Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pół roku to za mało?

Treść

Kryzys finansowy, zwiększenie konkurencyjności, liberalizacja rynku handlu i usług, kwestia współpracy z krajami bałkańskimi, Europą Wschodnią oraz Rosją, a także wspólna polityka rolna - to główne sprawy, z jakimi chce się zmierzyć czeska prezydencja. Problem jednak w tym, że założenia te mogą nie wytrzymać konfrontacji z rzeczywistością, która w dobie kryzysu wymaga wypracowania nietypowych, skutecznych rozwiązań, tych zaś dotychczas nikt nie zaproponował. Wobec konfliktu na linii prezydent - premier niejasne pozostaje również stanowisko Czech co do dalszej ratyfikacji traktatu lizbońskiego oraz ewentualnych działań, jeżeli jednak nie wejdzie on w życie.

- Z pewnością priorytety czeskiej prezydencji będą się odnosiły także do aspektów obecnego kryzysu finansowego - powiedziała w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" czeska wiceminister ds. europejskich Jana Hendrichová. - Uwaga zostanie skierowana również w stronę traktatu lizbońskiego, Republika Czech będzie w sposób konstruktywny kontynuowała proces ratyfikacji traktatu lizbońskiego - dodała. Tymczasem przeciwko ratyfikacji ustaleń z Lizbony opowiada się prezydent Czech Vaclav Klaus, który m.in. na tej płaszczyźnie toczy spór z liberalnym premierem Mirkiem Topolankiem. Zwolennicy wprowadzenia w życie zapisów z Lizbony liczą, że Topolanek zdoła stawić czoła Vaclavowi Klausowi. Przeciwnicy mają jednak nadzieję na odwrócenie dotychczasowej tendencji, której najbardziej jaskrawym przejawem był skandaliczny sposób, w jaki przebywający z wizytą w Pradze przedstawiciele Unii Europejskiej potraktowali prezydenta Czech.
Niepokojącym symptomem wydaje się przy tym wyznaczenie terminu pierwszego przemówienia Vaclava Klausa w Parlamencie Europejskim na połowę lutego, czyli półtora miesiąca po rozpoczęciu prezydencji. Wszystko wskazuje na to, że liberalne siły w Unii zrobią wszystko, aby uczynić czeską prezydencję jak najkrótszą, a także aby przynajmniej częściowo usunąć ze sceny politycznej niewygodnego prezydenta Czech. Należy podkreślić, że nawet w bożonarodzeniowym orędziu do narodu, wyemitowanym w telewizji Z1, Vaclav Klaus zwrócił uwagę na osoby prezentujące "wysoki poziom antyeuropejskości".

W integracji należy zachować umiar
Swoje stanowisko na temat dalszego kierunku unijnej polityki prezydent Klaus najbardziej dobitnie wyraził podczas prelekcji na Uniwersytecie Narodowej i Światowej Ekonomii w Sofii, w Bułgarii w grudniu 2008 r., podczas której zdecydowanie opowiedział się przeciwko nadmiernej integracji europejskiej oraz wejściu Czech do strefy euro. - Z punktu widzenia makroekonomii powinniśmy zdecydować, czy stopień homogeniczności tej nominalnie zintegrowanej europejskiej przestrzeni jest tak wysoki, że wymaga takich instytucji jak wspólna waluta, a w końcu, wspólna polityka fiskalna - stwierdził Klaus. - Nie wydaje mi się, aby istniejący poziom "europejskiej" homogeniczności był na tyle wysoki, by uzasadniał wprowadzanie tego typu rozwiązań - ocenił. W jego opinii, czeski sektor bankowy pozostaje relatywnie ustabilizowany, ponieważ od skutków kryzysu izoluje kraj posiadanie własnej waluty, korony. Klaus obawia się jednak, iż globalna sytuacja gospodarcza posłuży za pretekst do podkopania podstawowych instytucji kapitalistycznych, w tym wolnego rynku. - Naszym zadaniem będzie zapewnienie wolnym rynkom ochrony przed nieodpowiedzialnymi politykami - stwierdził.
W podobnym tonie wypowiada się wielu unijnych polityków. Eurodeputowany Zdzisław Podkański uważa, że powinno dojść do spotkania przywódców krajów, których suwerenność jest zagrożona zapisami traktatu lizbońskiego. Również wprowadzenie euro postrzega jako próbę przerzucenia kosztów trwającego obecnie kryzysu na nowe kraje członkowskie. - Z góry zakłada się, że nowe kraje członkowskie będą ponosiły część kosztów wychodzenia krajów starej Unii z kryzysu. Na to nie powinniśmy się godzić. To widać także w grze kapitałowej - wycofywanie kapitału z obszaru nowych krajów członkowskich - ocenia Podkański. Jego zdaniem, prezydencja czeska będzie przebiegała z dużymi oporami i utrudnieniami. - Wizyta unijnych przedstawicieli w Pradze udowodniła, że pewne kręgi polityczne w Brukseli będą usiłowały wymóc takie rozwiązania, jakich oczekują władze i czołowi politycy Unii Europejskiej ze starych krajów członkowskich - przypomniał eurodeputowany.
W dobie kryzysu istotną kwestią będzie nawiązanie dialogu z nową administracją Stanów Zjednoczonych, co również należy do głównych celów półrocznej czeskiej prezydencji.

