Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Polacy chcą Andrzejewskiego

Treść

Dla kilkudziesięciu tysięcy polskich rodzin mieszkających na Litwie pojawiła się szansa na odzyskanie nieruchomości skonfiskowanych przez komunistyczne władze Litwy po II wojnie światowej. Nad procesem zwrotu ziemi, który ma zakończyć się w grudniu 2007 r., będzie czuwać specjalny pełnomocnik premiera Litwy. Funkcję tę najprawdopodobniej obejmie w poniedziałek zarekomendowany przez Akcję Wyborczą Polaków na Litwie Tadeusz Andrzejewski.
Współrządząca Akcja Wyborcza Polaków na Litwie z zainteresowaniem przyjęła czwartkową deklarację premiera Litwy Gediminasa Kirkilasa o rychłym powołaniu pełnomocnika rządu ds. reprywatyzacji ziemi na Wileńszczyźnie. Jeszcze przed udaniem się szefa litewskiego rządu do Warszawy przewodniczący AWPL Waldemar Tomaszewski zaproponował premierowi Kirkilasowi utworzenie w administracji rządowej stanowiska doradcy premiera ds. mniejszości narodowych. Zgłoszono na to stanowisko członka Zarządu Głównego Związku Polaków na Litwie i doradcy mera rejonu wileńskiego, Tadeusza Andrzejewskiego. Po czwartkowej deklaracji liderzy AWPL uznali, że doradca premiera ds. mniejszości narodowych mógłby podjąć się również tematu zwrotu ziemi jako specyficznego problemu litewskich Polaków.
Jak zapewnił "Nasz Dziennik" lider AWPL, będzie to jedyny kandydat do objęcia tego stanowiska wysunięty przez organizacje Polaków na Litwie. Wprawdzie wczoraj kandydatura ta nie była jeszcze uzgodniona z rządem, jednak litewskie władze nie wysunęły na to stanowisko innej osoby. Nie sprzeciwiły się także kandydaturze Andrzejewskiego, co może oznaczać, że jego nominacja jest niemal pewna. Przedstawiciele litewskich władz generalnie nie chcieli wypowiadać się na ten temat. Ostateczna decyzja jest w gestii premiera Kirkilasa.
Prezes AWPL nie ma wątpliwości, że powołanie Tadeusza Andrzejewskiego na to stanowisko będzie dobrą decyzją i że na pewno sprawdzi się on w tej roli. - Na tych sprawach zna się bardzo dobrze - stwierdził Tomaszewski.
Jego zdaniem, chociaż sprawa jest niezwykle delikatna, to mało prawdopodobne, aby Litwinom zależało na storpedowaniu kandydatury Andrzejewskiego. Zresztą nawet gdyby rozważano taką możliwość, raczej nie znalazłaby się odpowiednia osoba. Poważnym kontrkandydatem dla Andrzejewskiego mógłby być doradca prezydenta Litwy Czesław Okińczyc, jednak nie jest on zainteresowany tym stanowiskiem. Nieoficjalnie wiadomo, że aktywnie ubiega się o nie Zbigniew Balcewicz, który w czasach ZSRS kierował periodykiem "Czerwony Sztandar" i był działaczem sowieckim, a obecnie nigdzie nie pracuje.
Waldemar Tomaszewski zauważa, że według litewskiego prawa doradca czy pełnomocnik nie ma żadnych pełnomocnictw wykonawczych. W tej sytuacji pozostaje do uzgodnienia sprawa, jakimi kompetencjami będzie obdarzona osoba nadzorująca z ramienia rządu proces restytucji ziemi w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Chodzi o to, aby nie wchodziła ona w kompetencje wojewody.
Sprawa nominacji na to stanowisko jest niezwykle ważna dla polskiej społeczności na Litwie. Musi to być ktoś, kto będzie potrafił dopilnować, aby władze Litwy rzetelnie wywiązały się z obietnic zwrotu ziemi prawowitym właścicielom. A problem dotyczy kilkudziesięciu tysięcy polskich rodzin. W rejonach podwileńskich wnioski o zwrot ziemi złożyło około 50 tysięcy rodzin, w samym Wilnie zaś - około 7 tysięcy. Pod względem obszarowym roszczenia dotyczą 100-150 tys. hektarów ziemi. Proces zwrotu ziemi w Wilnie i na Wileńszczyźnie z powodu popełnionych tam w poprzednich latach bardzo licznych błędów i nadużyć, jak też z racji narodowościowej specyfiki tych terenów musi być objęty kuratelą najwyższych władz.

