Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pokazali charakter

Treść

Takie wygrane budują, choć kosztują mnóstwo zdrowia i nerwów. Polscy siatkarze w swym pierwszym występie w finale Ligi Światowej pokonali Bułgarię 3:2 (25:20, 23:25, 14:25, 25:22, 15:13), udowadniając, że w kluczowych momentach potrafią być zespołem zgranym i wspólnie dążącym do celu.
Łatwo nie było, bo nie mogło. Bułgarzy to niewygodny rywal, o czym Biało-Czerwoni przekonywali się w ciągu ostatnich lat wielokrotnie. Mimo to w pierwszym secie nasi nie dali im żadnych szans. Zagrali świetnie, w ataku szalał Bartosz Kurek, w obronie niesamowitych rzeczy dokonywał Krzysztof Ignaczak, a blok funkcjonował niczym mur. Potem było gorzej, a trzeci set przypominał katastrofę. Polacy pokazali jednak charakter. Nie poddali się, tylko zakasali rękawy i wzięli do pracy. - Wróciliśmy do gry z wielką energią i wolą walki. Wcześniej chyba pomyśleliśmy, że możemy łatwo wygrać 3:0, stąd wzięły się kłopoty - zauważył Łukasz Żygadło. Nasz rozgrywający był jedną z najjaśniejszych postaci w zespole. Dokładnie obsługiwał Kurka i Zbigniewa Bartmana, ci raz po raz udanie kończyli akcje. - Moim zadaniem jest szukanie lidera i zagrywanie mu dokładnych piłek w danym momencie - powiedział. Biało-Czerwoni odwrócili losy meczu, w dramatycznym tie-breaku postawili kropkę nad i, choć w pewnej chwili roztrwonili siedmiopunktową przewagę. Niemoc nastąpiła po kontuzji Bartmana. - Jestem dumny, że po tym wszystkim wygraliśmy. Poważne urazy któregoś z zawodników zazwyczaj mają duży wpływ na kolegów, teraz też stanęliśmy - przyznał trener Andrea Anastasi. Włoch przekonał się, że ma pod wodzą graczy ambitnych, walczących do końca, niepoddających się. Ale taki właśnie zespół obiecywał tuż po rozpoczęciu pracy w naszym kraju. W półfinałach tegorocznej LŚ są już Rosja i Brazylia (grupa F) oraz rewelacyjna Argentyna (E). Wczoraj Rosja pokonała Kubę 3:0 (25:20, 25:20, 25:20), Brazylia - USA 3:1 (15:25, 25:22, 25:22, 25:15), zaś Argentyna - Bułgarię 3:0 (25:17, 25:22, 25:22).
Pisk
Nasz Dziennik 2011-07-08

Autor: jc