Rynek usług w tarapatach
Priorytety czeskiej prezydencji zawiera w sobie już samo jej hasło "Europa bez barier", sugerujące "Konkurencyjną i otwartą Europę". "Na swój sposób Republika Czeska pragnie wyrazić swoje poparcie dla istniejącej polityki programu reform zarówno na szczeblu ogólnoeuropejskim, jak i poszczególnych państw członkowskich (strategia lizbońska). Jednocześnie oczekuje wzmożenie wysiłków w celu zreformowania Unii Europejskiej i wytworzenie na skalę narodową impulsu reform" - czytamy w opracowanym przez czeską wiceminister ds. europejskich Janę Hendrichovą dokumencie zawierającym założenia czeskiej prezydencji.
Jeżeli chodzi o sprawy wewnętrzne Unii, Republika Czeska zamierza skupić się przede wszystkim na okresach przejściowych do wolnego przepływu pracowników, trudnościach w przepływie dóbr, usług, osób i kapitału oraz problematycznym funkcjonowaniu wewnętrznego rynku energii, wspólnotowej polityce rolnej, w tym cofnięciu dodatkowych funduszy na politykę rozwojową poszczególnych krajów. Czeska prezydencja zwróci uwagę na główne przeszkody w zwiększeniu liberalizacji handlu z krajami trzecimi oraz transatlantycką współpracę gospodarczą, a także nieadekwatną do potrzeb politykę energetyczną.
Otwarte pozostaje jednak pytanie, w jaki sposób Czesi zamierzają osiągnąć postawione przez siebie cele, w tym poprawienie sytuacji małych i średnich przedsiębiorstw. - Dziś zarejestrowanie i prowadzenie w krajach Unii działalności usługowej przez obywateli polskich nie jest takie proste - przypomniał Zdzisław Podkański. Podkreślił, że rejestracja działalności gospodarczej obwarowana jest różnego rodzaju wymogami, które często przewyższają możliwości osób podejmujących takie inicjatywy. W jego przekonaniu, podmioty, które mają już zarejestrowaną działalność gospodarczo-usługową, nie powinny podlegać obowiązkowi ponownej rejestracji. Jeżeli zatem nie uda się zreformować prawa, sytuacja drobnych przedsiębiorców nie ulegnie poprawie, nawet po zastosowaniu pewnych doraźnych rozwiązań.
Realizacja kolejnego postulatu, a mianowicie zwiększenia obrotów na unijnym rynku wewnętrznym (w szczególności rynku usług), również wydaje się mieć małe szanse na powodzenie ze względu na jednoczesne założenie zwiększenia importu m.in. produktów rolnych z krajów rozwijających się (nb. z punktu widzenia międzynarodowych ustaleń, do tych ostatnich paradoksalnie należą również Chiny). Zwiększenie importu (w tym przede wszystkim produktów rolnych, co będzie równoznaczne z upadkiem wspólnej polityki rolnej) oznacza bowiem odpływ kapitału poza wewnętrzny rynek Wspólnoty, co z kolei pociąga za sobą zahamowanie rozwoju gospodarczego krajów "27".
"Mimo ostatnio przyjętej Dyrektywy dotyczącej usług na rynku wewnętrznym, sytuacja w kwestii wolnego przepływu usług jest ledwie satysfakcjonująca (...). Republika Czeska powinna rozważyć, czy w trakcie prezydencji zainicjować debatę dotyczącą dalszej liberalizacji sektora usług" - czytamy w założeniach czeskiej prezydencji. Problem jednak w tym, że w obecnej sytuacji kryzysu gospodarczego jakakolwiek liberalizacja tego sektora będzie niemożliwa i nawet jeżeli nastąpi w sferze prawa, pozostanie to raczej bez znaczenia. - Wiele osób, w tym tysiące Polaków, będzie zmuszonych wrócić do kraju i poszukiwać pracy na innych rynkach. Natomiast kraje starej Unii będą się broniły i wypychały te osoby ze swojego rynku pracy - ocenił Podkański.
Obecna sytuacja gospodarcza wyraźnie podzieliła kraje Europy na te o gospodarce rozwijającej się (Polska) oraz pozostającej co najmniej w stadium recesji (kraje strefy euro). Może się okazać, że to właśnie czeska prezydencja będzie współdecydentem co do dalszych losów wspólnotowej gospodarki. Obecnie trwa bowiem walka o to, czy pozostawić Europę dwóch prędkości, czy też ratować kraje starej Unii kosztem nowych krajów członkowskich. - W Unii Europejskiej nie ma partnerstwa, co widać nie tylko w traktowaniu suwerennych państw i narodów, ale także bardzo wyraźnie widać to w gospodarce - skonstatował w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Zdzisław Podkański. Tymczasem może się okazać, że półroczny okres czeskiej prezydencji będzie zbyt krótki, aby pchnąć Europę na właściwe tory.

