Pojednawcze gesty i reprymenda za pasywność
Treść
Sekretarz stanu USA Condoleezza Rice ostrzegła wczoraj w Brukseli Iran, że jeśli nie wstrzyma swego programu nuklearnego i nie przyjmie inicjatyw Unii Europejskiej, narazi się na sankcje ONZ. Szefowa amerykańskiej dyplomacji skrytykowała jednocześnie ugodową postawę państw europejskich wobec Teheranu.
Rice uważa, że Francja, Wielka Brytania i Niemcy, prowadzące od grudnia rozmowy z Iranem w sprawie ostatecznego wyrzeczenia się zbrojeń nuklearnych, w niewystarczający sposób uświadamiają mu groźbę nałożenia sankcji ONZ. - Wspólnota międzynarodowa powinna uświadamiać Iranowi silnym głosem, że posiadanie przez ten kraj broni nuklearnej pod przykrywką energii atomowej na potrzeby cywilne nie jest do zaakceptowania - podkreśliła amerykańska sekretarz stanu.
Stany Zjednoczone obawiają się, że oficjalny program cywilnego wykorzystania energii atomowej jest tylko kamuflażem, który ma ukryć przed wspólnotą międzynarodową prowadzone przez Teheran prace nad budową bomby atomowej. Waszyngton zapowiedział, że Iran wyposażony w taką bombę jest dla niego nie do zaakceptowania.
Różnica poglądów pomiędzy UE a USA w sprawie irańskiego programu nuklearnego jest jedną z wielu kwestii dzielących te organizmy polityczne. Sprawą, która szczególnie nadwerężyła stosunki euroatlantyckie, była agresja USA na Irak, której w zdecydowany sposób sprzeciwiały się Niemcy i Francja. Naprawa tych relacji była głównym celem wczorajszej wizyty Condoleezzy Rice w Paryżu. Amerykańska sekretarz stanu podkreślała chęć rozpoczęcia przez USA konstruktywnego dialogu i współpracy z Francją i Unią Europejską. - Przyszedł czas na przezwyciężenie dawnych nieporozumień (...) otwarcia nowego rozdziału w stosunkach z naszymi sojusznikami. Silna Europa, jako partner, ma wszystko do wygrania w konstruowaniu lepszego i bezpieczniejszego świata - oświadczyła Condoleezza
Rice w paryskim Instytucie Studiów Politycznych i zaapelowała także o zacieśnienie współpracy między Europą a Ameryką.
Komentatorzy podkreślają, że pojednawczy ton wypowiedzi amerykańskiej sekretarz stanu może być oznaką bliskiego zakończenia dwuletnich "nieporozumień" na linii Paryż - Waszyngton.
Franciszek L. Ćwik, KWM, PAP
"Nasz Dziennik" 2005-02-10
Autor: ab