwy i Polski. Zostały przyjęte dwie rezolucje - w sprawie zwrotu ziemi i oświaty - które zostaną przekazane prezydentowi, przewodniczącemu Sejmu i premierowi. Waldemar Tomaszewski obnażył absurdalność sytuacji, w której urzędnik litewski ma prawo do danego mu gruntu, a Polak nie ma prawa do własnej ziemi, posiadanej od pokoleń. Jeżeli w najbliższych miesiącach sytuacja się nie zmieni, zapowiada on kontynuowanie akcji protestacyjnych przed budynkami ambasad państw UE, NATO i organizacji międzynarodowych. Przekonywał, że jak dotąd wszystkie możliwe formy negocjacji - bądź parlamentarnej, bądź rządowej - zostały wyczerpane, dlatego Polakom nie pozostało nic innego jak wyrazić swoje stanowisko poprzez demonstrację.
Dzisiaj sprawą ma się zająć Komisja Spraw Zagranicznych polskiego Sejmu.
Waldemar Moszkowski, PAP



Są to świadome działania
Z Waldemarem Tomaszewskim, przewodniczącym Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, rozmawia Jacek Szpakowski

Czego domagają się mieszkający na Litwie Polacy?
- Wczorajszy wiec protestacyjny w Wilnie odbył się w obronie ziemi i oświaty ojczystej. Są to dwie podstawowe sprawy dla Polaków na Litwie - zwrot znacjonalizowanej przez Sowietów ziemi i oświata w języku polskim. W jednej i drugiej sprawie władze litewskie niestety działają na niekorzyść polskiej mniejszości.

Jak przebiega proces odzyskiwania przez Polaków utraconych po wojnie nieruchomości?
- Piętnaście lat minęło od odzyskania przez Litwę niepodległości, a połowa Polaków jeszcze nie odzyskała ziemi. W gminach podmiejskich i w samym Wilnie ziemię odzyskało tylko 20 proc. Polaków, chociaż w innych rejonach Litwy ten proces już dawno się zakończył. Ziemia, która była własnością Polaków, na prawo i lewo jest parcelowana na zasadach rekompensaty wśród urzędników litewskich. Prowadzi to do tak absurdalnych sytuacji, że urzędnik litewski ma prawo do danej mu ziemi, a Polak nie ma prawa do własnej ziemi z dziada pradziada.

Jak wygląda ingerencja władz litewskich w oświatę dla Polaków? Czy Wilno utrudnia również dostęp do nauki w języku polskim?
- Samorządy, gdzie Polacy stanowią większość, mają głos także w sprawach oświaty. Jednak również rząd ma kompetencje w gestii budowy szkół litewskich. Na przykład inspekcja budowlana leży w wyłącznej gestii rządowej. Nakłada ona kary na budowniczych, którzy nie są wygodni. Istnieją więc sytuacje nakładania kar na dyrektorów szkół korzystających z obiektów, na których użytkowanie inspekcje budowlane nie wyraziły zgody. Jest wiele inwestycji polskich samorządów, które mają problem z przyjęciem przez te inspekcje. Można powiedzieć wprost, że w wielu wypadkach one po prostu przeszkadzają. Samorząd także nie może swobodnie rozporządzać na swoim terenie. W Nieckunach lokalna społeczność podjęła inicjatywę wybudowania polskiego przedszkola, jednak litewska administracja zablokowała tę inicjatywę, ponieważ rząd wybudował tam przedszkole litewskie.

Czy możliwa jest zmiana postawy litewskich władz w tej sprawie?
- Wszystkie możliwe formy negocjacji bądź parlamentarnej, bądź rządowej zostały wyczerpane i nie pozostaje nam nic innego, jak wyrazić swoje stanowisko poprzez demonstrację. Nie najlepiej dzieje się też w sprawach oświaty. Urzędnicy rządowi bardzo często przeszkadzają w rozbudowie polskich szkół. Czynią sztuczne trudności w realizacji tych zamierzeń, by dzieci z polskich rodzin nie uczęszczały do polskich szkół. Został więc w tej sprawie złożony oficjalny protest. Będzie on przekazany władzom litewskim: prezydentowi, rządowi, sejmowi. Także władzom polskim.

Czy można powiedzieć, że władze litewskie świadomie depolonizują Wileńszczyznę, zabierając ojcowiznę Polaków?
- Jak najbardziej można działania litewskich władz nazwać depolonizacją. Te działania są świadome. Niektórzy wysocy dostojnicy rządowi powiedzieli wprost, że zwrot ziemi jest sprawą polityczną. Jest to wypowiedź wręcz skandaliczna. Przecież na całym świecie własność prywatna jest nietykalna. Nieprzypadkowo mieliśmy podczas protestu flagę Unii Europejskiej, gdyż chcemy, by prawa do własnej ziemi przestrzegano również na Litwie.

Dziękuję za rozmowę.

"Nasz Dziennk" 2005-12-14

Autor: ab