Wielkie nadzieje
- Możemy zdobyć wielką sympatię i wsparcie, jeżeli będziemy przewidywalni, jeżeli będziemy działać zgodnie z przyjętymi normami, w spokoju, jeżeli weźmiemy pod uwagę stanowiska innych krajów członkowskich - oświadczyła czeska ambasador przy Unii Europejskiej Milena Vicenova. - Będzie to stanowiło przyjemną odmianę - dodała, podkreślając, że Czesi są dobrze przygotowani do rozpoczynającej się prezydencji.
W 2009 r. Europa będzie obchodzić 20. rocznicę upadku "żelaznej kurtyny" oraz 5. rocznicę największego w historii rozszerzenia Wspólnoty. Rocznice te mają stać się dla Czech okazją do omówienia skutków rozszerzenia na funkcjonowanie unijnej gospodarki, najpierw w nieformalnych grupach, w dalszym etapie na forum ogólnoeuropejskim. W czerwcu 2009 r., czyli pod sam koniec czeskiej prezydencji, odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Być może będą one stanowiły przyczynek do rozpoczęcia tworzenia rzeczywistej, demokratycznej Europy narodów w miejsce obecnego, quasi-demokratycznego tworu, którego niektórzy decydenci dążą do stworzenia monolitu europejskiego imperium z socjalistycznym rządem centralnym.
Zmianie ulec może również prowadzona przez francuską prezydencję polityka "uginania karku" przed rosyjskimi aspiracjami i interesami, czego najlepszy dowód stanowił konflikt na Kaukazie i kompromitujące Francję stanowisko jej prezydenta Nicolasa Sarkozy'ego. Wielu ma nadzieję, że zamiast mówić o partnerstwie, Czesi po prostu wprowadzą je w życie i tego należy wszystkim życzyć w rozpoczynającym się 2009 roku.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2009-01-02

Autor: wa