Ustawowa pułapka
Źródłem tego nabrzmiałego od 15 lat problemu jest ustawa reprywatyzacyjna z 1991 roku. Stworzono w niej mechanizm umożliwiający odsunięcie Polaków od nadzoru nad tym procesem. Gdy w 1993 roku naprawiono ten błąd, powierzając sprawę samorządom, w polskich rejonach rozwiązano samorządy. Gdy rok później wybrano nowe władze samorządowe, w których dominowali Polacy - oddano tę kwestię w kompetencje rządu.
Drugą przyczyną problemów było umożliwienie przenoszenia swojej ziemi w inny rejon. Jako kryterium nadziału ilości ziemi w nowym miejscu brano jej żyzność, a nie wartość. W efekcie ktoś, kto zostawił na Żmudzi kilka hektarów żyznej ziemi, pod Wilnem mógł dostać kilkakrotnie więcej ziemi gorszej jakości. Jednak ziemia ta jest o wiele droższa. W ten sposób w polskich rejonach osiedliła się znaczna liczba Litwinów. Z kolei Polakom domagającym się zwrotu tej ziemi wyznaczano ekwiwalenty w odległych rejonach.
Te przykre doświadczenia przekonały polską społeczność i jej reprezentantów, że uczciwy zwrot ziemi i naprawienie przez urzędników centralnej administracji krzywd wyrządzonych miejscowym właścicielom nie jest możliwe bez decyzji politycznych na najwyższym szczeblu.
Po 15 latach trwania reformy rolnej procent zwróconej ziemi na Wileńszczyźnie jest zdecydowanie najniższy w całym kraju. O ile średnia krajowa zwróconej ziemi byłym właścicielom sięga już blisko 95 proc., o tyle w niektórych gminach podwileńskich, gdzie ceny ziemi są najwyższe, wskaźnik ten sięga zaledwie 20-30 procent.
W niektórych podstołecznych miejscowościach, np. w Zujunach, wielu byłych właścicieli w ogóle nie doczeka się zwrotu swej ziemi w naturze, ponieważ została ona wcześniej zawłaszczona przez polityków, urzędników powiatowej reformy rolnej, mierniczych, ich krewnych i znajomych. Z kolei w samym Wilnie proces zwrotu ziemi z powodu celowego sabotowania ustaw przez władze lokalnego samorządu i kierownictwo powiatu wileńskiego w ogóle znalazł się w ślepym zaułku. Aktualnie w Wilnie notuje się absolutny antyrekord, jeżeli chodzi o odsetek ziemi zwróconej byłym właścicielom. Wynosi on bowiem zaledwie ok. 8 procent. Najgorsze jest jednak to, że ponad 90 proc. niezwróconej ziemi wilnianie mogą nigdy się nie doczekać.
Szacuje się, że stołeczne władze, łamiąc prawo, zamierzają zwrócić byłym właścicielom tylko ok. 30 proc. należnej im ziemi. Resztę, według obowiązującego ustawodawstwa, właściciele z Wilna mogliby zrekompensować sobie w postaci działek rolnych na terenach wiejskich. Jednak z powodu sztucznego hamowania restytucji ziemi w stolicy wilnianie mogą nigdy nie doczekać się rekompensaty w naturze w rejonach sąsiadujących z Wilnem, ponieważ ziemia tam jest intensywnie dzielona między osoby posiadające niegdyś swe nadziały w głębi kraju. Problem więc wymaga pilnych decyzji politycznych.
Zadaniem pełnomocnika będzie więc nakłonienie parlamentu do wyeliminowania wad prawnych z ustawy reprywatyzacyjnej, tak aby polska społeczność na Litwie doczekała się sprawiedliwego i szybkiego rozwiązania tego nabrzmiałego problemu. Z pewnością wybór odpowiedniej osoby będzie testem rzeczywistych intencji wobec problemów mieszkających na Litwie Polaków.
Krzysztof Warecki, Jacek Szpakowski

"Nasz Dziennik" 2006-07-29

Autor: wa