Pokusa minimalizmu
Treść
"Panem et circenses!" (Chleba i igrzysk!) - wołało rzymskie pospólstwo do cesarza, domagając się jedzenia i rozrywki. Słowa poety Juwenalisa, choć minęło od tych wydarzeń już wiele wieków, nic nie straciły na swojej aktualności. W miejsce aren cyrkowych weszły tabloidy, sitcomy, swoistym novum stał się zwyczaj konsultowania decyzji politycznych, posunięć medialnych z fachowcami od wizerunku po to, aby słupki sondaży nie opadły. Stały się one swoistym absolutem, punktem odniesienia. Wszystko po to, aby nie popsuć biernym tłumom dobrego samopoczucia, umiejętnie dozując emocje, gwarantować chleb, ale zarazem nie kreować zbyt wielkiej przestrzeni wolności myśli, bo mogłoby się to skończyć zdemaskowaniem półprawd i kłamstwa.
Zawsze gdzieś głęboko w człowieku była obecna pokusa minimalizmu. Przegrywały z nią najpiękniejsze idee, zacierało się pragnienie wolności. "Zaczęło szemrać na pustyni całe zgromadzenie Izraelitów przeciw Mojżeszowi i przeciw Aaronowi. Izraelici mówili im: Obyśmy pomarli z ręki Pana w ziemi egipskiej, gdzieśmy zasiadali przed garnkami mięsa i jadali chleb do sytości! Wyprowadziliście nas na tę pustynię, aby głodem umorzyć całą tę rzeszę" (Wj 16, 2-3). Głód, zwątpienie w Tego, który wyprowadził z niewoli, przysłoniły marzenie o nowym, lepszym życiu.
Jest pewien paradoks, który da się zauważyć u ludów zniewolonych, przez wiele lat indoktrynowanych, odurzanych zwodniczymi hasłami: w pewnym momencie status niewolnika staje się bardzo wygodny. Okupant steruje życiem, podejmuje decyzje, nawet sugeruje marzenia. Obdarowuje chlebem i względnym dostatkiem - jeśli tylko w zamian dostanie lojalność i bierność. Wolność kosztuje, niełatwo jest się w niej odnaleźć, więc jawi się ona jako luksus, na który nie wszyscy mogą sobie pozwolić. Przestaje się więc o niej myśleć. Sentyment Polaków do komunizmu, do absurdów PRL, niejednoznaczność w ocenie stanu wojennego czy totalna bezradność wobec wolności, jaka przyszła 20 lat temu, są tego dobrym przykładem. Minimalizm, choć w nowym wydaniu, w szczególny sposób opanowuje nowe pokolenia. Młodzi ludzie totalnie nie rozumieją, po co ich dziadowie stawali na barykadach, szli do powstania, przelewali krew za Ojczyznę. Wszelkie oznaki patriotyzmu stawiane są na równi z nacjonalizmem. Jesteśmy chyba jednym z nielicznych krajów świata, w którym różnej maści lewackie media - przy poklasku nowego, internetowego lumpenproletariatu - cieszą się, gdy Polacy są upokarzani, obarczani odpowiedzialnością za rzeczy, których nie zrobili. Wielu świadomie wybiera nowe formy zniewolenia, bo wtedy łatwiej jest żyć...
Nie o takim życiu i nie o takiej wolności mówił Chrystus. "Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Nie Mojżesz dał wam chleb z nieba, ale dopiero Ojciec mój da wam prawdziwy chleb z nieba. (...) Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie" (J 6, 32.35). Mówił o Eucharystii, wskazywał na zupełnie inną rzeczywistość, niedostrzegalną z perspektywy minimalizmu. Święty Paweł dopowiada, że aby to pojąć, trzeba porzucić w sobie "starego człowieka, zepsutego na skutek kłamliwych żądz" (por. Ef 4, 23), i odnowić ducha. Dopiero wtedy człowiek staje się naprawdę wolny, zdolny do marzeń, budowania nowego, lepszego świata.
ks. Paweł Siedlanowski
"Nasz Dziennik" 2009-08-01
Autor: wa