Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polacy nie zrzekli się odszkodowania

Treść

Przedstawiciele niemieckiej Polonii zaprzeczają, jakoby podczas obrad polsko-niemieckiego okrągłego stołu zrezygnowali z podnoszenia kwestii wypłaty odszkodowań za majątek polskich organizacji, jaki zrabowała im w czasie wojny III Rzesza. Ponieważ rząd niemiecki nie chce słyszeć o wypłacie pieniędzy, sprawa została przekazana znanej kancelarii adwokackiej z Frankfurtu nad Menem, która specjalizuje się w prowadzeniu takich postępowań.
To, że Polonia rzekomo nie podnosiła kwestii odszkodowań, miałoby dowodzić, że ten problem w relacjach polsko-niemieckich już nie istnieje. Jednak Marek Wójcicki, prezes Związku Polaków w Niemczech spod znaku Rodła, zaprzeczył, jakoby podczas obrad okrągłego stołu nie poruszano tematu odszkodowań. - Osobiście rozmawiałem na ten temat z wiceministrem spraw wewnętrznych RFN Christophem Bergnerem, którego informowałem, że temat jest ważny dla Polaków i na pewno do niego wrócimy - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Wójcicki, dodając, że o odbyciu takich rozmów świadczy także podpisane 12 czerwca w Warszawie oświadczenia po zakończeniu obrad okrągłego stołu. - Przecież nawet w tym oświadczeniu wymieniono problem odszkodowań jako temat otwarty - dodał. Marek Wójcicki poinformował nas, że związek zaangażował renomowaną kancelarię prawniczą, która od kilkudziesięciu lat specjalizuje się w sprawach restytucji mienia (np. wywalczyła oddanie majątku niemieckim związkom zawodowym zabranego w podobnych okolicznościach jak polskim organizacjom).
Przewodniczący ZPwN (Rodło) w rozmowie z nami wymienił kwotę, jakiej będzie się domagać polska organizacja. - Posiadamy protokół, w którym jest mowa o tym, że przedwojenny majątek Związku Polaków w Niemczech wynosił mniej więcej 9 milionów Reichsmarek, co w przeliczeniu na dziś daje ponad 350 milionów euro - wylicza Wójcicki. Zaś po odliczeniu tego, co niemiecka władza oddała w latach pięćdziesiątych, pozostało jeszcze około 300 milionów euro. Wójcicki wyliczył, że większość majątku była w Berlinie, ale polskie organizacje posiadały pięć domów w Bochum (z czego oddano tylko jeden), a także pojedyncze obiekty w Hamburgu i innych miastach. Dla przedstawicieli Polonii sprawa jest oczywista - Niemcy muszą wypłacić odszkodowania za wcześniej zrabowany polski majątek. - Jeżeli ktoś wkradł się do czyjegoś domu i go okradł, to chyba jest oczywiste, że musi za to zapłacić odszkodowanie - stwierdził Wójcicki.
Polska mniejszość narodowa w Niemczech oficjalnie istniała do 1940 roku, kiedy to ówczesny szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego III Rzeszy Herman Goering podpisał rozporządzenie, które spowodowało natychmiastową delegalizację wszystkich organizacji polskich na terytorium Rzeszy i konfiskatę ich mienia, ponadto skutkowało odebraniem im statusu mniejszości narodowej i zamykaniem Polaków w obozach i ich mordowaniem. Od tego czasu wszystkie niemieckie rządy po prostu uznają, że polska mniejszość narodowa przestała istnieć.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2011-06-22

Autor: jc